Czy "resortowe dzieci" to obraźliwy przydomek zarezerwowany dla przeciwników dobrej zmiany? Niekoniecznie. Przekonuje się o tym poseł Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Czabański, przewodniczący Rady Mediów Narodowych. "Super Express" informuje, że on także jest "resortowym dzieckiem".
Tomasz Czabański był dziennikarzem. Pisał dla socjalistycznego "Dziennika Ludowego", podpisując się jako "major rezerwy" przed swoim imieniem i nazwiskiem. To oficjalna przeszłość. Był jednak też informatorem służb. Gdy urodził się Krzysztof, Tomasz miał być już źródłem Urzędu Bezpieczeństwa. Zajmował się rozpracowaniem środowiska dziennikarskiego i żołnierzy Armii Krajowej.
Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego uznało go za nieprzydatne źródło informacji, ale potem znów pozostawał w ich polu zainteresowania. Dlaczego? W 1954 odpłatnie użyczył organom bezpieczeństwa swojego mieszkania. W aktach IPN są też pokwitowania odbioru 500 i 1000 zł od funkcjonariuszy MSW za współpracę.
W ostatnich latach współpracy Tomasz Czabański popadł w alkoholizm i kilkukrotnie znajdował się na leczeniu odwykowym w szpitalu. To dlatego zaniechano z nim dalszej współpracy. "Jest kompletnie pijany przez kilka dni z rzędu, w rezultacie czego odbywanie spotkań w lokalu jest wówczas niemożliwe" – pisał oficer operacyjny.
Przypomnijmy, "Resortowe dzieci. Media" to książka prawicowych dziennikarzy, w której opisano rzekome powiązania przodków znanych dziennikarzy III RP w PRL, które miały dzisiejszym gwiazdom mediów zapewnić lepszy start do kariery. Opisany w książce Jacek Żakowski wygrał w tej sprawie proces.