To najbardziej sensacyjny złoty medal igrzysk w Pjongczang. Mina mistrzyni mówi wszystko
redakcja naTemat
17 lutego 2018, 09:00·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 17 lutego 2018, 09:00
"Czyste szaleństwo" – zakrzyknęli komentatorzy sportowi na całym świecie. Oszołomiona jest też sama główna bohaterka. Czeszka Ester Ledecka zdobyła złoty medal igrzysk olimpijskich Pjongczang 2018 w supergigancie kobiet, zostawiając w tyle m.in. faworyzowaną Lindsey Vonn. Przy czym zawodniczka z Czech w narciarstwie alpejskim wystartowała ot tak, przy okazji. Jej specjalizacją jest bowiem... snowboard.
Reklama.
Czeszka Ester Ledecka do tej pory znana była z tego, że jest mistrzynią świata w snowboardowym slalomie równoległym. W narciarstwie alpejskim sił zaczęła próbować rok temu, ale jak dotąd nie zajmowała wysokich pozycji. Dziś w Pjongczang wystartowała nawet na pożyczonych nartach – użyczyła jej ich koleżanka Mikaela Shiffrin, która odpuściła sobie supergigant. Jak jej wyszło? Proszę zobaczyć! Mina Czeszki i głosy zadziwionych komentatorów niemieckiego Eurosportu mówią wszystko.
Czeszka pokonała trasę w czasie 1.21,11 i o 0,01 sekundy wyprzedziła Austriaczkę Annę Veith, brąz natomiast zdobyła Tina Weirather z Liechtensteinu. Jedyna startująca w tej konkurencji Polka, Maryna Gąsienica-Daniel, zajęła 26. miejsce.
Ester Ledecka jest aktualną mistrzynią świata w snowboardowym slalomie równoległym. Ten tytuł udało się jej zdobyć dwukrotnie. Nic dziwnego, że świat jest zaszokowany jej wynikiem.
Ona sama też. Na konferencji po zdobyciu medalu dziennikarze zapytali zawodniczkę, czy następnym razem nie zamierza czasem spróbować sił w windsurfingu. "Czemu nie" – odpowiedziała.
Ester Ledecka pochodzi ze znanej czeskiej rodziny sportowo-muzycznej. Jej tata Jan Ledecky, to znany w Czechach muzyk i kompozytor. Jej dziadek Jan Klepac to natomiast dwukrotny medalista w hokeju z lat 60.