Członkowie Komitetu Obrony Demokracji zawiadomili prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez Mateusza Morawieckiego. Chodzi o artykuł, który szef polskiego rządu w grudniu opublikował na łamach "Washington Examiner". W jego treści tłumaczył, dlaczego rząd Prawa i Sprawiedliwości zdecydował się na "reformę" sądownictwa.
W zawiadomieniu o możliwości popełnienia przestępstwa członkowie KOD napisali, że zdecydowali się na ten ruch ze względu na "liczne wypowiedzi Mateusza Morawieckiego, w których dopuszczał się ataków na konstytucyjne organy Rzeczypospolitej (...)". Dalej wspominają o "atakach na poszczególnych sędziów pełniących służbę w tych organach". A także o "wypowiedziach dla zagranicznych mediów oraz polityków, w których działał na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej". Pod dokumentem złożonym do Prokuratury Krajowej w Warszawie podpisał się m.in. szef KOD Krzysztof Łoziński, a także inni członkowie zarządu głównego, w tym: Magdalena Filiks, Jarek Marciniak, Aleksandra Solecka, Małgorzata Lech-Krawczyk.
W artykule premier przekonywał, że w czasie obrad Okrągłego Stołu generał Wojciech Jaruzelski dostał zgodę i obsadził w sądach III RP komunistycznych sędziów, którzy do dzisiaj pociągają za sznurki w wymiarze sprawiedliwości. W taki sposób szef rządu uzasadniał sens przejmowania sądów przez Prawo i Sprawiedliwość. "Sędziowie ci dominowali w naszym wymiarze sprawiedliwości przez kolejne ćwierć wieku. Niektórzy z nich wciąż pracują (...) Do dzisiaj elitarna rada złożona z 25 osób, zdominowana przez 15 sędziów szczebla apelacyjnego i wyższego, nominuje wszystkich sędziów, w tym ich własnych następców" – ocenił premier Mateusz Morawiecki.
Szybka reakcja sędziów
Polscy sędziowie natychmiast odnieśli się do słów premiera Morawieckiego, którymi w grudniu podzielił się z czytelnikami "Washington Examiner" (a które cytowały również polskie media).
"Rozpowszechnianie w prasie zagranicznej nieprawdziwych stwierdzeń, podważających autorytet organów państwa, nie przystoi szefowi rządu RP, szkodzi wizerunkowi kraju i krzywdzi tysiące uczciwych sędziów" – napisali sędziowie SN w specjalnej uchwale.
– To są kłamstwa i pomówienia, które kwalifikują się do zastosowania art. 212 kodeksu karnego, czyli kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję (...) o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności – cytował w rozmowie z naTemat rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa, sędzia Waldemar Żurek.
"Sędziowie są przypisywani do spraw przez bliskich współpracowników bez kontroli społecznej. Przyjaciele robią sobie przysługi. Na przeciwników spada zemsta. Łapówki są wymagane w niektórych z najbardziej lukratywnych spraw. Postępowania bywają przeciągane. (...) Sędziowie zdarzali się być dostępni dla osób z politycznymi wpływami lub grubym portfelem".