
Autorka ogłoszenia o pracę, które zamieściła na jednej z grup na Facebooku, dobitnie przekonała się o tym, co można publikować, co należy, a co wypada (a raczej czego nie wypada). Szukała w nim sprzątaczki, "najchętniej Polki". Jak sami się domyślacie, wystarczyło 0,3217319 sekundy, żeby społecznościowcy błyskawicznie jej to wytknęli. Eksperci od HR-u i osoby zawodowo związane z zatrudnianiem Ukraińców pozwalają nam zajrzeć za kulisy tego narodowo-zawodowego bałaganu.
§ 1. Pracownicy powinni być równo traktowani w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansowania oraz dostępu do szkolenia w celu podnoszenia kwalifikacji zawodowych, w szczególności bez względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość, przekonania polityczne, przynależność związkową, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientację seksualną, a także bez względu na zatrudnienie na czas określony lub nie określony albo w pełnym lub w niepełnym wymiarze czasu pracy. Czytaj więcej
Ich losy, szczególnie tych pierwszych, nie są usłane różami. Ukraińcy mają ciężko na polskim rynku pracy. Są wyzyskiwani, oszukiwani i często traktowani przez pryzmat stereotypów.
Oprócz hejtów pod wspomnianym ogłoszeniem pojawiły się też głosy broniące pracodawczyni. – To kogo chce ona zatrudnić to jej prywatna sprawa. To ona tutaj rządzi. Narzucanie jej tutaj czegokolwiek jest ograniczaniem jej wolności. Nie widzę w tym nic złego, że rodak zatrudni najchętniej rodaka. W każdym kraju tak być powinno. Ten sam język, kultura, przyzwyczajenia. Ja też bym wolał, żeby po domu krzątał mi się rodak. Nic na to nie poradzę i nikt mi nie powinien narzucać kogo mam wpuścić do domu i komu zapłacić z własnych pieniędzy. To żaden rasizm – napisał jeden z komentujących.
Wojewódzki: A wiesz co ja wczoraj zrobiłem po tym meczu z Ukrainą?
Figurski: No?
W: Zachowałem się jak prawdziwy Polak...
F: Kopnąłeś psa.
W: Nie, wyrzuciłem swoją Ukrainkę. Czytaj więcej
