
Znamy w redakcji parę, która na zabiegi in vitro wydała z własnego budżetu już 100 tysięcy złotych. Kolosalne, rujnujące domowy budżet wydatki. Wczoraj na spotkaniu klubu Platformy Obywatelskiej w Jachrance pod Warszawą premier powiedział posłom, że refundacja in vitro takim parom byłaby bardzo trudna, bardzo kosztowna dla budżetu państwa. Czy warto - o tym dziś rozmawiamy.
REKLAMA
Rząd policzył, że gdyby dać prawo do refundacji in vitro wszystkim potrzebującym parom, to koszt sięgnąłby rocznie 10 miliardów złotych. To w budżecie w czasach kryzysu bardzo dużo.
Gdyby prawo do refundacji zabiegu dać parom tylko biedniejszym, to od razu pojawia się dylemat, dlaczego i jak rząd wycenia prawo do dziecka, do życia.
[Waszym zdaniem] co rząd powinien zrobić: Jeśli dać refundację wszystkim potrzebującym parom, to gdzie w budżecie uciąć, komu zabrać (tylko nie piszcie, że urzędnikom i biurokracji, bo to się od kilkunastu lat nie udaje i jest mało realne). Jeśli zaś refundować tylko część zabiegów, to według jakiego klucza? Tylko pierwsze in vitro? Według progu dochodowego? Geograficznie tam, gdzie rodzi się w Polsce najmniej dzieci?
Czy może państwo [Waszym zdaniem] in vitro nie powinno refundować.