
Polscy widzowie to nieokrzesana banda, która robi awantury i śmieci w kinach? A może, to kulturalna publiczność, która wprowadza legendarną magię na seanse? Każdy z nas ma wyrobione zdanie o tym, jak zachowują się inni na pokazach. A jak nas widzą ci, którzy stykają się z publiką każdego dnia? Pracownicy multipleksów mają sporo do powiedzenia na temat negatywnych zachować widzów, ale i te pozytywne też się czasem zdarzają.
Pracownicy dużych kin podchodzą do widzów inaczej niż zwykły zjadacz popcornu. Nam może przeszkadzać komentowanie, ale oni wchodzą w głębsze interakcje. – Niestety, praca w usługach – w tym również w kinie – na pewno wypacza postrzeganie innych ludzi. Mieliśmy do czynienia z wieloma dziwnymi klientami. Każdy miał jakiś problem, który urastał do rangi tragedii – wylicza Anna, która pracuje w warszawskim multipleksie. Załoga kina nadaje nawet odpowiednie nazwy powtarzającym się typom widzów:
Widz przyszedł kiedyś do kierownika kina z awanturą – prosił o numer telefonu do architekta tego budynku, bo był zbulwersowany tym, że w kinie jest tak mało kas, a on musi stać w kolejce. Grzmiał na pracowników i obrzucał obelgami w stylu: "ja też prowadzę firmę, ja was jeszcze nauczę obsługi klienta". Są tacy, którzy podają się za prawników i dziennikarzy i grzmią "ja jeszcze opiszę całą sytuację w gazecie, na forach internetowych, zrobię wam koło pióra, aż się nie pozbieracie" albo "pozwę was, jeszcze was to zaboli!".
To charakterystyczna kobieta, która do kina przychodzi zazwyczaj z dzieckiem i cokolwiek jest nie tak, domaga się rekompensaty: że popcorn jest za słony lub za mało słony, że w sali kinowej jest za ciepło, albo, że jest za zimno, że jest za głośno, albo za cicho i na pewno coś mamy popsute, że skończyła się figurka z ulubioną postacią z bajki jej dziecka i mimo że możemy zaproponować cztery inne, to pani żąda rekompensaty, bo ona przyszła do kina tylko dla tej figurki. A jak nie ma to: chce zwrotu pieniędzy za bilet (choć obejrzała już cały seans), zwrotu kosztów dojazdu do kina – a mieszka 80 km dalej.
O widzach filmów najpopularniejszego polskiego reżysera krążą przeróżne historie. Sporo legend wydarzyło się naprawdę. Normą są bójki i awantury. – Po jednym z seansów "Kobiet mafii" musieliśmy wzywać ochronę, ale skończyło się interwencją policji – opowiada Marta. – To były dwie pijane pary. Były głośne w trakcie seansu, ale nikt nie powiadomił obsługi. Potem jeden z mężczyzn szepnął drugiego i na korytarzu ewakuacyjnym zaczęli się po prostu bić. Ich partnerki też zaczęły się szarpać. Ochrona nawet nie mogła ich wyprowadzić, musieliśmy wzywać policję – mówi menadżerka.
Sądzę, że wstrząśnieniem mózgu, bo chłopak był bardzo zdezorientowany. To nie jedyny wypadek pogotowia w kinie. Na jednym z horrorów dziewczyna dostała ataku, zemdlała, potem zaczęła wymiotować, jak była nieprzytomna. Żaden z jej znajomych nie wiedział, czy była na coś chora – dodaje. Awantury zdarzają się jednak nie tylko wśród fanów kina Vegi.
"Najgorzej wspominam bójkę w kinowej sali w niedzielne popołudnie. Większość foteli zajętych foteli, jedna para siedząca w wyższym rzędzie, przed nimi druga para (pani w zaawansowanej ciąży) – wszyscy w przedziale wiekowym między 30 a 40 lat. Zupełnie normalni ludzie.
Ci wyżej non stop rozmawiali przez telefon, podczas bloku reklamowego jeszcze nikt nie zwracał im uwagi, ale gdy zaczął się seans – para siedząca przed nimi odwróciła się i poprosiła, żeby przestali, na co pan agresor rzucił napojem w pana przed sobą, zaczęli się tłuc, obaj spadli do rzędu poniżej na inną kobietę. Weszliśmy z ochroną, przerwaliśmy seans, wyprowadziliśmy obu panów.
Sytuacja była o tyle stresująca, że żona pana, który został zaatakowany była w naprawdę zaawansowanej ciąży i bardzo się zdenerwowała. Bójki to najgorsze sytuacje, bo kino powinno kojarzyć się z rozrywką, z miejscem, gdzie idziesz się relaksować, a nie wszczynać bójki i awantury".
Tak jak filmy Vegi kojarzą się z awanturami, tak kolejne z serii "50 twarzy Greya" z frywolnymi widzami. Nie zawsze jednak tak jest. – Na pierwszą część klient przyszedł z dwiema córkami - dziewczyny miały na oko 10 lat – mówi Marta. – Pamiętam ogromne kolejki, wielu ludzi, działające wszystkie kasy. Po jakichś 20 minutach filmu wyszedł z sali z awanturą. Najpierw do obsługi widza, potem na kasy. Awanturował się jeszcze z supervisorem i dwójką managerów. Miał pretensje, że nikt nie uświadomił go, co to za film...
"Najgorszym chyba wydarzeniem jakie pamiętam z baru to dwóch pijanych klientów, którzy przyszli już po zamknięciu. Upierali się, że muszą jeszcze coś kupić. Panowie byli dość postawni, a akurat miałam w kinie tylko same drobne dziewczyny. Rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych. Panowie byli obcokrajowcami, co jeszcze utrudniło kontakt.
Byli bardzo nieprzyjemni, mieli mnóstwo pytań np. ile zarabiam, czy mam chłopaka, czy bym nie chciała mieć, a jeden nawet zaproponował mi zrobienie dziecka.
Za to najlepsze "przeżycia" na barze, to chyba klient, który poprosił o mieszankę wszystkich napojów z dystrybutora tj. coli, fanty i sprite'a".
Smaczków z kin jest więcej. Byłem w szoku, bo choć sam chodzę często do kina, to takich skandalicznych zachowań nie uświadczyłem. Co innego osoby, które spędzają tam kilkadziesiąt godzin tygodniowo. – Problemem często staje się wnoszone na salę jedzenia. Mamy politykę akceptowania produktów zakupionych na terenie kina. Jesteśmy usytuowani w galerii handlowej, co niesie ze sobą wiele różnych fast foodów. W jednej z bardziej ekstremalnych sytuacji zdenerwowany klient rzucił kubełkiem kurczaków na podłogę, krzyczał na managera, musiała się pojawić ochrona – wspomina Marta.
"Problemem są ludzie, którzy kompletnie nie zwracają uwagi na porządek. Zdarza się, że ich popcorn jest w pięciu rzędach, a napoje rozlane po całej sali. Są tacy, którzy pozwalają dzieciom rzucać się popcornem lub biegać z nim wszędzie, nie tylko przeszkadzając innym oglądającym, ale także brudząc wszędzie. Niestety mimo obecności pojemników na śmieci przy wyjściu duża ilość osób zostawia wszystko po sobie, w tym prócz opakowania po popcornie również pozostałości i śmieci po jedzeniu niezakupionym w kinie. "Przecież ktoś posprząta".
To, że komuś upadło parę ziarenek popcornu jest naturalne i obsługa nie ma nic przeciwko temu. Natomiast ludzie zapominają, że między seansami może być tylko kilka minut i przy większym bałaganie obsługa może czasowo nie zdążyć sprzątnąć sali przed rozpoczęciem kolejnego filmu".
Praca w kinie nie wiąże się rzecz jasna tylko i wyłącznie z katorgą. Inaczej nikt nie chciałby tam pracować. Oprócz pensji, można chodzić na seanse zupełnie za darmo i obcować z prawdziwymi pasjonatami kinematografii. Przytrafiają się też przyjemne, losowe sytuacje.
