Samochody od bezdomnego wjechały już na stałe do potocznego języka Polaków. O. Tadeusz Rydzyk nie dość, że podtrzymuje swoją wersję, to zdradził całe tło niesamowitej historii. Na antenie Radia Maryja znów opowiedział, ale tym razem ze szczegółami, jak to było z tymi autami, które dostał od nieżyjącego już, bezdomnego milionera...
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
– Pamiętam, chyba 15 lat temu, pewnego dnia ojciec Jan Król mówi: „Przyszedł jakiś człowiek, chce dać dwa samochody”. Odpowiedziałem: „Nie wierzę, to może być następna prowokacja”. Przyszedłem do pokoju, gdzie był ten pan. Opowiedział mi swoją historię – zaczął swoją opowieść o. Tadeusz Rydzyk. Im dalej w las, tym robi się ciekawiej.
Nurtuje was pewnie, dlaczego bezdomna osoba, która wygrała w totka, kupuje auta i daje kluczyki duchownemu z Torunia? Oto odpowiedź:
– Słuchał Radia Maryja, codziennie odmawiał z Radiem Różaniec. Dziękował nam: „Robicie dobrą robotę, ale potrzebujecie pomocy. Proszę, przywożę wam dwa samochody volkswageny”. Tych samochodów używamy do dziś" – zapewniał szef Radia Maryja. Niestety nie usłyszymy tej historii z ust darczyńcy, bo mężczyzna niestety już nie żyje.
Słynny ksiądz-biznesmen ma też swoją opinię o ludziach, którzy wypominają mu "samochody od bezdomnego":
– Myślę, że robią to ludzie, którzy sami nie wiedzą, co to znaczy czynić dobrze, a może nienawidzą Kościoła. Widać, że to jest zorganizowana grupa. To jest ten nurt, o którym Ojciec Święty Jan Paweł II mówił, że na świecie istnieją centrale antyewangelizacyjne, które są anonimowe. Na przykład teraz widzimy walkę o życie, ale przeciwnicy nie prowadzą merytorycznego dialogu, tylko dają upust swoim negatywnym emocjom – tłumaczył o. Tadeusz Rydzyk.
" Był sierotą, wychowały go ciocie, dobrze go wychowały. Skończył uniwersytet, założył firmę, ożenił się, niestety nieszczęśliwie. W pewnym momencie żona wyrzuciła go z domu, wtedy poszedł do córki, której kupił mieszkanie. Gdy zachorował, znalazł się w szpitalu, a po wyzdrowieniu córka powiedziała: „Nic mi nie dałeś, wynoś się”, i wyrzuciła go z domu. Podczas pobytu w pewnym mieście ten pan zobaczył punkt totolotka i pomyślał: „Wyślij”. Wrócił do siebie, patrzy: jest trójka – już mi się zwróciło, czwórka, piątka – nie jestem bezdomny. Okazała się szóstka – wygrał 1 milion 350 tysięcy złotych".
O. Tadeusz Rydzyk
"Jestem wdzięczny temu człowiekowi. Zawsze, gdy widzę te dwa samochody, mówię w jego intencji „Wieczny odpoczynek”, bo już nie żyje. Bardzo szlachetny człowiek, ile musiał się nacierpieć, ale miał wiarę i to mu pomagało, bo widział sens ewangelizacji, przybliżania innych do Pana Boga. Niczego złego nie mówił o żonie, o córce, ani jednego słowa. O tragedii tego pana opowiedział mi jego kolega, on sam się nie skarżył"