
Kiedyś babki mówiły, że jak coś się psuje w związku, to trzeba naprawić. A dziś młodzi pewni swego powtarzają: po co mamy naprawiać, skoro już wiemy, że poszczególne elementy do siebie nie pasują. I się rozchodzą, choć czasem od ślubu nie minął jeszcze nawet rok. A by się rozwieść wystarczy pół godziny.
Piętno rozwodnika
Marcinowi jest dziś trudno powiedzieć, dlaczego po kilku miesiącach małżeństwa wszystko się tak nagle zepsuło. Bo zapowiadało się naprawdę dobrze. Poznali się na Naszej-klasie. Wpadła mu w oko, zaczepił ją. Wymienili kilka wiadomości, ale nie chciała dać się zaprosić na kawę. Niedługo potem Marcin dodał nowe zdjęcie profilowe. – Chyba podziałałem na jej zmysły, bo od tego momentu sama zaczęła do mnie pisać – opowiada. Bo Marcin jest atrakcyjnym mężczyzną. Wysoki, dobrze zbudowany. Bez trudu mógłby oczarować niejedną kobietę. Ale on nie ma natury uwodziciela.
Rozmowy były krótkie i wiecznie pretensjonalne. Kłóciliśmy się o drobne rzeczy, które w jej oczach były bardzo ważne. Problemy? Przecież każda para je ma, a nasze były typowe dla młodych i tych starszych małżeństw. O kompromisie nie było nawet mowy, bo ciągle się mijaliśmy w naszych potrzebach i poglądach. Uciekała przede mną i czymś, co po ślubie nazywa się dorosłym, wspólnym życiem. Myślała, że po ślubie w życiu coś się zmienia, a w rzeczywistości poza nazwiskiem i zamieszkaniem razem na stałe – nic.
Trafił do niej od mamy
Kolega na zaproszeniach ślubnych narysował im grafikę: młoda para na białym koniu. Mieli być tak szczęśliwi jak ci z obrazka. Poznali się na studiach. Mieli po 21 lat. Po trzech latach się pobrali. – Nasze małżeństwo łącznie trwało dwa lata. Związek – pięć – precyzuje Monika. Do ślubu nikt ich nie zmuszał. Wręcz przeciwnie: rodzice pytali, czy są pewni, byli przecież jeszcze tacy młodzi.
Dużo czasu musiało minąć, bym pogodziła się z utraconymi planami, tożsamością. Kobiety przecież zmieniają nazwisko. Muszą zbudować się na nowo, bo tracą rodzinę, w która weszły, przyjaciół. To duży kryzys z depresją w tle.
Później i na chwilę
Młode pary coraz później się pobierają, a potem szybciej decydują na rozwody. – Zwlekamy do momentu usamodzielnienia się, czyli najpierw studia, potem kariera zawodowa. A ten moment wstępowania w związek małżeński jest odraczany na kolejny etap życia. Na dzień dzisiejszy to już mężczyźni dobiegają prawie do 29 roku życia, a dla kobiet jest to pewnie 27-28 lat – mówi nam doktor Dorota Kałuża-Kopias z Zakładu Demografii i Gerontologii Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego. I zwykle te związki nie wytrzymują zbyt długo. Taka tendencja jest w widoczna mniej więcej o 2015 roku.
Pasowali tylko do swoich wyobrażeń
30-letni Staszek zawsze chciał szybko zostać ojcem. Długo nie zwlekał, kiedy poznał Magdę. Uklęknął i się oświadczył. – Normalne było, że ona chce wziąć ślub, więc się oświadczyłem. Ale nikt nas do tego nie zmuszał – zastrzega. Szybko na świecie pojawiła się ich córka. I to dla jej dobra postanowili się rozstać, choć małżeństwem są tylko trzy lata, parą – pięć. – Nasza 2,5-letnia córka jeszcze nie wszystko kojarzy, choć oddziałuje na nią to, że się kłócimy – przyznaje Staszek.
Mnie idealnie pasował jej obrazek, chciałem mieć z nią dziecko. I myślę, że ja tez idealnie pasowałem do jej wyobrażenia tego, jak powinien wyglądać ojciec.
