Mit o tym, że internet alienuje ludzi i niszczy relacje społeczne, to jedna z największych teorii spiskowych XXI wieku. Poznawanie osób nigdy nie było łatwiejsze, a z każdym kolejną platformą jest to jeszcze prostsze. W tym momencie niezwykle popularnym narzędziem są wyspecjalizowane grupy na Facebooku gromadzące tysiące osób.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Kiedyś były ogłoszenia matrymonialne w gazetach, potem czaty internetowe i Nasza-klasa, a jeszcze niedawno portale randkowe. Teraz najpopularniejszym i najbardziej przystępnym narzędziem do poszukiwań drugiej połówki jest nie Tinder, a Facebook. Spora część ruchu w tym serwisie ma miejsce właśnie na grupach - przejęły funkcję forów internetowych. Każdy może założyć grupę na każdy temat np. skupiające fanów filmów, wędkarstwa lub po prostu stworzyć przystań dla samotnych dusz.
Świntuszki z Facebooka
Grup matrymonialnych jest zatrzęsienie, a liczba użytkowników robi wrażenie. "Szukam chłopaka/dziewczyny" - 73 tysiące członków, "SAMOTNE KOBIETY POZNAJA SAMOTNYCH PANÓW" - 55 tysięcy, "POZNAJMY SIĘ Samotni w sieci przyjaźń, miłość, randki" - 39 tysięcy, a to i tak tylko jedne z wielu. Wiadomo, że spora część to fałszywe konta lub bierni użytkownicy ("Lubię patrzeć na posty" - napisała mi jedna z użytkowniczek), jednak reszta spędza tu pewnie z pół dnia. Wiem to, bo po dołączeniu mam całą tablicę zapchaną postami właśnie z tych grup.
Dominują erotyczne zabawy i rebusy, dwuznaczne teksty, przaśne grafiki i dużo, naprawdę dużo, emotek. Piszący, to takie śmiejące się pod nosem świntuszki - takie wrażenie sprawiają niektóre komentarze. Wyobrażasz sobie nieopierzoną młodzież? Po części masz rację, ale na grupach są też starsi użytkownicy. Dorośli ludzie w internecie wręcz dziecinnieją i nawet jeśli poza Facebookiem są śmiertelnie poważni, to na grupach przeżywają drugą czy tam trzecią młodość. Nie tylko faceci są zbereźni, panie również nieźle obalają stereotypy.
Każde miejsce do znalezienia miłości jest dobre
Nie samym świntuszeniem żyją grupy. Jest też rzecz jasna typowy, czasem nieudolny flirt i rasowe ogłoszenia matrymonialne z oczekiwaniami i zdjęciami, których nie będę załączał, by uszanować prywatność tych osób (większość grup jest zamkniętych), ale bez problemów się tam dostaniemy odpowiadając na pytania w stylu "Od jakiego czasu jesteś samotny?". Część osób nie pisze na samej grupie, ale wysyła prywatne wiadomości. Widziałem też facebookowe wydarzenie czyli zorganizowane spotkania dla samotnych serc - ale w realu.
Specjalistów od social media ta sytuacja nie dziwi. – Nie jest to trend sam w sobie, tylko ogólna tendencja do korzystania z mediów społecznościowych i innych form dostępnych przez internet. Im młodsi ludzie, tym większy odsetek funkcjonuje już tak samo w realu, jak w wirtualu, a może w tym drugim sprawniej – tłumaczy socjolog Julita Czernecka z Uniwersytetu Łódzkiego. – Dlatego każdy obszar życia rozwija się w sieci. Nie ma powodów, dla których poszukujący drugiej połowy mieliby nie korzystać z uwarunkowań jakie Facebook czy inna społecznościówka daje – uzupełnia ekspertka.
Na Facebooku są też miliony ludzi, więc jest w czym wybierać. Jego monopol zatacza coraz szersze kręgi, ale w przypadku grup, Mark Zuckerberg i spółka nie robi tego celowo - po prostu dał narzędzie, a ludzie dalej sobie poradzili i stworzyli swoje nowe, małe światy. Przeglądając to, co się tam dzieje, co ludzie piszą, jak piszą, co wrzucają, można poczuć się jak Alicja w Krainie Czarów.
S@motność w sieci
Napisałem posty z pytaniem czy ktoś znalazł w końcu tę słynną miłość. Na wielu grupach zostały zignorowane w gąszczu spamu, ale na "Szukam chłopaka/dziewczyny" odpowiedziało mi sporo osób. Pierwszy szok: mało osób poznało tam drugą połówkę lub chociażby umówiło na randkę (a społeczność liczy tysiące użytkowników, którzy co chwilę coś wrzucają). Drugi szok: na grupie siedzą przede wszystkim dzieciaki i to przedstawiciele minimalnego progu do założenia na Facebooku. Odpowiedziały mi dwie... 13-stolatki (ja w tym wieku to szukałem tazosów w czipsach, a nie miłości).
Druga dziewczyna nie miała już tyle szczęścia.
Jednak sporo osób nie znalazło nawet namiastki partnera. 16-letni Bartek pisał mi, że raczej nie ma szans na znalezienie kogoś na poważnie. – Są faktycznie osoby, które szukają takich związków, lecz większość z nich chce się tylko przelizać, poprzytulać, potrzymać za rękę i tyle. To są wciąż dzieci, które nie wiedzą czym jest miłość – napisał mi nastolatek.
I podsyła mi na dowód zrzut ekranu z typowym ogłoszeniem.
Na "dorosłych" grupach zbytnio się to nie różni, ale za to jest wrzucanych więcej zdjęć selfie. Może to też wynika z miłości samej w sobie, jako tej, którą trudno znaleźć. Nie wszyscy się tym przejmują: "Zobacz na mnie, jak myślisz? XD Pewnie, że nie, ale znalazłem dużo koleżanek" – napisał jeden z członków grupy.
"Szukałam od wakacji. 2 miesiące temu znalazłam mega przyjaciela, na którym można polegać i aktualnie mamy taki początek w związku. Lepiej szukać na żywo, aczkolwiek czasami się udaje na grupach."
Daria
"To było tak, że najpierw pisałam z takim jednym i spotkaliśmy się po dwóch tygodniach. Byliśmy razem przez miesiąc, ale powiedział, że znalazł inną i nie utrzymujemy stałego kontaktu."
Bartek
"Fakt, wszedłem na grupę w poszukiwaniu miłości. Jednakże wystarczyło przewinąć w dół i już wiedziałem, że to się nie uda. Zapytasz pewnie dlaczego? Otóż dlatego, że w większości są to dzieci, które "wymagają" czegoś od swojego partnera. Tak naprawdę kulturka zaczyna się na grupach gdzie miłości szukają osoby dojrzale, po 30-stce."