Rzeszowski pomnik Czynu Rewolucyjnego od lat budzi emocje. Teraz jeszcze większe, bo ustawa dekomunizacyjna dała narzędzia, by się go pozbyć z przestrzeni publicznej. Właściwie to powinien zostać zburzony do końca marca. Ale monument znajduje się na terenie należącym do Zakonu Ojców Bernardynów. I to oni mieliby pokryć koszt usunięcia pomnika. Szacuje się, że to nawet kilkaset tysięcy złotych. Mieszkańcy miasta burzą się i pytają podobnie, jak Ireneusz Dzieszko, prezes zarządu Konserwatywnego Instytutu Galicyjskiego w Rzeszowie: – Dlaczego my, wierni, mamy realizować jakieś widzimisię partii rządzącej?
Kontrowersyjny symbol
W latach 70. i 80. widniał na niemal wszystkich rzeszowskich pocztówkach. Od 50 lat u zbiegu ulic Łukasza Cieplińskiego i Józefa Piłsudskiego dumnie stoi pomnik Czynu Rewolucyjnego, zwany w Rzeszowie "Wielką Cipą" (ze względu na skojarzenia, jakie budzą stylizowane liście lauru). – Ten pomnik ma zarówno przeciwników, jak i zwolenników. Choć wiem, że rzeszowianie są mocno do tego monumentu przywiązani – mówi nam Krystyna Skowrońska, posłanka Platformy Obywatelskiej.
Ale ostatnio przyszłość tego monumentu jest niepewna. A to dlatego, że – zdaniem niektórych – "hańbi on pamięć o wielkich bohaterach narodowej Rzeczpospolitej". Rodziny "żołnierzy wyklętych" domagają się wyburzenia pomnika. A w liście do wojewody podkarpackiego prezes Stowarzyszeni Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia przekonuje, że usunięcie monumentu będzie szansą na "ostateczne uporządkowanie symboliki pamięci w przestrzeni publicznej miasta" i symbolicznym gestem wobec ofiar komunizmu. Poza tym, "uchroni mieszkańców Rzeszowa od nieustannych konfliktów na tle historycznym podsycanych przez środowiska postkomunistyczne".
Pomnik w obronę bierze radny Sławomir Gołąb, który jest także inicjatorem ruchu "Społeczny Komitet Wykupu Pomnika Walk Rewolucyjnych". – Ważna jest przede wszystkim jego wartość artystyczna. To niewątpliwie dzieło sztuki, to prawdopodobnie jeden z największych pomników w Europie. Jest autorstwa naszego rodaka z Rzeszowa – tłumaczy Gołąb. To samo powtarza obecny prezydent Rzeszowa. Tadeusz Ferenc zaznacza, że monument – zdaniem mieszkańców – jest symbolem miasta. I napisał w tej sprawie m.in. do dyrektora rzeszowskiego IPN. W odpowiedzi – jak informowała "Gazeta Wyborcza" – mógł przeczytać, że pomnik jest symbolem ustroju totalitarnego. Ale to tylko nieoficjalna opinia IPN, tej oficjalnej instytut jeszcze nie wydał. – Nie wierzę w to. To gra na czas – mówi nam jeden z mieszkańców Rzeszowa.
A radny Sławomir Gołąb przekonuje, że jeszcze w zeszłym roku na posiedzeniu Rady Miasta zaprezentowano oficjalną opinię IPN w sprawie pomnika. – I według niej mieliśmy zmienić kilka nazw ulic i wyburzyć ten monument – zaznacza.
Ale czas się skończył. Bo z końcem marca minął ustawowy termin na usunięcie z przestrzeni publicznej pomników propagujących komunizm lub inny ustrój totalitarny. To efekt tzw. ustawy dekomunizacyjnej, która nakazuje, by z mapy wielu polskich miast zniknęły budynki, pomniki czy ulice, które nosiły dotąd nazwy patronów kojarzonych z PRL i komunizmem. Ten rzeszowski nadal stoi. Wojewoda umywa ręce i odsyła do właściciela terenu, na którym przed laty postawiono pomnik.
Kościelny pomnik
Dwanaście lat temu głosami samorządowców z PiS i Ligi Polskich Rodzin rzeszowscy radni podjęli uchwałę o sprzedaży działki, na której stoi pomnik Czynu Rewolucyjnego, zakonnikom. Bernardyni otrzymali nieruchomość za symboliczny 1 proc. jej wartości, czyli za około 30 tys. zł. – Chodziło o zwrot terenów, które zostały za komuny zabrane zakonnikom – tłumaczyli wnioskodawcy w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Sam monument nie został wyłączony w akcie przekazania gruntu. A że nigdy nie wpisano go do rejestru zabytków, to nie podlega ochronie. – Dlatego Stowarzyszenie "Rzeszów Dziki" wystąpiło ponownie do wojewódzkiego konserwatora zabytków, aby wpisał na listę zabytków ten pomnik. Natomiast Podkarpackie Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych – do generalnego konserwatora w Warszawie. To uchroniłoby ten monument przed zburzeniem. Zainicjowałem także, by wykupić ten pomnik, ale po uprzednim wpisaniu go na listę zabytków – mówi nam Sławomir Gołąb.
Takie rozwiązanie odciążyłoby też ojców Bernardynów. – Oni dostali ten teren wraz z dobrodziejstwem inwentarza, czyli z tym pomnikiem – zauważa Ireneusz Dzieszko, prezes zarządu Konserwatywnego Instytutu Galicyjskiego w Rzeszowie. I to w ich gestii jest ewentualna rozbiórka monumentu. Z zakonem nie udało nam się skontaktować.
– Bernardyni nabierają wody w usta i nie komentują sprawy. Raz ojciec powiedział, że nie wiedzą, co zrobić z tym pomnikiem, bo jego wyburzenie kosztowałoby bardzo dużo – mówi Dzieszko. – Z tego, co wiem, to ojciec Klimas chciałby wyburzenia tego pomnika, chociaż ostatnio się troszeczkę łamie. Bo 900 tysięcy złotych to są wstępne koszty wyburzenia tego monumentu – opowiada Gołąb. – Usunięcie takiego pomnika może wynieść nawet kilkaset tysięcy złotych – szacuje pracownik firmy, która zajmuje się pracami rozbiórkowo-wyburzeniowymi.
Mieszkańcom miasta nie podoba się, że to Kościół miałby pokryć ogromne koszty wyburzenia pomnika. – Jestem katolikiem i nie rozumiem, dlaczego my, wierni, wspierając ojców Bernardynów, mamy finansować jakieś widzimisię partii politycznej? – pyta poruszony Ireneusz Dzieszko.
Radny Sławomir Gołąb wylicza wydatki, jakie mają ojcowie Bernardyni: – Mają do rozliczenia projekt unijny, remontują kościół. Na jednej mszy mówili, że w tym roku potrzebują 3,5 mln zł na remont. A jakby jeszcze im doszło 900 tys. zł na wyburzenie pomnika, to ogromne koszty.
Odwlekanie, bo wybory
Póki co, sprawa pomnika Czynu Rewolucyjnego jest zawieszona i zajmuje się nią rzeszowski wojewoda. Rzecznik Małgorzata Waksmundzka-Szarek tłumaczy nam, że skoro właściciel terenu nie usunął pomnika do końca marca, to są oni "zobligowani do przeprowadzenia postępowania administracyjnego i wydania stosownej decyzji". A czas ich nie ogranicza.
– Ustawa dekomunizacyjna nie nakłada na wojewodę terminu, w którym zobowiązana jest do wszczęcia postępowania administracyjnego zmierzającego do wydania decyzji w trybie przepisów ustawy dekomunizacyjnej – informuje nas rzeczniczka. I zaznacza, że w najbliższych dniach wystąpi do IPN o wskazanie ostatecznej listy pomników.
– Pani wojewoda mówi, że przygotowują ostateczną listę pomników do usunięcia. Natomiast IPN nazwę pomników i ulic sporządził w listopadzie albo październiku – stwierdza Dzieszko. Zdaniem naszych rozmówców wojewoda gra na czas, a to z powodu zbliżającej się kampanii wyborczej. W Rzeszowie tajemnicą nie jest, że Ewa Leniart jest jedną z kandydatek PiS na prezydenta tego miasta. Na razie nieoficjalną. – W kuluarach mówi się, że pani wojewoda Ewa Leniart jest przygotowywana na kandydata na prezydenta Rzeszowa. Niech rozpocznie rozmowę, a nie unika tematu. Pracowała w IPN, a zatem wszystkie procedury są jej znane – mówi nam Krystyna Skowrońska, posłanka PO.
Ale tu chodzi o wzięcie odpowiedzialności za podjętą decyzję i ewentualne polityczne konsekwencje. Zwłaszcza, że większość mieszkańców chce, by ten pomnik pozostał w Rzeszowie. – Młodzi w ogóle nie kojarzą go socjalizmem, ale postrzegają jako element przestrzeni miejskiej. Uniwersytet Rzeszowski robił badania, z których wynika że 90 proc. rzeszowian chce pozostawienia tego monumentu – mówi nam Sławomir Gołąb.
– Oni wiedzą, że jeżeli PiS doprowadzi do wyburzenia tego pomnika przed wyborami, to PiS w tym mieście nie wygra, nie wygra tych wyborów – zauważa Dzieszko. Wtóruje mu Gołąb: – Mówi się, że oni będą zwlekać z tym pomnikiem do czasów wyborów, żeby nie budzić gniewu ludu. Uważam, że gdyby usunięto pomnik, to protesty byłby naprawdę duże, chwały i głosów by to nie przysporzyło – mówi Gołąb.
Do czasu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi od IPN.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami właściciel albo użytkownik wieczysty nieruchomości, na której w dniu wejścia w życie ustawy znajduje się pomnik upamiętniający osoby, organizacje, wydarzenia lub daty symbolizujące komunizm lub inny ustrój totalitarny lub propagujący taki ustrój w inny sposób, powinien był usunąć ten pomnik w terminie do dnia 31 marca 2018 r.
Ireneusz Dzieszko
prezes zarządu Konserwatywnego Instytutu Galicyjskiego w Rzeszowie
Zakonnicy mają wyburzać pomnik, bo tak się PiS-owskiej władzy uwidziało. Święty Franciszek by się przewrócił, gdyby usłyszał, że spadkobiercy idei franciszkańskiej, mają burzyć pomnik. Oni nie są od tego.
Małgorzata Waksmundzka-Szarek
rzecznik prasowy wojewody podkarpackiego
Po zapoznaniu się z przedmiotową listą i oceną sytuacji w kontekście zamierzeń wobec tychże pomników, w przedmiocie ich ewentualnej rozbiórki Wojewoda przystąpi do realizacji zadań wynikających z tzw. „ustawy dekomunizacyjnej”. Zostaną podjęte działania zmierzające do wszczęcia postępowań administracyjnych w tych przypadkach, które będą tego wymagały tj. w odniesieniu do pomników, które nie zostały usunięte lub ich charakter nie został zmieniony na tyle – w ocenie IPN, aby wypełniało to dyspozycje przepisów „ustawy dekomunizacyjnej”.