
– W komisji śledczej ds. Amber Gold pokazałam, że chcę i potrafię pracować, że niezależnie od tego, jak ciężkie zadanie zostanie mi powierzone, to je wykonam – przekonywała w kwietniu Małgorzata Wassermann, kandydatka Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Krakowa. Zarzekała się, że kampanię planuje prowadzić "uczciwie i rzetelnie". Ale wciąż nie zrezygnowała z funkcji przewodniczącej komisji śledczej ds. Amber Gold. A – jak zauważają posłowie opozycji – kalendarz prac tej komisji jest dopasowany do kalendarza wyborczego. Zapewne dlatego właśnie na szczyt kampanii samorządowej zaplanowano przesłuchanie Donalda Tuska. – Ten plan Małgorzaty Wassermann może na przesłuchaniu pokrzyżować sam Donald Tusk. Jej się może wydawać, że będzie tam gwiazdą pierwszej wielkości, ale tak być nie musi – mówi nam Marek Sowa, poseł Nowoczesnej.
Śledcza od Amber Gold
– Kiedy powstawały pierwsze komisje, to była wręcz nieustanna walka o to, kto wypromuje się medialnie – wspomina Wiesław Gałązka, specjalista ds. marketingu politycznego z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. Wśród polityków, którzy wzmocnili swoją pozycję poprzez pracę w komisji jest na przykład Zbigniew Ziobro, Jan Maria Rokita, czy Tomasz Nałęcz. – Jeśli pracę w komisji traktuje się uczciwie, nie działa się z założeniem, że będzie się broniło własnego obozu i gnębiło politycznych rywali, tylko poszukiwało prawdy, to wcale nie przynosi ona korzyści – podkreśla profesor Tomasz Nałęcz. I za przykład podaje swoją osobę jako przewodniczącego komisji śledczej ds. afery Rywina. – Ta komisja cieszyła się niebywałym zainteresowaniem Polaków. Ale dla mnie oznaczała ona poważny kłopot, ponieważ zajmowała się świństwem, które zrobili ludzie lewicy. Większość z nich oczekiwała, że będę – tak jak dziś robi to pani Wassermann – zamiatał pod dywan sprawy swojego obozu, a dokuczał przeciwnikom politycznym – mówi nam profesor Nałęcz.
Nie robiłem tego, bo tego nie wypada robić. Naraziłem się moim kolegom. Proszę zapytać dziś kogokolwiek z SLD, co o mnie sądzi. Uważają, że jestem zdrajcą obozu, który nie sprawdził się w sytuacji podbramkowej. A człowiek, który naraża się własnemu obozowi, to w polityce jest skończony.
Tusk w szczycie kampanii
W marcu Wassermann rzuciła, że przesłuchanie Donalda Tuska przed komisją śledczą ds. Amber Gold mogłoby się odbyć w połowie września. Posłowie opozycji i politolodzy nie mają złudzeń i nie wierzą w przypadkowość. Datę (wciąż bez konkretów) przesłuchania Tuska wyznaczono na szczyt kampanii samorządowej, więc i sama Wassermann chce na tym zyskać i umocnić wśród elektoratu PiS swoją pozycję "walczącej z układami". – Oczywiście, że dostrzegam tu celowość. Ale jest tu też pewne ryzyko. Niewątpliwie Donald Tusk inteligencją przewyższa panią Wassermann. I może doprowadzić do tego, że się skompromituje. Jest to więc ryzykowna gra. Niemniej dla elektoratu PiS, czegokolwiek by Donald Tusk nie powiedział, to i tak będzie otoczony nienawiścią. Wszyscy – łącznie z TVP – będą chwalili bohaterstwo pani Wassermann – uważa Gałązka.
Tylko, czy to "zaangażowanie" w wyjaśnienie afery ds. Amber Gold przekona krakowian, by swój głos oddali na Małgorzatę Wassermann? – W Krakowie nie będą wybierali prokuratora, tylko gospodarza miasta. Być może pani Wassermann się wydaje, że w październiku w Krakowie będą wybierali przewodniczącego komisji śledczej do zbadania kilkunastu lat rządów Jacka Majchrowskiego. Ale tak nie będzie – zaznacza Marek Sowa. W jego ocenie, doświadczenie w sprawie Amber Gold na niewiele się zda. – Prezydent zajmuje się zupełnie innymi rzeczami – tłumaczy nam Marek Sowa.
