O tej sprawie trudno myśleć ze spokojem. Sądowe sformułowania o tym, co jest "w najlepszym interesie dziecka" boleśnie zgrzytają w uszach. Wiele osób zwraca przy tym uwagę na kontrast – w tym samym czasie, gdy Wielka Brytania cieszy się z narodzin trzeciego royal baby, trwa rozpacz rodziców 2-letniego Alfiego Evansa.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Interes dziecka
Alfie Evans przebywa w Alder Hey Children’s Hospital w Liverpoolu od grudnia 2016 roku. Cierpi na ciężką, niezdiagnozowaną dotąd chorobę neurologiczną. O odłączenie dziecka od aparatury podtrzymującej życie wnioskowali lekarze, wbrew woli rodziców chłopczyka. W brytyjskim prawie wygląda to tak, że lekarze występują przed sądem jako reprezentanci interesu dziecka, który nie zawsze musi być zbieżne z opinią rodziców. Ci zaś wyczerpali wszelkie możliwości prawne, walcząc o swoje dziecko.
Interwencja Franciszka sprawiła, że chłopczykowi w trybie pilnym nadano obywatelstwo włoskie i specjalną wizę dyplomatyczną. Słynny rzymski szpital Bambino Gesu zaś się zobowiązał, że podejmie walkę o życie chłopca.
Alfie walczy
W ostatnich godzinach zapadły jednak dwie decyzje zupełnie niezgodne z wolą rodziców. Mały Alfie został odłączony od aparatury medycznej podtrzymującej funkcje życiowe. I choć lekarze wcześniej twierdzili, że dziecko nie jest w stanie przeżyć bez tych urządzeń, to ojciec 2-laka informował, że po dziesięciu godzinach od wyłączenia maszyn syn nadal sam podtrzymywał oddech.
Mijają kolejne godziny, lekarze nie podają dziecku pożywienia, a chłopiec wciąż żyje. Walkę o życie Alfiego śledzi cały świat, kibicują mu i modlą się za niego miliony ludzi. Wieczorem jednak zapadła kolejna decyzja, którą sąd nazywa "kontynuacją planu paliatywnego".
Rodzice się nie poddają
Decyzja sądu rodzinnego w Manchesterze oznacza, że nie godzi się on na transport dziecka do Włoch. Sędzia przychylił się do opinii lekarzy, że przewóz chłopca tak daleko byłby zbyt niebezpieczny dla jego zdrowia. Możliwe byłoby jedynie jego przewiezienie do domu lub hospicjum. Sędzia ocenił, że takie rozwiązanie "jest w najlepszym interesie Alfiego". Eksperci zaś twierdzą, że u chłopca doszło do nieodwracalnych zmian w mózgu, które pozbawiły go zmysłów wzroku, słuchu, smaku i czucia, a dalsza terapia byłaby wręcz "nieludzka".
Rodzice Alfiego wciąż nie składają broni. Złożyli odwołanie od decyzji sądu o odrzuceniu możliwości przewiezienia chłopca do szpitala we Włoszech. To odwołanie ma być rozpatrzone w środę popołudniu.