Na wielu wyższych uczelniach właśnie kończy się rekrutacja. W ubiegłych latach największym zainteresowaniem cieszyły się kierunki humanistyczne, na czele z dziennikarstwem, które przeżywało oblężenie. Teraz okazuje się, że młodzi ludzie nie chcą być już dziennikarzami. Wolą... geodezję albo japonistykę.
– Zainteresowanie kierunkiem dziennikarstwo jest mniejsze niż w ubiegłych latach – usłyszeliśmy w Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Rekrutacja właśnie dobiega końca, a z danych instytutu wynika, że na jedno miejsce na kierunku "dziennikarstwo i komunikacja społeczna" kandydowało tylko osiem osób. "Tylko", bo jeszcze dwa late temu o jedno miejsce walczyło trzy razy więcej kandydatów. Z kolei na Uniwersytecie Jagiellońskim w 2007 roku o jedno miejsce ubiegało się o 18 kandydatów. Cztery lata później siedmiu. Skąd ta zmiana?
Powód pierwszy to niż demograficzny. Tylko w ciągu pięciu lat ze szkół ubyło prawie milion uczniów. To przekłada się także na liczbę kandydatów na studia. Według raportu "Demograficzne tsunami" dla Instytutu Sokratesa, w 2020 r. studentów może być nawet o 800 tys. mniej.
– Problemy demograficzne nie są jedynym powodem. Drugi to coraz większa skuteczność kampanii społecznych, które sprawiają, że młodzi ludzie zaczynają bardziej racjonalnie wybierać kierunki studiów – mówi naTemat Dominika Staniewicz, ekspert ds. rynku pracy z Business Centre Club.
Tą racjonalność także widać w statystykach. Tak jak jeszcze kilka lat temu oblężenie przeżywało dziennikarstwo, tak teraz są to kierunki takie jak: geodezja i kartografia, gospodarka przestrzenna czy automatyka i robotyka. W tych przypadkach na Politechnice Warszawskiej o jedno miejsce bije się nawet 23 kandydatów.
Na Uniwersytecie Jagiellońskim do najbardziej obleganych kierunków należą: medycyna (18 osób na miejsce) i japonistyka (13 osób na miejsce). Dopiero na dalszych pozycjach są kierunki humanistyczne.
– Swoje zrobiły stypendia, jakie można dostać studiując na kierunkach technicznych. Na pewno młodzi zaczynają też rozumieć potrzeby rynku pracy. Wiedzą, że zdobycie zatrudnienia po kierunku humanistycznym, w sytuacji gdy od wielu lat jest tam nadpodaż, jest niezwykle trudne – mówi w rozmowie z naTemat Krystyna Łybacka, była minister edukacji.
To mogą być pierwsze symptomy rewolucji w podejściu do studiowania. Problemem może być jednak to, czy młodzi ludzie wybierając kierunki techniczne postępują zgodnie ze swoimi zainteresowaniami. – Bo jeśli nie, w pracy czeka ich rozczarowanie – dodaje Łybacka.