Wybaczcie, ale to nie będzie artykuł o modzie. Tym razem postanowiłem napisać o sobie, w kontekście jednej z największych ikon mody przełomu XX i XXI wieku – Madonny i niezwykle ważnej dla mnie rocznicy.
A wszystko dlatego, że nie zgadzam się, by ktoś decydował o tym, jak mam obchodzić jedno z najtragiczniejszych świąt na świecie. Chodzi oczywiście o rocznicę Powstania Warszawskiego i koncert Madonny. Oba wydarzenia odbywają się w tym roku równocześnie, co nie podoba się m.in. posłom i posłankom PiS-u i innym pseudo patriotycznym organizacjom, sympatyzującym z Kaczyńskim. Podobno koncert Madonny jest obrazoburczą prowokacją, która urąga czyjejś pamięci, a sama Madonna jest anty-polska, anty-katolicka i pro-gejowska. Pewnie jeszcze bierze narkotyki i uprawia seks analny, oczywiście w czasie koncertu, na scenie. Do patrzenia zmusza niewinne katolickie dzieci, wychowane w idealnych heteroseksualnych rodzinach. Obrzydlistwo!
Skrajnie prawicowe środowiska, które chciałyby powrotu cenzury, rozpoczęły przeciwko tej brudnej Madonnie krucjatę. Oczywiście nie uda im się doprowadzić do odwołania koncertu. Stanowią oni, na szczęście, krzykliwy i ordynarny margines, walczący o nasze dobre imię (nasze, czyli narodu). Nie podoba mi się jednak, że ktoś próbuje decydować o tym, co mam robić w moje święto!
Otóż jestem warszawiakiem nie tylko z wyboru i zamiłowania, ale również z urodzenia. Ze stolicy pochodzą także moi dziadkowie i babki, które straciły w Powstaniu wszystko, i domy, i bliskich. Zostało nam kilka zdjęć, jakaś mosiężna figurka, odnaleziona w gruzach. Poza tym nic!
Apokalipsa warszawska niemal bezpośrednio mnie dotyczy. Jej rocznicę, co roku staram się jakoś obchodzić. Nie robię tego jednak na żadnych Powązkach, ani na żadnym ważnym placu. Rocznicę Wybuchu Powstania Warszawskiego wplatam w moją warszawską codzienność. Czczę ją w myślach i w sercu. W tym roku będą ją obchodził na koncercie mojej kochanej Madonny, która zagra w mojej kochanej i zmaltretowanej stolicy.
Podczas koncertu nie będę myślał o żadnym honorze, bohaterstwie czy braterstwie broni. Jak co roku, pomyślę o wymordowanych mężczyznach, kobietach, dzieciach i transseksualistach, którzy ginęli na froncie, na ulicy, w gruzach. Będę myślał i o Polakach i o Żydach-Polakach. O tych, co zginęli w Powstaniu i chwilę wcześniej w getcie, gdzieś na Nowolipiu. Przy okazji pomyślę też o tych z Treblinki, Brzezinki oraz Oświęcimia.
Pomyślę też o Niemkach i Mazurkach brutalnie gwałconych pod Giżyckiem, w Gdańsku albo we Wrocławiu. Pomyślę w końcu o niemieckich chłopcach, których chora ideologia zmieniła w potwory i mięso armatnie. Tak! Będę również myślał o nazistach i wszystkich ofiarach tej cholernej wojny. Pomyślę o nich podczas koncertu Madonny. Żyję w wolnym kraju i to jest mój wybór! Dlatego razem z Madonną odśpiewam Powstańcom, zagazowanym Żydówkom i zgwałconym Mazurkom jeden z jej przebojów..., jeszcze nie wiem który. Jestem pewien, że wojennym warszawiakom, na oczach których bomby rozrywały ludzi, nie przeszkadza, że Madonna może tego dnia pokazać sutek albo obscenicznie wypiąć pupę...