Nad morzem wieje, to wie każdy. Ale w Międzyzdrojach w tym sezonie wiało wybitnie. Nudą. Na Festiwal Gwiazd jechałam z nastawieniem, że zobaczę parę ciekawych stylizacji. Niekoniecznie trafionych, ale może kontrowersyjnych czy zabawnych. Rozczarowałam się dobitnie.
Przybyłe do słynnego Hotelu Amber gwiazdy można podzielić na dwie grupy: takie, które kiedyś były znane, a teraz chałturzą w serialach i na imprezach typu Dni Ziemi Lubuskiej i takie, które swoją popularność dopiero starają się zbudować, w analogiczny do starszych kolegów sposób.
Styl ubierania się pierwszych charakteryzuje się mocno nadgryzioną zębem czasu garderobą, często nie dostosowaną do spadku lub, częściej, wzrostu wagi. Przyciasne garsonki, zbyt luźne marynarki, fasony rodem z czasów, gdy „Klan” był najpopularniejszym polskim serialem. Dbałość o wizerunek żadna. Wyróżnić się przy pomocy obcisłej, skórzanej kurtki próbowała co prawda Joanna Bartel ( to ta pani, która w duecie z Klaudiuszem z Big Brothera sprzedawała roboty kuchenne ). Ale glamrock w wersji plus size? Niezbyt przekonujące.
„Błyszczy” wśród modowych szaraków zdecydowanie Jarek Jakimowicz. Choć czasy, gdy plakaty z jego podobizną zdobiły ściany nad łóżkami polskich nastolatek bezpowrotnie minęły, Młody Wilk zdaje się tego nie przyjmować do wiadomości. Wytrwale pręży mięśnie w obcisłej koszulce, prezentuje pośladki w neonowych kąpielówkach. W zamiłowaniu Jarka do mocnego różu widać wpływ jego byłej dziewczyny, Joli Rutowicz.
Ale kolonistki i tak wolą Mroczków. Ci nie muszą zabiegać o fanki, mogą sobie więc pozwolić na bardziej konserwatywny ubiór. Bliźniacy pamiętają najwyraźniej czasy, gdy mama przygotowywała im na wyjazdy gotowe seciki. Niby nie takie same, a jednak podobne. Jak Rafałek zielone spodenki i koszulka polo w paseczki, to Marcinek pomarańczowe spodenki i góra w krateczkę. A dziewczyny i tak piszczą i ustawiają się w kolejce po zdjęcie czy autograf.
Gwiazdy, których serialowa kariera jeszcze się rozwija, stawiają na sieciówki. Cud, że obyło się bez skandalu „dwie takie same sukienki z Zary na czerwonym dywanie”. Na szczęście jest światełko w tunelu nudy, w osobie Iwony Węgrowskiej. Czy to w błyszczącej tubie i szpilkach o 9 rano na śniadaniu, z pełnym makijażem, czy w przyciasnym w górnej partii kostiumie na plaży, (oczywiście full make-up ) pani Iwony przeoczyć się nie da. Przy niej blado wypada nawet Edyta Olszówka, intensywnie niebieska od szalika na ramionach po czubki butów.
Międzyzdroje bywają nazywane polskim Cannes. Ale tak, jak Promenadzie gwiazd daleko do Croisette, a hotelowi Amber do canneńskiego Grand Hotelu, tak stylowi polskich gwiazd daleko do stylu tych, które odciskają swe dłonie na Lazurowym Wybrzeżu. Wiecie dlaczego?