11 marca to pierwsza w historii niedziela, gdy obowiązuje wprowadzony przez rząd Zjednoczonej Prawicy zakaz handlu w niedzielę. Planem rządzących, związkowców i biskupów było doprowadzenie do sytuacji, w której na cztery spusty zamknięte byłby wszystkie duże sklepy, a na zakupy można byłoby udać się jedynie na stacje benzynowe. Wielu polskich przedsiębiorców znalazło jednak sposób na zakpienie z nowego prawa. Chyba najbardziej spektakularnie dokonano tego w Gdańsku.
Wielka kpina z zakazu
W niedzielne popołudnie opublikowaliśmy w naTemat.pl fotoreportaż Macieja Stanika, który pokazał, jak wyglądają polskie galerie handlowe w pierwszą niedzielę, gdy obowiązuje już zakaz handlu. Zdjęcia naszego fotoreportera można było podsumować tylko stwierdzeniem, że w wielkich sklepach zapanowały pustki, jak w horrorach. Taki klimat panuje w większości galerii, ale są pewne wyjątki. Ten najbardziej spektakularny można zobaczyć w Gdańsku, gdzie w niedzielne popołudnie jedna z największych galerii... tętniła życiem
Pełne parkingi, sporo ludzi przewijających się po korytarzach - oto widok, który zastał nas po wejściu do Galerii Metropolia w Gdańsku. Wygląda ona w niedzielę zupełnie inaczej niż większość tego typu miejsc. Tu zakaz handlu trudno zauważyć. Jak to możliwe? Po co ludzie przychodzą do galerii handlowej, skoro mamy pierwszą niedzielę z zakazem handlu? Gdańszczanie bynajmniej nie odwiedzają Galerii Metropolia, by oglądać pozamykane sklepy. Znaczna część punktów jest tu bowiem otwarta i działa tak, jakby nic się w Polsce nie pozmieniało.
Gdzie na zakupy w niedzielę? Na "dworzec handlowy"!
W pierwszą niedzielę z zakazem handlu Galeria Metropolia tętniła prawie normalnym biznesowym życiem dzięki kilku względom. Po pierwsze dlatego, że jej właściciele mieli szczęście, iż postawili ją w takiej, a nie innej lokalizacji. Jeszcze do niedawna wydawało się, że popełnili błąd, bo inwestycję stworzono vis a vis najpopularniejszego miejsce na zakupy w Gdańsku, czyli Galerii Bałtyckiej. Metropolię od Bałtyckiej dzielą tylko tory kolejowe, po których kursują pociągi dalekobieżne i trójmiejska SKM-ka.
Dotąd nowa galeria przegrywała z konkurencją, która ma wyrobiony status wśród gdańszczan. Mimo że Galeria Metropolia od samego początku miała własny peron SKM, nawet ci, którzy wysiadali we Wrzeszczu na zakupy, szli raczej do oddalonej o kilka kroków Galerii Bałtyckiej. Po wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę to Galeria Metropolia okazała się jednak wygraną. Wszystko za sprawą tego peronowego położenia, które pozwoliło nadać jej status... dworca kolejowego. Jak śmieją się dziś w Gdańsku, to "dworzec handlowy".
Szefostwo gdańskiej galerii wykazało się sprytem i wykorzystało wszystkie prawne furtki pozwalające na jak najbardziej swobodne handlowanie w niedziele. Sam przyklejony do budynku peron nie wystarczył, by Galeria Metropolia stała się dworcem. Dlatego między sklepami trzeba było znaleźć miejsce na kasy biletowe i informację dla podróżnych. Wszystkie korytarzowe sofy i ławeczki przemianowano natomiast na poczekalnie. Galerię handlową w dworzec kolejowy pozwoliło też zmienić zawieszenie na ścianach rozkładów jazdy.
Nie wszyscy zaryzykowali
Choć w gdańskiej Galerii Metropolia naprawdę nagłowiono się, by handel w niedzielę mógł tam nadal kwitnąć, nie wszystkie sklepy zdecydował się na otwarcie. Bez problemu kupi się tu jedzenie, ubrania, książki, zabawki, ozdoby domowe i załatwi sprawy bankowe. Jednak na tych, którzy wybrali się na "dworzec handlowy" w celu zakupu nowych mebli, czekały przykre niespodzianki. Żaden ze zlokalizowanych tu salonów dużych sieci meblarskich nie zaryzykował z handlem w niedzielę.