Ponad 55 tys. osób ukarano na mocy przyjętej przez PiS tzw. ustawy deubekizacyjnej, co do której są poważne wątpliwości, czy została uchwalona zgodnie z prawem. Wiele z nich to renciści, wdowy, sieroty lub osoby niepełnosprawne, które nie miały nic wspólnego z PRL. Decyzją MSWiA obniżono im świadczenia społeczne, a na rozpatrzenie odwołania trzeba długo czekać, co stawia te osoby w bardzo trudnej sytuacji życiowej. Co na to ministerstwo spraw wewnętrznych? Tłumaczy, że się stara, aby każdego wysłuchać...
O sposobie stanowienia prawa przez PiS wiele już powiedziano. Metodę, którą przyjęła partia Jarosława Kaczyńskiego, nazywa się walcem sejmowym. Ustawy są przyjmowane głównie nocą, z naruszeniem regulaminu Sejmu, przechodzą tylko poprawki partii rządzącej, a poprawek opozycji nikt nie słucha. Zmiany do ustaw są dostarczane posłom np. kilkanaście minut przed głosowaniami. Większość sejmowa jest kompletnie głucha na opinie ekspertów, doradców z Biura Analiz Sejmowych, a nawet obywateli.
Tzw. ustawa deubekizacyjna jest szczególnie jaskrawym przypadkiem prawnego chuligaństwa partii rządzącej. Po pierwsze dlatego, że “przyjęto” ją podczas pamiętnego posiedzenia Sejmu w Sali Kolumnowej, które odbyło się 16 grudnia 2016 r. Kilka tygodni temu zwrócił na to uwagę sędzia Igor Tuleya, nakazując prokuraturze wznowienie śledztwa w tej sprawie. W jego ocenie, są poważne wątpliwości, czy głosowania na tamtym posiedzeniu odbyły się zgodnie z prawem, a więc czy są legalne. Sam sędzia złożył też zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa składania fałszywych zeznań przez polityków PiS w tej sprawie.
Po drugie, ustawa deubekizacyjna pokazuje mnóstwo złych cech większości sejmowej. To brak empatii i zrozumienia. Skutki tej ustawy dotykają osoby, które nie miały nic wspólnego z systemem represji w PRL. Cierpią przez nią wdowy, sieroty, osoby niepełnosprawne. Brakuje im na leki, na jedzenie i inne podstawowe potrzeby, bo arbitralnie ukarano je obniżeniem świadczeń społecznych.
Państwo powinno pomagać takim osobom, włączać je do życia społecznego, a ustawa deubekizacyjna sprawia, że są jeszcze głębiej wykluczane. Ta ustawa powoduje rażącą niesprawiedliwość społeczną i doprowadziła do wielu tragedii, w tym samobójstw osób, które dotyczy nowe prawo. Ta ustawa łamie podstawowe zasady demokratycznego państwa prawa: o tym, że w Polsce prawo nie działa wstecz i nie obowiązuje odpowiedzialność zbiorowa.
Przez ostatnie miesiące w mediach podawano wiele przykładów niesprawiedliwości społecznej, do których przyczyniła się PiS-owska ustawa. Rodziny osób, które w myśl ustawy objęto deubekizacją, otrzymywały decyzję o obniżeniu rent, które stanowiły ważną część ich skromnych budżetów domowych. Ustawą “trafiono” np. byłych sportowców, którzy nie mieli nic wspólnego m.in. z SB lub wywiadem, ale pracowali na oficjalnych etatach np. w jednostkach wojskowych - bo takie wtedy były realia. Cierpią osoby, które korzystały np. z rent. Dziś, w świetle ustawy, ponoszą konsekwencje za bycie pracownikami komunistycznego aparatu represji.
Wstrząsająca jest historia byłego żołnierza Armii Krajowej i powstańca warszawskiego, którego ukarano obniżeniem renty, bo w PRL przepracował kilka lat w… przychodni Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tak właśnie działa ustawa wymyślona przez PiS. Jest jak brzytwa, którą Jarosław Kaczyński i jego ludzie tnie na ślepo, karząc osoby, które nie były w żaden sposób związane z aparatem bezpieczeństwa PRL.
W ustawie okazano odrobinę litości osobom, którą objęło nowe prawo i dano im możliwość odwołania od decyzji o obniżce świadczeń do dyrektora Zakładu Emerytalno-Rentowego w MSWiA. Wspólnie z grupą posłów (pełną listę sygnatariuszy interpelacji znajdziecie TUTAJ) zapytałam więc ministra, jaka jest skala zjawiska. Ile osób dotknęła ustawa deubekizacyjna? Ile osób się odwołało? Czy ich prawo do niezwłocznego rozpatrzenia decyzji jest szanowane?
Pod odpowiedzią resortu spraw wewnętrznych i administracji podpisał się wiceminister Jarosław Zieliński. Jest ona kuriozalna i pokazuje, jak bardzo ludzie PiS są oderwani od rzeczywistości i ile mają w sobie pogardy do “suwerena”, którego oficjalnie nad wyraz mocno szanują.
Do końca grudnia ub.r., w ramach ustawy deubekizacyjnej Zakład Emerytalno-Rentowy MSWiA wydał dokładnie 56 544 decyzje o ponownym ustaleniu wysokości emerytury policyjnej, policyjnej renty inwalidzkiej oraz policyjnej renty rodzinnej. Jeżeli ustawa objęła osobę pobierającą jednocześnie emeryturę i rentę, wysokość obu świadczeń ustalano od nowa. Od decyzji ZER MSWiA odwołało się 24 861 osób, czyli prawie połowa!
Zgodnie z prawem, od decyzji o obniżeniu świadczeń można się odwołać. Jeśli odwołanie nie zostanie uznane, a co za tym idzie, uchylone w całości lub zmienione w części, sprawa musi zostać skierowana do sądu. W tym wypadku, sprawy rozpatruje Sąd Okręgowy Wydział XIII Ubezpieczeń Społecznych w Warszawie. Tutaj zaczynają się kolejne schody związane z radosną twórczością prawną PiS. Bo, jak wyliczył minister Zieliński, do dnia 28 grudnia 2017 r. z MSWiA do sądu przesłano dotychczas tylko... 4878 odwołań z blisko 25 tys., które wpłynęły do ministerstwa.
Tłumaczenia wiceszefa resortu spraw wewnętrznych i administracji są kuriozalne. Minister tłumaczy, że wg prawa “niezwłocznie” nie oznacza “natychmiast”. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że PiS najpierw stworzył bardzo krzywdzące, niesprawiedliwe społecznie prawo, a przy okazji zrobił dużo, aby utrudnić odwołanie od decyzji opartej na fatalnych przepisach.
W piśmie MSWiA czytamy też, że “organ emerytalny (czyli Zakład Emerytalno-Rentowy) dokłada wszelkich starań, by wszelkie złożone odwołania były przekazane do sądu tak szybko, jak to możliwe”. Mamy tu zatem doskonały przykład wcielenia w życie zasady “spiesz się powoli”. Nie mówiąc już o tym, że PiS po raz kolejny pokazuje, jak bardzo nie szanuje polskiego wymiaru sprawiedliwości. Bo tylko tak można określić stworzenie mechanizmu, który pozwala zasypać jeden wydział sądowy dziesiątkami tysięcy spraw Polaków w sprawie decyzji podjętych na mocy ustawy deubekizacyjnej.
Prawo przyjęte przez większość sejmową narusza podstawowe poczucie honoru i godności wielu Polaków. Wśród osób, które objęło nowe prawo, są np. byli funkcjonariusze służb mundurowych demokratycznej Polski, którzy mieli marginalne epizody np. nauki w szkołach dla funkcjonariuszy jeszcze w czasach PRL. Oni służyli Polsce i byli dumni z tego, że mogli dbać o bezpieczeństwo państwa.
To głęboko niegodne, aby osoby starsze, chore, niepełnosprawne, będące w trudnej sytuacji, karać bez żadnych podstaw i utrudniać im odwołanie od niesprawiedliwej decyzji ministerstwa.