Nowy Tomb Raider miał premierę 5 marca. Wiele mediów oburzyło się, że gra jest brutalna, epatuje przemocą, a momentami nawet przekracza granice dobrego smaku. I faktycznie tak jest: nowe przygody Lary Croft nie są dla dzieci. Lara Croft AD 2013 to już nie cycata seks-bomba, która skacze po skałach i zabija tygrysy.
To miał być restart, odświeżenie, najlepsza część serii. Twórcy usunęli więc z tytułu numerki i podtytuły, zapowiadając wielki powrót Tomb Raidera. Atmosferę podsycały naprawdę znakomite trailery, pokazujące rozgrywkę. Gracze spodziewali się mrocznej, brutalnej i dość realistycznej przygody, w której survival będzie pełnił jedną z najważniejszych ról.
Dwa dni po premierze, która odbyła się 5 marca, mainstreamowe media obiegły szokujące opinie: Lara Croft jest brutalna! Potrafi dać w mordę kolbą karabinu, zgnieść czaszkę albo sieknąć czekanem. Na Tomb Raidera z tego powodu spadło sporo krytyki, choć – nie da się ukryć – rozdmuchanej przez media rozdrabniające wypowiedzi branżowych specjalistów.
Czy naprawdę nowa Lara jest aż tak bezsensownie brutalna? Odpowiedzi trudno udzielić. I tak, i nie. Ale jedno jest pewne: inna być nie mogła. Dlaczego?
Uciekaj przed pułapkami
Tomb Raider nigdy nie był kojarzony z brutalnością, okrucieństwem czy obrzydzającymi scenami. Pierwsza część gry, gdy Lara Croft w 1996 roku podbiła serca graczy, zawierała pewną dawkę przemocy – głównie strzelanie – ale nie było to nic spektakularnego. Większość gry polegała bowiem na skakaniu, bieganiu, mijaniu pułapek i tak dalej. W tamtych czasach na świeczniku mediów (które w Polsce zazwyczaj traktowały gry jako narzędzie szatana) były raczej produkcje takie jak Carmageddon (w którym im więcej pieszych rozjechaliśmy, tym lepiej) czy GTA.
Nikt wtedy nie sądził, że Tomb Raider może być krytykowany za brutalność. Szczególnie, że Eidos w kolejnych odsłonach serii nie szedł zbytnio w akcję i strzelanie. Były one obecne, zrealizowane nie najgorzej, ale nie rzucały się w oczy, nie epatowały mocnymi wrażeniami. Jako wielki fan Lary grałem chyba we wszystkie części gry i pomijając fakt, że kilka razy twórcy po prostu zniszczyli tę grę (część Angel of Darkness powinna zostać zapomniana na wieki), to nigdy nie stawiali na brutalność. W ostatnich odsłonach: "Anniversary" i "Underworld", skakanie, bieganie i sprawne palce wciąż były najważniejsze.
Od kanciastej seksbomby…
Nic zresztą dziwnego: w 1996 roku nikt nie wymagał od gier zbytniego realizmu, a Lara – w zasadzie symbol kobiecych postaci w grach – była dla graczy piękna pomimo nieco kanciastego sznytu, który wtedy zresztą był normalny. Wraz z rozwojem technologii zmieniała się jednak też Lara i oczekiwania graczy. To, co Eidos rozdrabniał przez kilka ładnych lat, w końcu przestało działać. Bo ile można, do diabła, skakać po tych skalnych półkach?
Co prawda, "Anniversary" i "Underworld" zostały przyjęte przez recenzentów i graczy całkiem ciepło, ale widać wtedy było, że to nie jest to, co przywróci Larze Croft dawny blask. Potrzeba było czegoś nowego, uderzenia, hitu, zmiany formatu. No więc twórcy poszli po rozum do głowy i postanowili graczom coś takiego zafundować. Co z tego wyszło?
… Do dwudziestoletniej żylety
Najnowszy Tomb Raider to niejako prequel całej historii Lary Croft. Wcześniej zdarzało się, że kierowaliśmy młodą panią archeolog, ale teraz cała historia skupia się na tym aspekcie. Dwudziestoletnia arystokratka trafia na dziką wyspę, wyrzucona tam przez sztorm i cóż – musi sobie jakoś poradzić.
Od razu słowo wyjaśnienia: nowy TR to nie jest survival. Całą grę (która wprawnemu graczowi nie powinna zająć więcej niż kilka wieczorów) w zasadzie można przejść po trupach. Ba – w najnowszej części strzelaniny, walki i inne tego typu atrakcje są o wiele ważniejsze niż w poprzednich. I tak, jest brutalnie. Recenzenci nie przesadzają. Gry-Online napisały w swojej recenzji: "Widoki w stylu miażdżenia czaszki wilka, czy zrobienia miazgi z jednego z mieszkańców wyspy za pomocą głazu, wydają się być chlebem powszednim gry".
To prawda – takich scen jest sporo. I są ukazane bardzo plastycznie. Sam momentami odwracałem wzrok, bo oglądanie jak czekan rozrywa czaszkę mnie nie podnieca. Nie da się jednak ukryć, że walki są dość emocjonujące, potrafią mocno wzburzyć krew. Ale czy do tego, by akcja była atrakcyjna, potrzebna jest brutalność? Moim zdaniem – nie, chociaż nie widzę powodu, by krytykować twórców za obranie takiej ścieżki.
Dorośli fani…
Krytykować nie będę, bo przez ostatnie kilkanaście lat zmieniły się gry, zmienili się ich odbiorcy, wreszcie – zmienili się fani Lary, którzy przecież na nową jakość Tomb Raidera czekali latami. Dorośli, zdążyli zagrać w Call of Duty, Assassin's Creeda i Hitmana. I po prostu skakanie, bujanie na linach i strzelanie do tygrysów przestało ich bawić.
– Widzowie dziś chcą realizmu w grach. W "Tomb Raider" są angażujące graczy
Wszystkie Tomb Raidery
Łącznie części gry wyszło 10: TR (1996); TR II (1997); TR III (1998); TR: The Last Revelation (1999); TR: Chronicles (2000); TR: The Angel of Darkness (2003); TR: Legenda (2006); TR: Anniversary (2007); TR: Underworld (2008) i w Tomb Raider.
Oprócz tego wyszło pięć dodatków do Tomb Raidera (po jednym do I, II i III części oraz dwa do "Underworld") i jeden "spin-off", czyli wariacja na temat Lary Croft: Tomb Raider: Guardian of Light.
Lara była też obecna na konsolach przenośnych: w 1997 i 2001 na GameBoy Color, w 2002 na GameBoy Advance i w ostatni raz, w 2003, na Nokii N-Gage.
przygody, rozwiązywanie zagadek i sceny walki. I żeby było realistycznie, musi być krew i śmierć. Decyzja, by była to gra tylko dla dorosłych, to zdecydowanie dobre posunięcie – tłumaczył mediom Ian Linvingstone, prezes Eidos – firmy wydającej grę. Podkreślał jednak, że twórcy "Tomb Raidera" "mieli wolną rękę" i wydawca na nich nie naciskał, by gra była brutalna, bo teraz okrucieństwo się sprzedaje.
Tym słowom nie da się zaprzeczyć. Bez mocnych scen walki, odpowiedniej atmosfery, którą tworzą też oskryptowane, spektakularne wydarzenia (nierzadko właśnie ze sporą dawką brutalności), "Tomb Raider" stałby się niszowym produktem dla grupki zapalonych fanów, którzy nawet sylwestra spędzają z Larą Croft. Trzeba jednak od razu powiedzieć, że "realizm" w nowym TR dotyczy głównie ukazania, jak wygląda człowiek rozrywany strzałem z shotguna. Fabuła bowiem jest, jak to zwykle w takich grach bywa, dość naciągana, sam przebieg rozgrywki z realizmem ma niewiele wspólnego. Wycieńczona Lara potrafi żwawo wywijać bronią, a pokonanie grupy uzbrojonych po zęby wojaków nie stanowi dla niej większego wyzwania.
… I dorosła Lara Croft
Trudno więc uznać słowa Livingstone'a za sensowne wyjaśnienie, skąd taka dawka brutalności. Ale w jednym trzeba się zgodzić: Lara bez czekana, pistoletów i rozłupywania czaszek byłaby już po prostu wtórnie nudna. Bez całej tej survivalowej otoczki, walki o przetrwanie, nie byłoby komercyjnego sukcesu.
Jak widać, udało się, skoro o nowym Tomb Raiderze pisze nawet TVN24, który raczej gustuje w informowaniu widzów o tym, że piłkarze zjedli śniadanie. Komercyjny sukces gry nie jest jednak zasługą tylko i wyłącznie rozgłosu osiągniętego za sprawą brutalności. To po prostu kawał dobrej gry akcji, emocjonującej, okraszonej ładną grafiką. Prawdą jest to, co piszą recenzenci: najnowsza odsłona przygód Lary Croft jest najbardziej widowiskowa ze wszystkich, być może nawet jest nową jakością w Tomb Raiderach. Ale na pewno nie jest grą wybitną, nie wyznaczy trendów – jak to kiedyś robiła. Na pewno też nie jest dla młodziutkich graczy. Przy czym nie należy się dziwić, że Lara Croft nagle dostała etykietę "18+" – bo jej fani, jak i większość graczy, 18. urodziny już dawno mają za sobą.
Niektóre ze scen akcji przekraczają granice dobrego smaku. O ile jeszcze przebicie grotem nogi rywala jest o tyle zrozumiałe, że służy jego unieruchomieniu, to już odstrzeliwanie twarzy faceta shotgunem jest zupełnie zbędne. Podobnie jak animacje pokazujące, co się dzieje, gdy Lara zostaje pokonana przez okultystów. Czy naprawdę musimy oglądać, jak wiszącej pod sufitem dziewczynie podrzynane jest gardło? CZYTAJ WIĘCEJ