
Irving był cenionym znawcą II wojny światowej, wielu historyków go szanowało, również w Polsce. "To najlepszy i najwybitniejszy znawca historii II wojny światowej. Badacz, dla którego miarodajne są źródła, a nie poglądy historiografii, opinie kolegów czy wrzask mediów. Człowiek któremu z racji ogromnych zasług: zebrania lub odtajniania i udostępniania kluczowych dokumentów III Rzeszy, czapką buty czyścić trzeba. Historyk tej miary ma prawo napisać i powiedzieć wszystko” – to opinia nieżyjącego już prof. Pawła Wieczorkiewicza z Uniwersytetu Warszawskiego.
"– A kto twierdzi, że Auschwitz to Disneyland dla turystów? - pytamy.
– Ja, bo oburza mnie zarabianie pieniędzy na obozie koncentracyjnym. Oburza mnie sprzedawanie hot dogów tam, gdzie cierpieli ludzie.
– A kto twierdzi, że komory gazowe w Auschwitz zbudowali po wojnie Polacy?
– Ja, bo to prawda." Czytaj więcej
Dziś, gdy przez Polskę oraz Izrael przetacza się burza z okazji znowelizowanej ustawy o IPN, z dużą siłą odżył w polskim internecie. Nagle wielu ludzi sobie o nim przypomniało. W kontekście "polskich obozów", choć to przecież zupełnie co innego. "Uważasz, że kogokolwiek za granicą można realnie ukarać za pomocą takiej ustawy?" – pyta jeden z internautów na Twitterze. "David Irving też został skazany dopiero w Austrii" – odpowiada drugi.
Kilka miesięcy temu spotkał się z nim inny brytyjski dziennikarz Bryan Appleyard. Ze znakiem zapytania postawił potem tezę, że Irving mógł zmienić zdanie na temat Holokaustu. Trudno stwierdzić, czy tak jest, bo tak twierdził również przed laty.