O najnowszym skandalu dotyczącym molestowania w Kościele pisze m.in. Tomasz Terlikowski. Według doniesień z Ameryki Południowej, papież Franciszek miał być powiadomiony o przypadkach pedofilii w chilijskim Kościele już w 2015 roku. Trzy lata później twierdził jednak, że nic o sprawie nie wiedział.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Juan Carlos Cruz to jedna z ofiar molestowania przez księdza Fernando Karadimę. Twierdzi, że poinformował papieża Franciszka o tym, iż biskup Juan Barros chroni księży, którzy molestują dzieci. – Jeśli zarzuty ukrywania molestowania się potwierdzą, papież Franciszek może mieć poważne wizerunkowe kłopoty – napisał Terlikowski w portalu malydziennik.pl
Według informacji Associated Press, papież Franciszek już w 2015 roku dostał list, w którym graficznie i ze szczegółami miało być przedstawione to, jak molestowani byli chłopcy przez księdza Fernando Karadimę i jak ukrywali to kościelni hierarchowie w Chile. To sprzeczne z tym, co mówił papież Franciszek na pokładzie samolotu, że nie ma dowodów na winę biskupa Barroso i nikt nie dostarczył zeznań ofiar. Papież dodawał, że studiował sprawę i "czeka na dowody, by zmienić zdanie". Jak zapewnia Franciszek, przyjmuje politykę "zera tolerancji w sprawie pedofilii".
Jednak informacje, na które powołuje się Terlikowski, mają rzucać nowe światło na tę sprawę. Członkowie Papieskiej Komisji Ochrony Nieletnich twierdzą, że wysłali delegację do Rzymu i tam wręczyli list Juana Carlosa Cruza ws. Karadimy i biskupa Barroso kardynałowi Seanowi O'Malleyowi, który odpowiada w Watykanie za te sprawy. Ten miał zapewniać, że list trafi do papieża. Później O'Malley informował Cruza, że papież Franciszek otrzymał ośmiostronicowy list, w którym było opisane wykorzystywanie seksualne przez ks. Karadimę. Informacji tych na razie nie skomentował ani Watykan ani kardynał O'Malley.