Adam Bielecki zdradził, co by się stało, gdyby wraz z grupą ratowników postanowili wyruszyć po Tomka Mackiewicza. Wystąpiłoby ogromne ryzyko zagrożenia życia uratowanej Elisabeth Revol, która w wyniku poważnych odmrożeń nie byłaby w stanie poradzić sobie z trudnymi warunkami panującymi na Nanga Parbat.
Akcja ratunkowa na Nanga Parbat to jeden z najważniejszych tematów ostatnich miesięcy. W wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej”, wchodzący w skład grupy ratunkowej Adam Bielecki wyjawił, że w zaistniałej sytuacji nie było możliwości zostawienia Francuzki Elisabeth Revol i wyruszenie po Tomka Mackiewicza, który został na wysokości ok. 7300 m.
— Gdybyśmy zostawili Eli i poszli po Tomka, ona by umarła. Nie mogliśmy jej zostawić, nie przeżyłaby nocy. Nie była w stanie schodzić sama, a nie mieliśmy namiotu, śpiwora, niczego poza maszynką do gotowania, co moglibyśmy jej zostawić. A Eli nie byłaby w stanie obsłużyć kuchenki zamarzniętymi dłońmi. Wyruszenie po Tomka skazałoby Eli na śmierć - powiedział Bielecki.
Bielecki podkreślił, jak skrajnie trudne byłoby to zadanie. — Dochodzimy do Tomka i co dalej? Musielibyśmy go znosić. A dwie osoby, bez zasobów, nie są w stanie tego zrobić. To fizycznie niewykonalne. Nikt w tych warunkach i okolicznościach nie dałby rady - mówi Bielecki.
Decyzja o niewyruszeniu po Mackiewicza nie została podjęta wyłącznie przez grupę ratunkową. — Nie decydowaliśmy sami, skontaktowaliśmy się z kierownikiem akcji Jarkiem Botorem. On konsultował się z bazą pod K2, z Krzyśkiem Wielickim. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że musimy się skupić na ratowaniu Eli - dodał himalaista.
Przypomnijmy, że Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol utknęli na Nanga Parbat. Dzięki akcji ratunkowej Adama Bieleckiego, Denisa Urubko, Piotra Tomali i Jarosława Botora, udało się sprowadzić Revol do bazy C1, która znajdowała się na wysokości ok. 4850 metrów. Niestety tylko do tej wysokości mógł dolecieć Jahanzeb Quazi helikopterem. Niestety z racji fatalnych warunków atmosferycznych, nie było szans na osiągnięcie do pułapu 6000 metrów. Wówczas wzrosłaby szansa uratowania Tomasza Mackiewicza.
Ostatecznie Elisabeth Revol została zabrana śmigłowcem do Islamabadu, gdzie odebrał ją francuski ambasador. Trafiła do miejscowego szpitala z odmrożeniami dłoni oraz stopy. Po kolejnych przenosinach do Francji, obecnie trwa walka, aby nie dopuścić do amputacji odmrożonych kończyn Francuzki.