
Reklama.
Były podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury, Jacek Kurski został prezesem TVP w styczniu 2016 roku. Trafiając na tak ważne stanowisko, Kurski mógł liczyć na wyjątkowo intratną umowę. Ta sytuacja poprawiła się jeszcze bardziej po wejściu w życie nowej ustawy kominowej z dnia 9 września 2016 r., gdzie jednym z novum było wyeliminowanie przez ustawodawcę możliwości zawierania umów o pracę z kadrą menedżerską w spółkach z udziałem podmiotów publicznych.
Zgodnie z ustawą, w ramach kontraktu menadżerskiego dla prezesa telewizji publicznej przewidziano miesięczne wynagrodzenie w przedziale od 7 do 15-krotności średniej krajowej w sektorze przedsiębiorstw. Od 1 sierpnia 2017 roku Jacek Kurski zaczął otrzymywać najniższą stawkę, czyli 7-krotność średniej krajowej. Daje mu to blisko 31 tys. zł brutto miesięcznie. Tyle samo dostaje jego zastępca, Maciej Stanecki.
Wciąż prezesem
Gdy 9 stycznia 2018 roku doszło do rekonstrukcji rządu, pojawiły się spekulacje, że jedną z ofiar zmian w obozie "dobrej zmiany" będzie również Jacek Kurski. Według "Gazety Wyborczej" premier Mateusz Morawiecki miał uważać prezesurę Kurskiego jako "obciążenie" dla rządu. Nie odpowiadały mu rzekomo praktyki Telewizji Kurskiego, które nastawione były za bardzo na podkręcanie politycznych emocji.
Gdy 9 stycznia 2018 roku doszło do rekonstrukcji rządu, pojawiły się spekulacje, że jedną z ofiar zmian w obozie "dobrej zmiany" będzie również Jacek Kurski. Według "Gazety Wyborczej" premier Mateusz Morawiecki miał uważać prezesurę Kurskiego jako "obciążenie" dla rządu. Nie odpowiadały mu rzekomo praktyki Telewizji Kurskiego, które nastawione były za bardzo na podkręcanie politycznych emocji.
Pojawiły się również teorie, że sam Kurski chce odejść z Telewizji Publicznej na rzecz powrotu do polityki. Miałby startować w wyborach samorządowych, a potem europejskich. Jednak do niczego takiego nie doszło. Jak ustalił "Fakt" w marcu, Jacek Kurski ma być prezesem telewizji publicznej na kolejne dwa lata. Miało nie być chętnych na jego stanowisko.