
Tydzień temu zasypała go lawina. Dziś lekarze przyznali, że holenderski książę Johan Friso może nigdy nie wybudzić się ze śpiączki. To przykład tragedii w górach, której można było uniknąć.
REKLAMA
Friso zjeżdżał na nartach nieoznaczonym szlakiem w pobliżu austriackiego kurortu Lech, gdy nagle osunęła się na niego długa na kilkadziesiąt metrów lawina.
Księciu towarzyszył Florian Moosbrugger, właściciel hotelu, w którym członkowie holenderskiego
dworu zwykli spędzać zimowe wakacje. Mężczyzna utrzymał się na powierzchni dzięki poduszkom powietrznym, które zdążył odpalić, gdy uderzyła w nich ściana śniegu. - To podstawowy element wyposażenia. Błyskawicznie zwiększa naszą objętość i sprawia, że jesteśmy wypychani spod lawiny. W Polsce ratowała życie we wszystkich przypadku z wyjątkiem jednego, a i tak tylko dlatego, że na tamtą osobę zeszła lawina wtórna – tłumaczy naTemat ratownik TOPR, Jakub Hornowski.
Moosbrugger szybko odzyskał świadomość i zaczął szukać przysypanego Friso. Znalezienie go nie zabrało mu wiele czasu dzięki specjalnemu brzęczykowi, który nosił książę, ale przebicie się przez 40 cm śniegu było już trudniejsze. Nim do akcji wkroczyli ratownicy, minęło około 20 minut.
- Statystyki są takie: przy 15 minutach szanse na przeżycie wynoszą 80 proc. Po godzinie spadają do poniżej 20 proc. Każdy przypadek jest jednak indywidualny, liczy się stopień zasypania, gęstość śniegu i wiele innych czynników – wyjaśnia Hornowski.
Lekarze ze szpitala w Insbrucku, gdzie trafił pogrążony w śpiączce książę, liczyli że lekka hipotermia, w którą wpadł pacjent, uchroni jego mózg. - Niestety, te nadzieje się nie sprawdziły. Brak tlenu doprowadził też do zawału serca, który trwał 50 minut – powiedział reporterom dr Wolfgang Koller. - Jego mózg jest poważnie uszkodzony. Nie możemy być dziś pewni, czy książę Friso wyjdzie kiedyś ze śpiączki – dodał.
Ostrzeżenie
Wypadek drugiego syna królowej Beatrix jest dla Holendrów nie tylko tragedią, ale i przestrogą. Co roku tysiące z nich odwiedzają alpejskie kurorty i uprawiają narciarstwo. Książę Friso robił tak od lat, lecz w pechowy piątek popełnił podstawowe błędy: nie miał wymaganego wyposażenia i zboczył ze szklaku lekceważąc ostrzeżenia o czwartym stopniu zagrożenia lawinowego. - W takich warunkach w zasadzie niemożliwa jest jakakolwiek aktywność górska, jest to zbyt niebezpieczne i po prostu trzeba sobie odpuścić – uważa ratownik TOPR.
„Austrian Times” pisze, że w poprzednich latach zaledwie 150 Holendrów kupiło ciężkawe i nieporęczne plecaki anty-lawinowe z poduszkami powietrznymi. Tymczasem tylko w pierwszy poniedziałek po tragedii nabyło je aż 30 osób.
Zakochani ponad wszystko
Książę Friso to jedna z najbarwniejszych postaci postaci z holenderskiego dworu. 43-letni ekonomista zajmował drugie miejsce w kolejce do tronu.Ale z powodu miłości nigdy nie zostałby królem.
W 2003 roku książę ogłosił swoje zaręczyny z Mabel Wisse Smit, uznaną politolożką, która zajmowała się m.in. pomaganiem dziecięcym ofiarom wojny w Bośni. Narzeczona wydawała się idealna tak rodzinie Friso, jak i zwykły obywatelom.
Wtedy jednak wybuchł skandal. Media odkryły, że w czasie studiów Smit była dziewczyną barona narkotykowego, który zginął w strzelaninie w 1991 roku. Ukochana księcia nie ukrywała wcześniej, że faktycznie spotkała parę razy owego gangstera, ale zapewniała, że była to tylko powierzchowna znajomość. Holenderski rząd uznał ostatecznie, że Mabel straciła jego zaufanie i nie zwrócił się do parlamentu o wymaganą zgodę na małżeństwo.
Książę postanowił jednak, że i tak poślubi swoją wybrankę. Stało się tak w kwietniu 2004 roku. Cena była wysoka – Friso stracił prawo do sukcesji tronu.