
Wielu kierowców przeciera oczy ze zdumienia. Bo oto zatrzymujący ich do kontroli policjanci po prostu nie chcą karać ich mandatami, nawet gdy w pełni na nie zasłużyli. Co się dzieje? To nie pomyłka, a forma protestu, którą stosują funkcjonariusze.
REKLAMA
Przekonał się o tym pan Mariusz, który dwa tygodnie temu, w Warszawie, był sprawcą kolizji. – Była na tyle poważna, że nie wystarczyłyby oświadczenia, więc wezwałem policję. Spodziewałem się mandatu, ale go nie otrzymałem. Na pytanie "dlaczego nie?" usłyszałem, że jest "bojkot" – opowiada mężczyzna.
Od stolicy się zaczęło. To tutaj od początku kwietnia policjanci drogówki stosują pouczenia zamiast mandatów za wykroczenia. Ma to zwrócić uwagę rządzących na byt policjantów i odciąć się od wizerunku funkcjonariusza, dla którego liczą się tylko statystyki i największa liczba nałożonych kar. Bo na to przecież nacisk kładzie góra.
– Generalnie wszyscy obserwujemy media tradycyjne, społecznościowe, nasze internetowe forum policyjne i strony naszych związków zawodowych. Związki bronią nas i naszych praw i zawsze staramy się do ich działań nieoficjalnie przyłączać. Z tego co wiem organizowane są teraz co jakiś czas akcje "protestacyjne", tzw. włoskie strajki lub dni, w których staramy się zminimalizować wystawianie mandatów – zdradza naTemat policjant w czynnej służbie, pochodzący z północnej Polski.
Oficjalnie i na papierze, wszystko jest jednak jak należy. Interwencje są, patrole wyruszają w miasto, pracy jest po pachy i żadnego protestu nie ma. Ale rzeczywistość jest trochę inna.
– Rzeczywiście mamy problemy, na wielu płaszczyznach. Począwszy od zarobków, chociaż te nie są tutaj najważniejsze. Namącono nam w emeryturach, brakuje policjantów, a policjantom sprzętu, bo bardzo często musimy korzystać np. z własnych samochodów do celów służbowych – dodaje nasz rozmówca.
A policjant o swoje prawa walczyć nie może, przynajmniej nie tak, jak może to robić nauczyciel, pielęgniarka czy urzędnik. Ma to po prostu ustawowo zabronione. Mogą to za niego zrobić związki. A ich oficjalne stanowisko brzmi, że nic nie wiadomo o żadnym proteście.
– Nie wyobrażam sobie, że policjant mógłby oficjalnie bojkotować swoją służbę – mówi naTemat Mirosław Bednarski, przewodniczący zarządu wojewódzkiego NSZZ Policjantów KSP w Warszawie. – Policjant, który nie wypisuje mandatu, w momencie, gdy wynika to z jego obowiązków, a popełniony czyn nie podlega już pouczeniu, łamie prawo.
– Owszem, każdy chciałby więcej zarabiać i mieć lepsze warunki służby, problemy były, są i pewnie będą. Policjant ustawowo nie może strajkować w dosłownym rozumieniu tego słowa. Związki zawodowe mają prawo do uregulowanych statutem form protestu. Policjant nie ma prawa zaprzestać czynności związanych z wykonywaną przez niego służbą. Związek zawodowy stara się, w ramach obowiązujących przepisów, wywalczyć poprawę wynagrodzenia i warunków służby – stwierdza przewodniczący.
Statystyka nie kłamie
Ale policjanci nie dają w taki sposób pouczeń. Robią to w granicach przepisów prawa. Potwierdzają to statystyki stołecznej komendy. Mandatów jest o wiele mniej. Według ustaleń "TVN Warszawa" od 1 do 27 kwietnia drogówka wystawiła jedynie 496 mandatów, co daje około 20 dziennie. Tymczasem w pierwszych trzech miesiącach roku takich mandatów było 27 103, czyli ponad 300 dziennie.
A nastroje wśród policjantów są jednoznaczne. W ankiecie, która została zamieszczona na stronie internetowej zarządu głównego NSZZ Policjantów 23 kwietnia, zagłosowało ponad 13 tysięcy funkcjonariuszy. W znakomitej większości (96,4 proc.) opowiedzieli się oni za nienakładaniem mandatów za wykroczenia, za które można stosować pouczenia. Drugi był protest włoski – 89,1 proc.
Nieoficjalny protest w Warszawie przełożył się na cały kraj. Ale policjanci nie "porzucają" obywateli. – Zawsze jest tak, że jak ktoś na tą pomoc liczy, to zawsze ją otrzyma. Tu oczywiście pieniądze nie grają roli i nasz status materialny. To też pokazuje, że w służbie są też osoby, które po prostu są tu z powołania. Ale w te dni, kiedy pada hasło, że "protestujemy" to staramy się z naszymi kolegami w kraju połączyć i nawet za kolizje starami się tych mandatów nie wystawiać – przyznaje funkcjonariusz.
Obywatele w większości murem za policją
Tzw. bojkot nie jest obcy mieszkańcom Warszawy. – Mojemu sąsiadowi też nie wypisali mandatu za postój na pasach – mówi pan Wojciech, właściciel sklepu na Bemowie.
Tzw. bojkot nie jest obcy mieszkańcom Warszawy. – Mojemu sąsiadowi też nie wypisali mandatu za postój na pasach – mówi pan Wojciech, właściciel sklepu na Bemowie.
– A dlaczego policjanci mają nie walczyć? – pyta pan Henryk, elektryk spod Warszawy. – Widział pan ich zarobki? Ja tam bym nie chciał, za marne 2000 zł, stać w słońcu na tych marszach przez 8 godzin – dodaje mężczyzna.
Na finanse policjantów zwraca uwagę także pani Hanna, którą spotykamy na przystanku naprzeciwko stołecznej komendy. – Podobno na kasie można zarobić więcej. Państwo powinno trochę lepiej wyceniać czyjeś życie i zdrowie. Kuzynki syn też jest policjantem i mówi, że czy to służba u niego, w mniejszym mieście, czy w stolicy, wszędzie nie za dobrze się przelewa – opowiada kobieta.
Dwie strony medalu
Nasz rozmówca z policji jest jednak innego zdania. Według niego wszystko zależy od podejścia, bo początkujący policjant jest obecnie bardzo roszczeniowy i to, co dla starszych stażem jest normalne, jego odstrasza. – Może dlatego tak wiele osób odchodzi ze służby. Są przykłady, że młodziak wstępuje do służby i ma niewiadomo jakie wyobrażenia o niej. Że od razu będzie zarabiał 4 tysiące, a jak napisze jedno pismo z prośbą o cokolwiek, to od razu dostanie zgodę. Tak nie ma – opowiada funkcjonariusz.
Zwraca on także uwagę na fakt, że w policji obiboków nie brakuje. – Ja pracowałem w wielu miejscach przed wstąpieniem do służby i wiem jak to jest pracować dla kogoś, prywatnie. A tutaj mam czasami wrażenie, patrząc na niektórych moich młodszych kolegów, że chcieliby dostawać pieniądze za siedzenie na tyłku i nie robienie niczego. Mają marne pięć interwencji w miesiącu, a potem psioczą, że nie dostali premii. A ta jest za pracę, a nie za siedzenie – opisuje policjant.
Problem jest także ze stanem osobowym komend.
Na przykład dzisiaj policjanci pracujący non stop przez całą majówkę, musieli przyjść normalnie do pracy, bo jest nas tak mało, że nie byłoby kim zapełnić grafik, a przecież statystyka musi się zgadzać. Trzech funkcjonariuszy siedzi na komendzie i mają do dyspozycji jeden radiowóz, to dwóch pojedzie na patrol i co oni niby zrobią z tą jedną "suszarką"? Ale na papierze jest, że 60 proc. stanu osobowego było w terenie.
Rozpatrzą L4, a co więcej?
Ale rozmowy z rządem już trwają. Pierwsze spotkanie odbyło się 19 kwietnia. Przedstawiciele Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych rozmawiali z ministrem spraw wewnętrznych i administracji Joachimem Brudzińskim. Tematem spotkania były żądania Federacji przekazane ministrom nadzorującym służby mundurowe 12 marca. Policjanci żądali w nich m.in. wzrostu uposażenia o 650 zł dla każdego policjanta, przywrócenie systemu emerytalnego dla funkcjonariuszy z 2012 roku, czy przywrócenia wypłat pełnego uposażenia, gdy policjant przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Ale rozmowy z rządem już trwają. Pierwsze spotkanie odbyło się 19 kwietnia. Przedstawiciele Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych rozmawiali z ministrem spraw wewnętrznych i administracji Joachimem Brudzińskim. Tematem spotkania były żądania Federacji przekazane ministrom nadzorującym służby mundurowe 12 marca. Policjanci żądali w nich m.in. wzrostu uposażenia o 650 zł dla każdego policjanta, przywrócenie systemu emerytalnego dla funkcjonariuszy z 2012 roku, czy przywrócenia wypłat pełnego uposażenia, gdy policjant przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Na sześć punktów zawartych w żądaniach Federacji tylko jeden spotkał się z konkretną deklaracją ministra Brudzińskiego. Zapewnił on, że w trybie niezwłocznym skieruje pod obrady Rady Ministrów projekt nowelizacji dotyczący tzw. L-4. Kolejne rozmowy mają się odbyć 9 maja.
