Czy Prawo i Sprawiedliwość może wziąć szturmem kolejny przyczółek władzy, czyli duże miasta? Taki jest plan prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Jednak napływa już kolejny sygnał, że może to okazać się trudniejsze niż się prezesowi PiS wydaje.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Podlasie to matecznik PiS, w którym partia Jarosława Kaczyńskiego notuje bardzo wyniki (w wyborach parlamentarnych w 2015 r. w woj. podlaskim PiS dostał ponad 47 proc. głosów, najlepszy wynik miał na Podkarpaciu – 53 proc.). Jednak gdy przychodzi zmierzyć się z popularnym prezydentem piastującym urząd od trzech kadencji, nawet triumfująca w skali kraju maszyna PiS okazuje się bezradna. Tak przynajmniej wynika z sondażu, jaki zlecił Urząd Miasta w Białymstoku.
Aż 59 proc. badanych mieszkańców stolicy Podlasia jest zadowolonych z pracy prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Jeśli zaś chodzi o preferencje wyborcze, notuje wynik na niewiele niższym poziomie – bo aż 56 proc. – a oznaczałoby to, że zwyciężyłby już w pierwszej turze. Możliwy kandydat Zjednoczonej Prawicy Jacek Żalek może liczyć zaledwie na 14 proc. głosów mieszkańców Białegostoku.
Inny sondaż wskazuje na marne szanse PiS na odbicie Gdańska z rąk Platformy Obywatelskiej. Na partię Kaczyńskiego chce w stolicy Pomorskiego głosować zaledwie 18 proc. wyborców, podczas gdy na PO – aż 41 proc. Co ciekawe, poparcie wcale nie zwiększyło się przez ostatnie lata dla PiS, a przecież taka ogólnopolska tendencja jest bardzo wyraźna. W ostatnich wyborach samorządowych w 2014 roku PO w Gdańsku zdobyła wprawdzie 50 proc. głosów, ale PiS – wówczas aż 27 proc.