
To najlepszy film Guillermo del Toro od czasu "Labiryntu Fauna", mocny kandydat do tegorocznego Oscara w najważniejszej kategorii (w sumie ma 13 nominacji!) i idealny wybór na Walentynki w kinie. "Kształt wody" jest wspaniałą i odważną baśnią dla dorosłych. Nie w każdym filmowym romansie między człowiekiem a potworem pokazana jest konsumpcja tejże miłości.
Zauważyliście, że miłość między przeciwieństwami to temat, który istnieje w kulturze od zarania dziejów? Od "Romea i Julii" zbyt wiele się nie zmieniło i tolerancja inności wciąż jest na wagę złota. "Kształt wody" idzie o krok dalej niż "Piękna i Bestia" czy nawet "Edward Nożycoręki" i nie tylko traktuje o miłości partnerów z różnych gatunków, ale pokazuje, jakby to faktycznie mogło wyglądać.
Kiedy już w pierwszej scenie główna bohaterka masturbuje się w wannie, wiemy, że nie trafiliśmy do świata Disneya, ale dorosłych. Oczywiście "Kształt wody" nie jest filmem dla zboczeńców, ale lekka erotyka jest niezbędnym dodatkiem do opowiedzenia historii, którą potem zapamiętamy. Osobiście, przez cały seans czułem magię Fabryki Snów i dawno hollywoodzki film nie wprowadził mnie w tak błogi nastrój - nawet przereklamowane "La La Land".
