
Papugarnie to nowa moda w Polsce, która okupiona jest niewolą egzotycznych ptaków. Kolorowe ary i kakadu świetnie wyglądają na selfie, ale zupełnie zapominamy, że takie mini zoo prawie nie różni się od cyrków z dzikimi zwierzętami. – Papugi w tzw. "papugarniach" są traktowane jak towar mający być atrakcyjny dla zwiedzających. Pomijając kwestie światopoglądowe, czyli trzymanie w niewoli inteligentnych, dzikich zwierząt dla celów komercyjnych, problemem jest formuła działalności takich miejsc – mówi naTemat.pl aktywista Maciej Bielak.
W ciągu półtora roku powstało ponad 30 papugarnii w dużych, ale i mniejszych polskich miastach jak Stargard (prawdopodobnie pierwsza w naszym kraju), Jarosławiec czy Pobierowo. Lubimy egzotykę i bliski kontakt z naturą. Nic dziwnego, że ludzie tak garną się do niewielkich wolier, w których zamkniętych jest czasem ponad setka ptaków. Czy papugi faktycznie tam cierpią? Na zdjęciach z karmiącymi ludźmi wyglądają przecież na zadowolone.
"Termin "cierpienie" dla przeciętnego człowieka oznacza np. bicie, głodzenie czy zaniedbanie zwierzęcia, ale trzeba się zastanowić na ile rozmnażanie, trzymanie w niewoli i komercyjne wykorzystywanie ptaków, w naturze żyjących w dżunglach czy na sawannach, nie jest "cierpieniem".
To nie są udomowione zwierzęta. Oprócz faktu urodzenia w niewoli nie różnią niczym od ich dzikich przedstawicieli. Analogicznie by wyglądała sprawa, jakby ktoś w Ameryce Południe, Australii czy Afryce rozmnażał masowo np. sroki, kruki czy sowy, po czym wrzucał je na małą salę i na tym zarabiał."
Próżno szukać negatywnych recenzji tych miejsc np. na stronach na Facebooku. Przedsiębiorcy zablokowali możliwość dodawania opinii lub usuwają nieprzychylne komentarze. Dlatego przeciwnicy nowej formy rozrywki założyli na Facebooku stronę "Papugarnia - prawdziwe opinie" na której można znaleźć wstrząsającą relację z warszawskiej Papugarni Carmen, nazywanej "przybytkiem ptasiej niewoli".
W piątek po południu wybrałem się do kontrowersyjnej papugarnii Carmen przy al. Jerozolimskich w Warszawie. Pierwsze wrażenie? Nie jest tak źle, jak czytałem z opisów aktywistów w sieci, ale też nie jestem ornitologiem. Spodziewałem się dogorywających ptaków i tłumu rozwydrzonych dzieciaków gnębiących egzotycznych mieszkańców. Tymczasem panowała przyjemna atmosfera. Pary robiły sobie selfie, papugi przelatywały nad głowami, maluchy nie wydzierały się - w przeciwieństwie do skrzeczących papug.
"Papugi są tak skonstruowane, że jeśli coś im się nie podoba to odlecą i usiądą w miejscu, gdzie nikt ich nie dosięgnie. Proszę spojrzeć na te drzemiące w hali ptaki. Dlaczego śpią? Bo czują się bezpieczne.
Ptaki nie są wygłodzone, bo karmimy je wyspecjalizowaną pokarmem. Ziarna, które dają im zwiedzający to przysmak, który wkrótce uzupełnimy suszonymi owocami. Nawet dobraliśmy gatunki tak, by wszystkie mogły jeść to samo. Nie możemy sobie też pozwolić na to, by ptak był chory i np. zaraził gości. To byłby przecież dla nas koniec działalności."
