
Agata Maciejewska postanowiła w końcu zabrać głos. "Jestem założycielką i administratorką grupy Dziewuchy Dziewuchom, natomiast nie poczuwam się do reprezentowania ruchu społecznego Dziewuch, który zaczął powstawać spontanicznie i przybierał różne nazwy lokalne. Oświadczam także, że nie mam zamiaru ingerować w działalność żadnych ruchów określających się jako "dziewuchowe" – tłumaczy w oświadczeniu wysłanym do naszej redakcji.
"Moją motywacją do podjęcia procedury rejestracyjnej było samorzutne i nie podlegające żadnej weryfikacji powstawanie i działalność kolejnych grup na FB, zawierających w nazwie zwrot „Dziewuchy Dziewuchom”. Grupy te rządzą się swoimi zasadami, posiadają własną, niezależną komunikację i własne programy działania, czasem powiązane z polityką i nie zawsze spójne z misją i wizją założonej przeze mnie grupy. Chcąc te inicjatywy rozdzielić, zgłosiłam się z wnioskiem o ochronę znaku, za którym stoi konkretna idea, misja i oprawa wizualna".
Założycielka nie zamierza ingerować w sprawy ruchu, ale równocześnie zabrania używać nazwy "Dziewuchy Dziewuchom". Wysłała administratorkom grup wiadomość o konieczności zmodyfikowania nazwy np. na "Dziewuchy [nazwa miasta, regionu, kraju]". Część to zrobiła. Co z innymi? "Dołożyłyśmy wszelkich starań, by uprzedzić o możliwych działaniach Facebooka, który po zgłoszeniu informacji o zastrzeżeniu znaku towarowego ma prawo usunąć te konta, które ten znak bezprawnie wykorzystują. Zrobiłyśmy to, by zgromadzone na profilach grup informacje i zasoby zostały zachowane, bo zdajemy sobie sprawę jak jest to ważne. Dlatego z całą stanowczością podkreślamy, że nie przystąpiłyśmy ani do blokowania, ani usuwania lokalnych profili grup – wszystko odbywa się zgodnie z procedurami portalu i było odpowiednio wcześniej sygnalizowane" – tłumaczy Agata Maciejewska.
Znak towarowy kojarzy się z marką. Feministki zaczęły więc przypuszczać, że teraz nazwa Dziewuchy Dziewuchom zacznie się pojawiać na ubraniach, kubkach i innych produktach, a cały ruch został "sprzedany".