Sprawa Romana Polańskiego powraca jak bumerang. Po raz kolejny już reżyserowi dostało się za czyn popełniony przed laty, czyli seks z trzynastolatką. Wyrzucenie słynnego artysty z Akademii Filmowej – teraz, po ponad 40 latach od sprawy – i zestawienie go obok Billa Cosby'ego budzi kontrowersje. Liczni dziennikarze od dawna wieszają psy na filmowcu, ale nie znają dokładnie sprawy z Samanthą Geimer. Stąd merytoryczne błędy w publikacjach i czarno-białe przedstawienie problemu. A ten jest o wiele bardziej skomplikowany niż się wydaje.
Podczas gdy pozbycie się Cosby'ego z Akademii Filmowej wydaje się słusznym ruchem, tak naznaczanie Polańskiego po tak długim okresie od feralnego zdarzenia, budzi mieszane uczucia. – Lepiej późno niż wcale, bo ta sprawa ciągnęła się kilkadziesiąt lat. O tych oskarżeniach wszyscy wiedzieli. Ale ten kij ma dwa końce. Z jednej strony, jest sprawa z lat 70., która ciągnie się za Polańskim i która spowodowała, że uciekł z USA. Z drugiej strony, wiemy, że – i to przyznają sami prawnicy – jego proces urągał wszelkim zasadom. Była to tak naprawdę prywatna wendeta sędziego.
– Polański wiele zrobił, by sprawę rozwiązać i załagodzić, ale prawo jest prawem. Z punktu widzenia równości wobec prawa wszystko jest w porządku. Obawiam się jednak, że teraz będziemy "wygumkowywać" Polańskiego z podręczników historii filmu i zapomnimy, że jest to jeden z największych twórców kina XX w. – przekonuje w rozmowie z naTemat dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska.
Powiedzmy wprost, Akademia Filmowa stawia się w obłudnej roli, bo jeszcze niedawno hołubiła Polańskiego. – Pamiętajmy, że ta sama Akademia przyznawała mu Oscary i nominacje. I nagle po latach dochodzi do wniosku, że to nie było jednak takie fajne – dodaje Korwin-Piotrowska i wspomina też o Cosbym.
– Wreszcie zrobiono to, co było do zrobienia dobre 10 lat temu, kiedy okazało się, że jest to człowiek psychopatyczny. Wiedziano, że niszczył ludziom kariery, mścił się, szantażował dziewczyny i groził im. Lista jego "podbojów" jest po prostu potwornie długa – i są to udokumentowane sprawy. Jeżeli zaś chodzi o Polańskiego, mamy tu podwójną moralność. Sprawa ciągnie się od lat 70. Polański był fetowany na festiwalach filmowych, członkom Akademii nie przeszkadzał seks z nieletnią w przyznawaniu nominacji i nagród. Wszystko było dobrze do zeszłego roku, kiedy wyszła sprawa "Me Too" [hasztag #MeToo pojawił się po ujawnieniu, że producent filmowy Harvey Weinstein molestował kobiety – przyp. red.]. Nagle okazało się, że historii z Weinsteinem i wielu innych spraw nie da się już zamieść pod dywan. Myślę, że teraz dojdzie do "czyszczenia katalogu" – podsumowuje Korwin-Piotrowska.
"Samantha Geimer wybaczyła już Polańskiemu"
Podobnego zdania jest aktor Krzysztof Pieczyński, który zagrał w "Pianiście" (2002) Polańskiego. – Sprawa nabrzmiała w związku z Weinsteinem i Cosbym. To spowodowało, że Akademia poczuła się zobowiązana, żeby wyrzucić także Polańskiego. Prawo obowiązuje wszystkich, a więc Akademia również nie może robić wyjątków. Zrobili to, ponieważ nie mieli wyjścia. O sprawach seksualnego wykorzystywania kobiet w Hollywood zrobiło się zbyt głośno – mówi nam Krzysztof Pieczyński.
Artysta wskazuje jednak, że jest różnica między Polańskim a Weinsteinem i Cosbym, którzy przez kilkadziesiąt lat znęcali się nad dziesiątkami kobiet. – Polański złamał prawo raz w życiu. W wyniku tego błędu i on, i poszkodowana zapłacili olbrzymią karę, bo nagonka na oboje nieustannie wraca. Dla mnie najważniejsze w tej sprawie jest to, że Samantha Geimer wybaczyła już Polańskiemu. Moim zdaniem to zamyka sprawę – uważa.
Wiadomo już, że Polański będzie odwoływał się od decyzji Akademii Filmowej. Poinformował o tym prawnik reżysera Harland Braun w rozmowie z "Vanity Fair". Z kolei Samantha Geimer nazwała decyzję Akademii "brzydką i okrutną". Zanim wyrobimy sobie zdanie na temat tego, czy Akademia postąpiła słusznie, warto o dokładne – bez upraszczania – przyjrzenie się faktom.
Sprawa seksu z nieletnią
Po nakręceniu "Chinatown" (1974) Polański otrzymał propozycję wykonania sesji zdjęciowych nastoletnich dziewczyn dla magazynu "Vogue Hommes". Przystał na nią, dzięki czemu magazyn pochwalił się zdjęciami eterycznej piętnastoletniej Nastassji Kinski. Z czasem doszło nawet do przelotnego romansu między nią a artystą.
Drugą dziewczyną była trzynastoletnia Samantha Gailey (obecnie Geimer), ale w tym wypadku sprawy potoczyły się zgoła inaczej. Sesja zdjęciowa, za przyzwoleniem matki dziewczyny, odbyła się w willi wówczas nieobecnego Jacka Nicholsona. Samantha grała dorosłą kobietę. Powiedziała reżyserowi, że uprawiała już seks. Było to wyznanie dziewczynki, która z wypiekami na twarzy potajemnie czytała "Radosny seks" z biblioteczki matki. Nie obyło się bez szampana i afrodyzjaku w formie tabletki. Akcja przeniosła się do jacuzzi, gdzie Samantha rozebrała się.
Po latach Geimer przypomina tamto zdarzenie: "Wszystko uderza mi do głowy: para, gorąca woda, alkohol, tabletka i panika. […] A potem się na mnie kładzie i zaczyna schodzić coraz niżej. Oczywiście wiem, co robi, bo o tym czytałam, ale nikt mi tego wcześniej nie robił. Pyta, czy to jest przyjemne. To jest przyjemne i to jest samo w sobie straszne. Nie chcę tego robić, mówi mój umysł, ale ciało mnie zdradza. Ale nie walczę. Po co walczyć? On chce tylko mieć orgazm, ten mały spazm, który napędza cały świat. Decyduję, że pozwolę mu to zrobić, w końcu nie może być aż tak źle, to tylko seks. Nie chce mnie skrzywdzić. I będzie po wszystkim. Odgrywamy tylko swoje role".
Nieczyste zagrywki sędziego Laurence'a J. Rittenbanda
Reżyser został aresztowany 11 marca 1977 r. w Los Angeles. Zarzucono mu takie przestępstwa, jak zaopatrzenie osoby nieletniej w narkotyki, dopuszczenie się czynów lubieżnych względem dziecka, czyn nierządny, gwałt za pomocą narkotyków, deprawowanie dzieci i pederastię. Polański był skłonny przyznać się jedynie do seksu z nieletnią za jej zgodą. Obie strony sprawy uznały, że doszło do bezprawnego stosunku płciowego.
Ugoda oznaczała przyznanie się do jednego zarzutu, a wymiar kary miał być zależny od raportu kuratora. Co istotne, w tamtych czasach nie było dokładnie określone, ile lat więzienia grozi za bezprawny stosunek – w grę wchodziło nawet 50 lat odsiadki. Polański przyznał się do odbycia stosunku z kobietą, która nie była jego żoną i nie ukończyła 18 lat. Na wniosek prawnika reprezentującego dziewczynę doszło do ugody, uniknięto więc procesu i dodatkowego rozgłosu.
W Monachium zrobiono zdjęcie reżyserowi bawiącemu się w towarzystwie młodych kobiet i opublikowano je w prasie. Fotografia rozsierdziła sędziego. Poczuł, że został ośmieszony i nakazał Polańskiemu powrót. Po 42 dniach obserwacji twórca "Noża w wodzie" został wypuszczony z więzienia. Pojawiał się coraz większy nacisk ze strony mediów. Rittenband czuł się skompromitowany i chciał wymierzyć Polańskiemu surową karę. Nie dotrzymał obietnicy o wypuszczeniu go po badaniach diagnostycznych, uzasadniając to nadmierną krytyką jego osoby w mediach. Zamierzał odegrać kolejny spektakl, który miał polegać na przyznaniu wyroku w obecności przedstawicieli prasy, a następnie na nieoficjalnym zwolnieniu Polańskiego z więzienia.
Artysta stracił wiarę w sprawiedliwy proces i zaufanie do sędziego, dlatego uciekł do Paryża. W wyniku licznych nieprawidłowości sędzia został odsunięty od sprawy 24 lutego 1978 r. Geimer wyznała po latach: "Byłam młoda, ale czułam, że sędziego interesował rozgłos, a mnie i Polańskiego miał w nosie. Reżyserował mały show, w którym nie chciałam uczestniczyć". W 1994 r. doszło do kolejnej ugody między Geimer a reżyserem – kobieta otrzymała 200 tys. dol. odszkodowania. "Myślę, że miałem ogromnego pecha, trafiając na sędziego, który źle rozumiał sprawiedliwość. Igrał ze mną przez rok. Zostałem potraktowany jak mysz, którą znudzony kocur po prostu się bawi" – wspomina filmowiec.
Dlaczego Stany Zjednoczone rozgrzebały starą sprawę?
"Pianista" (2002) został uznany za najlepszy film roku w Anglii, Francji, Hiszpanii i Polsce. Filmowiec otrzymał Oscara za reżyserię. Statuetkę odbiera Harrison Ford, który zagrał u niego przed laty w filmie "Frantic" (1988). Artysta z oczywistych względów nie mógł osobiście odebrać statuetki. W 2008 r. pojawia się film dokumentalny Mariny Zenovich "Roman Polański: Ścigany i pożądany". Analizuje on proces sądowy reżysera, demaskując jego liczne błędy i naruszenia. W efekcie adwokaci Polańskiego występują z wnioskiem do sądu w Los Angeles o umorzenie sprawy. Skutki są zgoła odwrotne od zamierzonych – prokuratura wnioskuje o ekstradycję.
We wrześniu 2009 r. Polański przylatuje do Szwajcarii, by odebrać nagrodę za całokształt twórczości. Zostaje aresztowany na lotnisku w Zurychu. Pod koniec listopada, po wpłaceniu kaucji wynoszącej 3 mln euro, kara więzienia zostaje zamieniona na areszt domowy w willi Polańskiego w szwajcarskim Gstaad. W domowych warunkach pracuje nad "Autorem widmo" (2010), a dziennikarze nieustannie otaczają dom.
Władze Szwajcarii decydują się 12 lipca 2010 r. na uwolnienie Polańskiego z aresztu domowego, nie dochodzi więc do ekstradycji. Udaje mu się nakręcić "Rzeź" (2011) i "Wenus w futrze" (2013). Lecz w styczniu 2015 r. sprawa Polańskiego znów powróciła, gdyż pojawił się kolejny wniosek – pierwszy miał miejsce w 2010 r. – o jego ekstradycję z Polski. Sąd i krakowska prokuratura zdecydowały o niezezwoleniu na ekstradowanie polskiego obywatela do USA.