Na fejsbukowym profilu "Bydgoszczanie" aż się zagotowało. Oburzona autorka wpisu użyła wielu mocnych słów, komentujący dołożyli swoje. "Takich rzeczy ludzie nie widzieli nawet w stanie wojennym" – stwierdza pani Agnieszka, opisując jak dotarła do niej paczka od babci uszkodzona w wyniku rewizji. Jeden z komentujących stwierdził, że pewnie szukano tabletek wczesnoporonnych. Inni dołożyli obecnej władzy. Słusznie?
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Polityczny ton
To nie była żadna przesyłka zagraniczna. To była paczka, którą babcia pani Agnieszki wysłała z Białogardu do Bydgoszczy. W środku zaś były ręcznie robione ciasteczka. Przesyłka, owszem, dotarła. Ale uszkodzona. No i w środku brakowało części ciastek od babci, bo zostały wzięte do badań laboratoryjnych. Zaś do paczki dołączono karteczkę opatrzoną pieczęcią Kujawsko - Pomorskiego Urzędu Celno - Skarbowego z informacją, iż dokonano rewizji.
Adresatka, nie posiadając się z oburzenia, zamieściła na Facebooku na profilu "Bydgoszczanie" emocjonalny wpis. Dołączyła do niego zdjęcie karteczki od służb celno - skarbowych.
Autorka wpisu uderzyła w polityczny ton: "Dzięki naszej aktualnej władzy weszła w życie ustawa o bezkarnej rewizji paczek. Takich rzeczy ludzie nie widzieli nawet w stanie wojennym". Wyciągnęła bowiem prosty wniosek z informacji zamieszczonej na karteczce. Przeszukania dokonano bowiem na podstawie przepisów wprowadzonych w 2016 i w 2017 r., czyli już za rządów PiS. Pierwszy wspomniany dokument to ustawa o Krajowej Administracji Skarbowej, czyli nowej służbie, jaka połączyła administrację podatkową, Służbę Celną oraz kontrolę skarbową. W ustawie tej rzeczywiście mowa jest o tym, że służby KAS są uprawnione do dokonywania kontroli przesyłek pocztowych. Faktem jest, że takie ustawowe uprawnienie istniało też wcześniej, zanim rządy przejęło PiS. Wówczas jednak prawo do zaglądania do paczek miała wyłącznie Służba Celna – podatkowe służby takich uprawnień nie miały.
Na jakiej podstawie funkcjonariusze KAS mogą zaglądać do paczek? O tym mówi wspomniane wcześniej Rozporządzenie Ministra Rozwoju i Finansów z dnia 23 lutego 2017 r. (wówczas funkcję tę pełnił Mateusz Morawiecki) w sprawie sposobu wykonywania kontroli przesyłek pocztowych. W nim znajdziemy wyjaśnienie, że podstawą do kontroli może być np. zachowanie służbowego psa w pocztowej sortowni.
DZIENNIK USTAW RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
Warszawa, dnia 28 lutego 2017 r. Poz. 400
§ 4. 1. Naczelnik urzędu celno-skarbowego typuje przesyłki pocztowe do rewizji na podstawie analizy ryzyka lub wyników
kontroli dokumentów oraz kontroli wykonywanej z użyciem urządzeń technicznych lub psów służbowych.
I to nie jest tak, że kontroli podlegają wyłącznie przesyłki przychodzące z zagranicy lub wysyłane poza Polskę. Rewizja może dotyczyć także paczek krajowych.
DZIENNIK USTAW RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
Warszawa, dnia 28 lutego 2017 r. Poz. 400
§ 3. W przypadku przesyłek pocztowych, które są przemieszczane na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, kontrola
wykonywana przez naczelnika urzędu celno-skarbowego polega na:
1) kontroli dokumentów towarzyszących przesyłce pocztowej;
2) ustaleniu, czy nie zostały naruszone przepisy mające zastosowanie do towarów lub wyrobów akcyzowych;
3) rewizji przesyłki pocztowej;
4) pobraniu próbek towarów lub wyrobów akcyzowych znajdujących się w przesyłce pocztowej.
Wracając do sprawy pani Agnieszki – wielu internautów snuje podejrzenia, że po prostu w ogromnej pocztowej sortowni w miejscowości Lisi Ogon pod Bydgoszczą jakiś pies na służbie wywąchał ciasteczka w paczce i ogonem oraz szczekaniem dał znać, że w środku może być coś ciekawego.
Nie ma się więc co dziwić służbom, że zareagowały, otwierając paczkę, sprawdzając zawartość i pobierając próbki do badań. Tego co zostało w paczce pani Agnieszka już nie tknęła – ciastka były mocno pokruszone i wylądowały w koszu. Ma przy tym żal, że nikt jej nie powiadomił, iż paczka wzbudziła jakieś podejrzenia – wówczas przyjechałaby do sortowni, by uczestniczyć w rewizji. Ustawa o KAS bowiem stwierdza jasno: "Przy czynnościach tych mogą być obecni również zgłaszający, nadawca lub
odbiorca przesyłki pocztowej".
Winna "dobra zmiana"?
"Uważam, że powinny (służby KAS – przyp. red.) jakoś informować. Zwłaszcza, że mają wszystkie dane łącznie z nr telefonu na paczce. Strach się bać o przykładowe ciastka - jak były sprawdzane jeżeli chodzi o czystość i bakterie. Więc wszystko idzie do kosza chociaż i tak zostały z nich okruchy. A co w przypadku kiedy coś zepsują albo coś zginie? Nie udowodni tego nikt, bo ręka rękę myje" – skomentowała pani Agnieszka na Facebooku. A że zaczęła wpis od politycznego wniosku, to i wielu odpowiedzi o politycznym charakterze się doczekała. "Gorzej niż za komuny" – zakrzyknęło wiele osób.
Inni zwrócili uwagę, że za poprzedniego rządu też obowiązywały podobne przepisy. A poza tym – wysyłając paczkę, korzystając z usług Poczty Polskiej, akceptujemy pocztowy regulamin w tym zakresie (zaznaczmy dla porządku – ustanowiony w roku 2013). W nim zaś jasno jest określone, że w paczce przesyłać nie można - obok narkotyków czy zwierząt - także rzeczy kruchych. A tu były - no tak! - babcine kruche ciasteczka...
Z pytaniami związanymi z tą konkretną rewizją w Bydgoszczy zwróciliśmy się zarówno do Poczty Polskiej (która oświadczyła, że sprawa jest poza uprawnieniami PP), jak i do Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Toruniu (czekamy na odpowiedź).