Dyskusja wokół filmu "Tomb Raider" sprowadza się w wielu przypadkach do analizy rozmiaru piersi głównej bohaterki. Męscy fani kultowej serii gier komputerowych nie mogą przeboleć faktu zmniejszenia, a raczej urealnienia biustu Lary Croft, która przecież zasłynęła w popkulturze jako seksowna pani archeolog o bujnych kształtach.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
"Tomb Raider", który właśnie wchodzi na ekrany polskich kin ma wszystko to, za co gracze pokochali kolejne odsłony cyklu: dżunglę pełną wrogich najemników, starożytny grobowiec z pułapkami i łamigłówkami, które jakimś cudem wciąż działają, widowiskowe ucieczki, skoki przez przeszkody i wreszcie główną bohaterkę. Lara Croft jest zwinna, odważna, bystra i piękna, ale to nie wystarcza do tego, by zaspokoić fanów. Na szczęście znaleźli się i tacy, którzy bronią wdzięków Alicii Vikander.
Legendarne piersi Lary Croft „Atuty” wirtualnej bohaterki to efekt przypadku. Kiedy studio Core Design pracowało nad pierwszą odsłoną serii, jeden z twórców (Toby Gard), źle kliknął i powiększył biust Lary o 150%. Kolegom jednak taki model się spodobał i tak już zostało. Pomyłka z pewnością przyczyniła się do sukcesu „Tomb Raidera”, ale deweloperom zaczęło przeszkadzać, że Lara kojarzy się wszystkim tylko z przerośniętymi piersiami. Często zapominamy, że kiedyś były... trójkątne.
W 1996 roku heroina zaczynała z miseczką 36DD. Przez lata kurczył się jej wzrost, jak i rozmiar piersi. W 2015 roku deweloperzy pomniejszyli go do miseczki 36C. Matt Gorman, który w tamtych czasach pełnił rolę menadżera całej marki, skomentował sprawę następująco "Czasy sprzedawania Lary balonami i pistoletami są skończone". Duży wpływ na jej model miały też środowiska feministyczne oraz poszukiwanie odbiorców nie tylko wśród płci brzydkiej. Archeolożka zmieniła image, ale w świadomości graczy pozostała ponętną poszukiwaczką skarbów.
Stary "Tomb Raider" kontra nowy
Z drugiej strony Lara Croft kojarzy nam się też z Angeliną Jolie. Aktorka wcielała się w tytułową postać w dwóch filmach z 2001 i 2003 roku. Pod względem aparycji stała się wręcz synonimem. Jolie perfekcyjnie pasowała do roli, bo prócz odpowiedniego ciała, miała w sobie ogromne pokłady dzikości. Pasowała do wizerunku kobiety-wojowniczki rodem z lat 80-tych i 90-tych pokroju Xeny i innych kiczowatych bohaterek. Czasy jednak się zmieniły i wpłynęły również na kształty ikony wirtualnego świata.
Obecna, odmieniona Lara Croft jest bardziej dziewczęca, niższa, ma drobniejszą budowę. To młoda kobieta niemal z krwi i kości, a nie nadmuchana lala, odklejona od rzeczywistości niczym bohaterki produkcji porno. Możemy ją podziwiać na ekranach monitorów i telewizorów od 2013 roku. Nie tylko seria gier doczekała się rebootu, ale i film. Tym razem "Indianą Jonesem" w koszulce na ramiączkach jest szwedzka aktorka Alicia Vikander, którą znamy z "Ex-Machiny", "Kryptonimu U.N.C.K.L.E." czy "Jasona Bourne'a".
Jaki jest nowy "Tomb Raider"?
Nie da się ukryć, że 29-letnia aktorka to najmocniejszy punkt filmu. Pod uwagę była brana też Emilia Clarke (Danerys z "Gry o Tron") oraz Daisy Ridley (Rey z "Gwiezdnych wojen"), ale dobrze, że wybór padł na mniej opatrzoną Alicię Vikander. Jest dokładnie taka jak w najnowszych odsłonach gier (niektóre ujęcia nawet ją przypominają) - filigranowa, inteligentna, niezmordowana i wysportowana. Świetnie rozwiązuje łamigłówki, strzela z łuku, posługuje się czekanem i nigdy nie robią jej się odciski od ciągłego chwytania się skał. Ma błysk w oku, potrafi też rzucić złośliwym żartem, momentami przypominała mi... Anię Przybylską.
A Alicia Vikander jest jak Angelina Jolie - to ona "robi" ten film. Niestety nowy "Tomb Raider" jest sztampowy do bólu - gry nie mają szczęścia do kinowych ekranizacji (no może z wyjątkiem "Mortal Kombat"). Lara walczy na japońskiej, bezludnej wyspie, z bandą najemników z Vogelem na czele (w tej roli świetny Walton Goggins), by ratować świat. To przygodowo-surwiwalowy przeciętniak.
To, co z pewnością utkwiło mi w głowie, to soczyste udźwiękowienie i początkowa scena pościgu... na rowerach. Jednak pomimo dość wartkiej akcji - napięcie siada w połowie, dialogi kuleją i trafiło się kilka niezbyt mądrych pomysłów scenariuszowych. Końcówka jest dość emocjonująca i w starym stylu. Lara Croft chwytając za dwa pistolety również nieśmiało zwiastuje kolejną część, która zapowiada się na utęskniony powrót do korzeni.