Czterdzieści minut spacerem, trochę ponad trzy kilometry – tyle dzieliło 34-letniego Piotra Kijankę od bezpiecznego powrotu do domu. Niestety, nie dotarł do niego i od czterech dni nie ma z nim żadnego kontaktu. Oprócz rodziny, znajomych i policji, w poszukiwania włączyło się już dziesiątki zwykłych krakowian.
Wieczór na krakowskim Kazimierzu jak setki innych. Setki ludzi wchodzących i wychodzących z otaczających plac Nowy lokali. Piotr Kijanka wraz z żoną Agnieszką, zorganizowali jej przyjęcie urodzinowe w jednym z nich. Zaprosili na nie kilku znajomych, którzy przyjechali z Mielca – rodzinnego miasta pana Piotra. Około godziny 22, pani Agnieszka musiała wyjść. W domu czekał na nią 2-letni synek, który został z opiekunką. Ponadto jest w ciąży, więc długie wyjścia bywają męczące. Jej mąż jako ostatni gospodarz przyjęcia został w lokalu ze znajomymi. Ze spotkania wyszedł około 23:30. Do domu przy ulicy Widok szedł pieszo. Zdołał przejść kilka ulic, potem jego ślad się urywa. Wszystko dzieje się w nocy z 6 na 7 stycznia.
Poszukiwania
Początkowa wersja mówiła, że pan Piotr przeszedł ulicą Miodową, Starowiślną do Ronda Grzegórzeckiego i dalej w stronę osiedla na Dąbiu. Pojawiły się nawet informacje, że jedna z kamer monitoringu zarejestrowała go przy krakowskiej Hali Targowej. Jednak ten trop się nie potwierdził.– Z początku wydawało się, że mężczyzna uchwycony na nagraniu z pobliskiej kamery to mój mąż, jednak już wiadomo, że to tylko bardzo podobny do niego przechodzień. Jedno co wiemy to to, że był na ulicy Miodowej – mówi nam pani Agnieszka żona zaginionego. Jak dodaje, sprawą zajmuje się rodzina i znajomi, policja, jasnowidz, a także jedno z krakowskich biur detektywistycznych.
– Poszukiwania prowadzimy od niedzielnego wieczora, gdy żona zaginionego się do nas zgłosiła. Ustalamy świadków i rozpytujemy ich. Sprawdzane są dostępne nagrania z monitoringu z rejonów, w których mógł „pojawić się” zaginiony. Oczywiście, oprócz analizy monitoringu, pracujemy także w terenie. Ważna jest też obserwacja mediów społecznościowych, które dosyć intensywnie zaangażowały się w poszukiwania. Ponadto sprawdzamy poszlaki, które się w nich pojawiają – mówi w rozmowie z nami Medard Stachera, szef biura detektywistycznego zajmującego się sprawą tajemniczego zaginięcia.
Obszar, który trzeba sprawdzić jest naprawdę spory. – W tym przypadku, zaginiony mógł wracać do domu trzema drogami: albo ulicą Starowiślną i Grzegórzecką, albo bulwarami wiślanymi, albo ulicą Miodową, pod wiaduktem kolejowym, obok cmentarza żydowskiego w kierunku Galerii Kazimierz – mówi detektyw. Jednocześnie przyznaje, że do tej pory nie pojawiła się żadna wiarygodna poszlaka, ani informacja, która pozwoliłaby na poznanie powodów zaginięcia Pana Piotra Kijanki.
Jak wiadomo nieoficjalnie, policja dosyć intensywnie sprawdza wersję, w której pan Piotr wracałby do domu wspomnianymi bulwarami. Rzekę sprawdzają wodne patrole, badane ma być też dno Wisły. Policja prowadzi także standardowe działania, które przewidziane są w przypadku zaginięć. Rozpoczęły się one dobę po zaginięciu. Funkcjonariusze zabezpieczyli nagrania z miejskiego monitoringu, uzyskują je także od prywatnych właścicieli posesji, sklepów i lokali znajdujących się przy możliwych drogach powrotu pana Piotra, co jednak jest o wiele bardziej czasochłonne. Nic nie dały także analizy historii konta bankowego,
ani dane z logowania telefonu, który w krótkim czasie po wyjściu z lokalu został wyłączony lub rozładowała się w nim bateria.
Znajomi i media społecznościowe
Zaginięciem zszokowani są także znajomi, z którymi Piotr Kijanka był w lokalu.
Rodzina i przyjaciele małżeństwa, od chwili zaginięcia prowadzą poszukiwania na własną rękę. Sprawdzili oni drogi między lokalem a domem, w poszukiwaniu rzeczy zaginionego. Pytali także okolicznych sklepikarzy, stróżów oraz bezdomnych. Nikt jednak w feralny wieczór nie widział mężczyzny. W jego poszukiwania włączyli się także internauci. Na Facebooku powstało wydarzenie o nazwie "Zaginął Piotr Kijanka", na którym można dowiedzieć się więcej o zaginięciu oraz przekazać informacje mogące pomóc w odnalezieniu pana Piotra. Wszyscy próbują pomóc i dodać rodzinie i znajomym otuchy, jednak organizatorzy poszukiwań apelują, aby także w mediach społecznościowych przekazywać tylko te naprawdę istotne informacje. W całym mieście wiszą także ogłoszenia o zaginięciu pana Piotra.
W przypadku posiadania informacji o tym, co mogło stać się z zaginionym, należy skontaktować się z policją pod numerem 997 lub 12 61-52-573, albo z żoną pana Piotra – 517 965 106. Zaginiony ubrany był w kurtkę w kolorze butelkowej zieleni, jasnoróżową koszulę, beżowe spodnie i jasnobrązowe buty marki Timberland. Przy sobie miał czarny portfel i telefon komórkowy.
Reklama.
Wypowiedź znajmomej zaginionego dla "Gazety Krakowskiej" z 11.01.2018 r
Odpowiedzialny, ułożony. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby nie wrócił do domu. Tym bardziej dla nas wszystkich ta sytuacja jest zaskakująca. Piotr jest bardzo zakochany w żonie i synu. Mają wiele planów na przyszłość.