
Czy to Andrzej Duda odpowiada bezpośrednio za fatalny stan naszych stosunków dyplomatycznych z USA? Okazuje się, że prezydent RP w kluczowym momencie narastającego sporu wokół ustawy o IPN odmówił rozmowy z sekretarzem stanu USA Rexem Tillersonem. Zostało to bardzo źle przyjęte za oceanem.
REKLAMA
Prezydent jeszcze w trakcie kampanii obiecywał, że Polska wstanie z kolan, że nie będzie się przed nikim korzyć, że jako prezydent będzie walczył o to, żeby nasza ojczyzna była traktowana poważnie. Niestety, wszystko wskazuje na to, że Andrzej Duda wybrał najgorszy z możliwych sposobów na udowodnienie tezy, iż Polska z kolan już wstała. Na krótko przed podpisaniem ustawy o IPN Duda odmówił odebrania telefonu od szefa amerykańskiej dyplomacji. Uznał, że Rex Tillerson ma za niską rangę, by rozmawiać z prezydentem Polski.
Teoretycznie prezydent Duda miał rację. W protokole dyplomatycznym są odpowiednie zapisy mówiące o tym, że rozmowy prowadzą ze sobą urzędnicy równi rangą, minister z ministrem, premier z premierem, prezydent z prezydentem. Tillerson, będący szefem dyplomacji USA powinien rozmawiać z Krzysztofem Szczerskim. Problem w tym, że to Andrzej Duda chwilę później miał podpisać ustawę o IPN, a nie jego doradca.
Co ciekawe, jak wskazuje portal Wirtualna Polska, prezydent Duda nie miał wcześniej problemu z rozmową z niższym rangą Tillersonem i nie zrzucał prowadzenia dialogu na barki swojego doradcy. Spotkanie takie odbyło się w styczniu i według Departamentu Stanu już wówczas szef amerykańskiej dyplomacji zwracał uwagę na to, że nowa ustawa o IPN budzi ostry sprzeciw środowisk żydowskich. Czy zatem Duda domyślił się, czego należy się spodziewać podczas rozmowy telefonicznej i dlatego nie zdecydował się na odebranie telefonu?
Będzie kolejne dementi z MSZ?
Konsekwencje mogą być poważne. Dziś rano Onet podał informację, że prezydent Duda i premier Morawiecki trafili na czarną listę osób, które nie mają wstępu do Białego Domu. Choć wiceszef MSZ zdementował tę informację, to informatorzy, do których dotarli i polscy, i amerykańscy dziennikarze potwierdzają wcześniejsze doniesienia. Andrzej Duda zabiegał o wizytę w Białym Domu w maju tego roku. Jeśli spotkanie nie dojdzie do skutku, to dementi wiceministra Bartosza Cichockiego okaże się nie warte funta kłaków.
Konsekwencje mogą być poważne. Dziś rano Onet podał informację, że prezydent Duda i premier Morawiecki trafili na czarną listę osób, które nie mają wstępu do Białego Domu. Choć wiceszef MSZ zdementował tę informację, to informatorzy, do których dotarli i polscy, i amerykańscy dziennikarze potwierdzają wcześniejsze doniesienia. Andrzej Duda zabiegał o wizytę w Białym Domu w maju tego roku. Jeśli spotkanie nie dojdzie do skutku, to dementi wiceministra Bartosza Cichockiego okaże się nie warte funta kłaków.
źródło: wp.pl
