Startowała do Sejmu z poparciem .Nowoczesnej. Nie udało jej się, więc poświęciła się satyrze i komentowaniu życia politycznego, przez co podpadła rządzącym i telewizji publicznej. Ostatnio zrobiło się wokół niej gorąco, bo TVP podała ją do prokuratury. Ale Klaudia Jachira, bo to o niej mowa, sama przyznaje: "nie załamuję się, wszyscy będą mi paczki do więzienia przesyłać". Kim jest wróg publiczny nr 1 TVP?
Zacznijmy od pytania, które na pewno nurtuje też obecnie prezesa Kurskiego, czyli czym jest dla pani satyra?
Dla mnie satyra to nie jest matematyka, w której można powiedzieć, że dwa plus dwa to cztery. Satyra moim zdaniem jest wtedy, gdy przede wszystkim trafia do moich widzów i ich śmieszy. Daje jakiś feedback, że ludzie się śmieją i ich to rozbawia, przede wszystkim żarty słowne. Ja jako aktorka dużą wagę przywiązuję do tych kontekstów słownych i do żartów sytuacyjnych, zrozumiałych np. tylko dla Polaków i tylko w w naszym języku, które nie są nawet w kontekście przekładalne na inne języki. I to są dla mnie w głównej mierze przekazy satyryczne. Ale myślę też, że każdy ma jakąś swoją definicję satyry no i trudno to odgórnie nakazać tak jakby by chciał PiS, żeby określić co tą satyrą jest, a co nie.
Czyli nie da się postawić takiej wyraźnej granicy i rozdzielić tego, co jest satyrą, a co nią nie jest?
Wydaje mi się, że każdy człowiek, który myśli (śmiech) widzi kiedy ta satyra jest, a kiedy jej nie ma. Tu nie jest potrzebna jakaś nie wiadomo jaka edukacja, żeby zobaczyć co jest materiałem satyrycznym, a co nim nie jest. Jeżeli np. prezes Kurski nie widzi w moich materiałach satyry, to mu współczuję, bo musi być bardzo biednym człowiekiem Zupełnie pozbawionym dystansu do siebie i instytucji, którą zarządza.
Od jak dawna zajmuje się pani satyrą?
Ponad dwa lata. Wszystko zaczęło się kiedy startowałam do Sejmu z ramienia .Nowoczesnej. Ale nigdy nie byłam członkinią tej partii. Mi po prostu spodobał się jej program, ta cześć wolnorynkowa. Postanowiłam więc swoich sił w wyborach do parlamentu i stwierdziłam, że będzie mi najprościej wykorzystać internet do prowadzenia swojej kampanii, do tego co chciałabym przekazać Polakom. Wtedy właśnie zaczęłam robić takie filmiki satyryczne.
Co było dalej?
Wybory się skończyły, nie dostałam się do Sejmu, ale pomyślałam, że ten fakt nie oznacza, że dalej nie mogę uprawiać takiej satyry. Tym bardziej, że władza zaczęła dawać jakoś szczególnie po wyborach dużo tematów i powodów do uprawiania tej satyry. Pomyślałam, że jeżeli można by było połączyć moje dwie pasje jakimi są: aktorstwo, czyli mój zawód i zamiłowanie do polityki, które mam w sumie od bardzo dawna, to byłoby to coś, co może stać się taką moją drogą w życiu. I tak to się zaczęło.
Czyli nie jest pani obecnie związana z .Nowoczesną?
Nie, nie jestem. Byłam związana z nią przez pół roku w trakcie kampanii wyborczej, ale nigdy nie byłam w partii. Ostatecznie nasze drogi się rozeszły właśnie przez moje filmiki, bo oni stwierdzili, że przekaz w nich nie jest poważny, a że im zależy na przekazie bardzo merytorycznym i, że moja działalność satyryczna nie wpisuje się w konwencję partii. Rozeszliśmy się, ale mam duży sentyment, szczególnie do początków tej formacji, bo to oni dali mi taki impuls do tego, że można w ciekawy i śmieszny sposób komentować rzeczywistość.
A zdarzyło się pani parodiować Ryszarda Petru?
Nie, jakoś nigdy nie czułam takiej potrzeby. Uważam, że jak człowiek zajmuje się satyrą, to rzeczywiście jego rolą wtedy jest komentowanie działań rządzących. Często spotykam się z zarzutem, dlaczego komentuję tylko jedną stronę sceny politycznej. Ale odpowiedź jest bardzo prosta: to oni rządzą i to im się należy. Według mnie, prywatnie, rządzą w bardzo zły sposób, najgorszy, z jakim przyszło się spotkać Polakom w ciągu tych niespełna 30 lat trwania wolnej Polski.
Myślę, że przy takim niszczeniu państwa, nawet jeżeli można zarzucić coś opozycji, czy innym politykom spoza obozu rządzących, to jest to zupełnie inna skala niszczenia tego co udało się zbudować przez te wszystkie lata wolności. Nie akceptuję tego i dlatego nie odczuwam potrzeby zajmowania się drugą stroną sceny politycznej. To, co robi PiS jest niebezpieczne, a satyra daje taki wentyl bezpieczeństwa, że ludzie mogą się w tym wszystkim uśmiechnąć. Z drugiej strony wytykam w ten sposób błędy władzy.
Tak z innej beczki: ile trwało stworzenie lalki prezesa Jarosława?
Ona w ogóle powstała dzięki zbiórce na „Polakpotrafi”. Ludzie wpłacali pieniądze na lalkę prezesa, taka narodowa zbiórka na lalkę prezesa, która zaczęła się w kwietniu 2016 roku, a skończyła się w połowie czerwca, a sama lalka powstała we wrześniu i zaczęliśmy razem działać.
A czy lalka ma jakąś swoją ksywę?
Nie ma, jest po prostu „Jarosławem”, tym lepszym alter ego prezesa. (śmiech) Zawsze mówię, że moja lalka jest dużo fajniejsza, od oryginału i gdyby oryginał wziął chociaż trochę z mojej lalki, to by było fajnie. Ja ją już troszeczkę „wychowałam”.
I dużo osób chce zobaczyć tego lepszego „Jarosława”?
Właśnie coraz więcej! To jest taka duża atrakcja. W polskiej satyrze i kabarecie nie mamy tradycji lalek, co jest też trochę przykre.Tak naprawdę u nas w kraju teatr lalek kojarzy się tylko z dziećmi i spektaklami dla najmłodszych, a przecież to jest bardzo fajny sposób na pokazywanie tej trudnej rzeczywistości w trochę takim krzywym zwierciadle.
Parafrazując trochę: czy pomysły na pani skecze leżą tylko na Wiejskiej, czy są też jakieś inne ich źródła?
Oczywiście, że tak, bo śmieję się nie tylko z polityki i rzeczy, które robi rząd. Śmieję się też z tych wszystkich przywar Polaków, z tym, z czym się nie zgadzam, z takiej powierzchownej religijności, z demonów narodowych, które teraz PiS obudził. Jak coś mnie boli, jak coś nie daje spokoju, to staram się te moje wątpliwości przekuć w materiał satyryczny. Oczywiście zawsze z morałem.
A który ze skeczy jest pani ulubionym?
Moi sympatycy mają różne zdania na temat moich produkcji. Każdy lubi coś innego i to jest ciekawe. A jeżeli chodzi o mnie, to rzeczywiście mam parę takich ulubionych kawałków. Bardzo podobało mi się jak miałam okazję pojechać do Nowej Soli. To w ogóle był przypadek, bo akurat przejeżdżałam tamtędy rowerem podczas wakacji. Zobaczyłam tę fabrykę, w której Beata Szydło powiedziała, że Polska jest w ruinie i nagrałam tam filmik. Bardzo miło to wspominam. Muszę też wymienić filmiki, za które „mam teraz iść do więzienia”(śmiech). Ogólnie nikt nie robi tak dobrej reklamy jak prezes PiS i prezes Kurski. Siłą rzeczy mam do tych dwóch filmików stosunek bardzo osobisty i specjalny(śmiech).
Przechodząc do wywołanych do tablicy produkcji, to skąd pomysł na filmik przed stocznią im. Kaczyńskiego?
Jak zwykle z życia (śmiech). Mało już ludzi o tym pamięta, ale był przecież taki pomysł, bodajże Antoniego Macierewicza, ówczesnego ministra obrony narodowej, że przecież oczywistym miejscem dla stoczni jest Radom… No to stwierdziłam, że trzeba zrobić z tego taki satyryczny reportaż. I w sumie śmieszne jest też, jak to wszystko powstaje, bo wszystko przygotowuję w moim mieszkaniu, w 34-metrowej kawalerce, gdzie mam amatorskie, małe studio, A jak trzeba to idę w plener. I tam np. mikrofon jest tworzony z dezodorantu, gąbki i papierowej kostki z logo TVP, więc jeżeli prezes Kurski mówi, że to może wyglądać jak materiał dziennikarski… (śmiech). Już po samym mikrofonie widać charakter tego materiału.
Jeśli jego dziennikarze chodziliby z takim sprzętem…
… no właśnie! Może chodzą z dezodorantem, może ja o czymś nie wiem, bo nie oglądam aktualnie telewizji publicznej! (śmiech) Ale wracając do tematu: postanowiłam zrobić z tego tematu materiał, wiedziałam jak będzie się nazywał, że stocznia musi nosić imię „Jarosława Kaczyńskiego”. Filmik powstał, a tydzień temu dowiedziałam się ciągu dalszego tej historii, co oczywiście nie musi mieć związku z moim filmikiem, że władza zmieniła decyzję i jednak stocznia nie powstanie w Radomiu tylko o dziwo, proszę się teraz bardzo zdziwić, do… Gdyni! I Co oni tam będą robić? Chyba narty?
Dla prezydenta…
… tak, żeby na igielicie mógł szusować (śmiech). Ja zupełnie tego nie rozumiem, jak można budować stocznię w Gdyni… (śmiech)
Jaka była pani reakcja na wiadomość, że TVP wytoczyło pani proces?
Na początku nie wiedziałam co się dzieje, bo najpierw dostałam zeznanie w charakterze świadka. To było w październiku ubiegłego roku. Nie wiedziałam o co tak naprawdę chodzi, bo w zawiadomieniu nic nie było napisane. Zadzwoniłam na policję i pytam się co się stało, czy jakiś mandat? Różnie przecież bywa. Nic nie chciano mi powiedzieć. Wreszcie po iluś pytaniach dowiedziałam się, że „to jest jakaś sprawa dotycząca TVP”. I to też jest dziwna sytuacja, bo zaraz po publikacji tych dwóch filmików, gdzie na tej pseudo kostce miałam naklejone logo TVP, odezwał się do mnie jakiś pracownik tej stacji i powiedział mi, że nie mam prawa do wykorzystania ich logo i, że mam określony czas na usuniecie go z tych filmików. Oczywiście, zrozumiałe, usunęłam filmiki, wstawiłam je na nowo z zamazanym logo i sprawa zamknięta. Usłyszałam przecież, że jeśli to zostanie usunięte, to oni nie będą robili mi żadnych problemów i żadnej afery. A sytuacja potoczyła się inaczej i dostałam wezwanie.
I co było dalej?
Po szybkiej poradzie prawnej, odmówiłam składania wyjaśnień. Ogólnie takie przesłuchania w charakterze świadka to ostatnio moda na policji, gdzie wzywa się podejrzanego, żeby składał zeznania na swój temat. A pytania tez były rodem z satyry.
A czego dotyczyły?
Pytano mnie na przykład: „czy to prawda, że w filmiku pt. Stocznia im. Jarosława Kaczyńskiego użyła pani logotypu TVP?” Albo „Czy to prawda, że w filmiku pt. Pała plus użyła pani logotypu TVP?” pozdrawiam polską policję i Wydział do Walki z Przestępczością Gospodarczą w Warszawie (śmiech).
Jak odniesie się pani do ostatniej wypowiedzi i zarzutów prezesa Kurskiego?
No to jest ciąg dalszy całej historii, bo to wszystko się toczy. Dopóki nie był wyznaczony prokurator, to ja ciagle tej mojej adwokat pytałam się, „czy oni naprawdę pójdą z tym do sądu?” Mi się wierzyć po prostu nie chce, że nasze państwo nie ma innych problemów. Musimy być bardzo szczęśliwym krajem, skoro mamy czas na zajmowanie się jedną satyryczką…
Nasuwa się tutaj analogia walki Dawida z Goliatem, pojedynku jednostki z systemem…
Tak, ale Dawid wygrał i też mam nadzieję, że tak będzie w tym przypadku. Ja domyślam się dlaczego oni to robią i myślą, że mnie tym uciszą. No ale jeśli tak jest, to się pomylili, bo mnie nie znają. A skoro na każdym kroku rządzący powtarzają hasła wolności, to musi być przestrzegane to prawo do wyrażania własnej opinii. Jeżeli chcą z tym iść do sądu i prezes Kurski będzie tak tego bronił, to spotkamy się w sądzie i zobaczymy. To też będzie sprawdzian dla sądownictwa, jaki ten sąd jeszcze jest, bo jeżeli dostałam politycznego prokuratora, bliskiego współpracownika posła Piotrowicza, to teraz pytanie: czy sędzia będzie niezawisły?
No to może być trudne zwarzywszy na pani historię polityczną…
Tak dokładnie. Ale może to rzeczywiście musi się skończyć więzieniem, bo jeżeli oni chcą mnie za coś takiego zamknąć, to proszę bardzo. Może będę musiała wziąć to na barki, nie wiem.
Ale przecież prezes Kaczyński zapowiadał ostatnio w Trzciance, że Polska będzie wyspą wolności!
No to teraz będziemy mieli okazję zobaczyć, o jakiej wolności mówi PiS. Dziwię się, że to trafiło na mnie, ale paradoksalnie to może być moja największa satyra, bo przecież nikt nie napisze takiej satyry, jaką napisze samo życie. Ale nie załamujmy się, wszyscy mówią, że będą mi paczki do więzienia przesyłać. Moja mama radzi, żebym nie przejmowała się, bo politycznych inaczej w więzieniu traktują. A ja jej mówię „mamo przecież dzisiaj nie ma jeszcze chyba więźniów politycznych, to skąd wiesz jak będą traktować tego pierwszego?” (śmiech) To oczywiście jest czarny humor, ale jakoś trzeba sobie z tym wszystkim radzić. Jedno jest pewne, nie damy się zastraszyć.