Urządzenia LTI 20/20 TruCam miały zastąpić m.in. popularne Iskry, które znane były ze swoich błędnych pomiarów prędkości. Jednak zamiana na nowe mierniki laserowe niekoniecznie wyszła na dobre policji, bowiem pojawiły się już pierwsze wyroki podważające dokładność pomiaru z nowego urządzenia. Pytanie, co zamierza zrobić z tym policja.
To nie tak miało wyglądać. Policja kupiła 400 nowych radarów ręcznych, żeby pozbyć się starego sprzętu w rodzaju Rapid-1A oraz Iskra-1. Szczególnie ten drugi model znany był z absurdalnych sytuacji, w których potrafił m.in. wykazać prędkość stojącego auta.
Stąd LTI 20/20 TruCam miało być remedium na wszystkie problemy drogówki. Jest bardzo dobrze wyposażony. Posiada trzy punkty - dwa w układzie pionowym odpowiedzialne są za emisję wiązki laserowej, trzeci, znajdujący się z boku, to obiektyw kamery. U góry znajduje się wizjer optyczny, z tyłu zaś dotykowy ekran. Teoretyczny zasięg nowych radarów wynosi 1200 metrów. Jednak są pewne wątpliwości.
Dwie istotne wady nowego miernika
Aby uzyskać prawidłowy pomiar, należy dokonać go z odległości ok. 70 metrów. Można namierzyć auto z dalszej odległości, lecz powinno się utrzymać laserowy miernik do 70 metra, gdy zostanie wykonane zdjęcie. To jeden z problemów nowego miernika.
Drugim jest pomiar samochodów pokrytych lakierem metalizowanym. Producent modelu wskazał, aby nie robić pomiaru tego typu samochodom, bo dojdzie to tzw. "poślizgu wiązki", co da błąd nawet do 50 km/h.
Pierwsze przegrane w sądzie
Na LTI 20/20 TruCam policja wydała 14 mln zł. Wydatek powinien się zwrócić, ale... pojawiły się już pierwsze orzeczenia sądów, które stanęły po stronie kierowcy kwestionującego pomiar. W sądzie rejonowym dla Krakowa-Podgórza zakończyła się właśnie sprawa kierowcy, który według pomiaru laserowego miał jechać 73 km/h w terenie zabudowanym. Jednak kierowca odwołał się do zapisu związanego z pomiarem samochodów z metalizowanymi lakierami oraz do faktu, że powyżej 500 metrów wiązka lasera może mieć szerokość wynoszącą ponad metr, dzięki czemu obejmie także inne pojazdy. Sąd przyznał mu rację.
Pozostaje jedynie pytanie, czy policja będzie musiała wyrzucić do kosza 400 sztuk urządzenia, którego jedna sztuka warta jest aż 35 tys. zł.