
Reklama.
– Jak można być pełnomocnikiem premiera do spraw dialogu międzynarodowego, siedząc przy biurku? Czy ja mam pociągiem lecieć do Stanów Zjednoczonych? – pytała Anders w rozmowie z TVN24, odnosząc się tym samym do oskarżeń o bajońskie sumy, jakie od stycznia 2016 roku wydano na podróże pani senator. Przypomnijmy, z oficjalnych dokumentów rządowych wynika, że podróże Anny Marii Anders kosztowały 611 625 złotych. Oczywiście wydano je z publicznej kasy.
– Ci, którzy mówią, że jadę do Stanów, żeby się zobaczyć z rodziną, to niech spojrzą na mapę Stanów Zjednoczonych. Mój syn służy w armii w stanie Kentucky, dom jest w Bostonie, a wizyta w stanie Nevada – jedna ze złożonych w ostatnim czasie – odbyła się cztery tysiące kilometrów od domu – podkreśliła, zaprzeczając jednocześnie, że podróżowała za ocean w celach prywatnych. Na wyjazdach pani senator skorzystać miała za to Polska.
– Ja uważam, że wyglądam bardzo dobrze na swój wiek, ale mam 67 lat. Nie będę leciała klasą turystyczną, economy class, tam i z powrotem, jak ja mam wracać do Senatu – stwierdziła Anders.
źródło: tvn24.pl