
Co będzie się działo 23 maja w Warszawie, gdy ci sami ludzie mają zorganizować ogólnopolski protest? – Chłopaki już się organizują. Trzeba walczyć o swoje. Albo grubo, albo wcale. Ale manifestacja w Warszawie będzie spokojna, apolityczna – zapewnia w rozmowie z naTemat Michał Kołodziejczak. Rolnicy mają manifestować na Placu Defilad, impreza została zgłoszona na 2 tysiące osób, ale ile przyjedzie, nie wiadomo.
Protest powinni poprzeć wszyscy rolnicy bez względu na sympatie polityczne, a także emeryci rolni. Zdrowa polska żywność, to wspólna sprawa, a jest jej każdego roku mniej. Natomiast kolejki u lekarzy każdego roku dłuższe z uwagi na przewlekłe choroby. Ja jadę i będę wspierał protestujących".
Pod Kancelarią Pana Premiera protestujący powinni powołać Polską Radę Rolną, reprezentującą interesy polskich rolników. Apolityczna i prawdziwie niezależna".
Sam zajmuje się branżą ziemniaczaną, mieszka we wsi Orzeżyn w województwie łódzkim, jest radnym, należał do PiS, ale twierdzi, że nie wie, jaki dziś jest jego status. – Gdy 2,5 miesiąca temu zapowiedziałem spotkanie na wsi, usłyszałem, że jak je zorganizuję, to mnie wyrzucą. Zwykłe, wiejskie spotkanie na wsi o trudnej sytuacji w rolnictwie, odebrano jako atak, uznano, że odbiór społeczny byłby zły. Ale nie może być tak, że knebluje nam się usta – mówi.
O co im chodzi? Głównie o polskie produkty. Michał Kołodziejczak aż się denerwuje, gdy opowiada o tym, że produkty z krajów Europy zachodniej są sprzedawane w Polsce jako polskie, np. ziemniaki, ogórki, pomidory.
Rolnicy mają ponad 20 postulatów. Wśród nich m.in. dokładne kontrole towarów wwożonych do Polski, wprowadzenie bardzo wysokich, dotkliwych kar za wprowadzanie do obrotu zagranicznych produktów rolnych w polskich opakowaniach, eksponowanie w sklepach na pierwszym miejscu polskich produktów. A nawet "przeprowadzenie kontroli w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi celem wyrzucenia z niego wielu ludzi działających na szkodę rolnictwa w Polsce".
Jednym się to podoba, innym nie, zwłaszcza narodowcy w tle wzbudzają kontrowersje. Ale jedno jest pewne. Michał Kołodziejczak działa zaledwie od marca, a każdego dnia dociera do niego coraz większy odzew z całej Polski. Od tego czasu pojawia się w mocno prawicowych mediach, coraz głośniej krzyczy w internecie, informuje o kolejnych działaniach, listach do władz i coraz większej determinacji. W Ministerstwie Rolnictwa był już sześć razy. Po ostatnim znów wyszedł z kwitkiem.
"Jesteśmy po rozmowie z ministrem i możemy powiedzieć, że straciliśmy pół dnia na rozmowę, która w ogóle nie powinna się odbywać. Dzisiaj jesteśmy już święcie przekonani, że dobrej woli w ministerstwie rolnictwa nie dostrzegamy. Na sprawy, które podnosimy od 2 miesięcy czy prawie do trzech, dzisiaj minister otwiera oczy i udaje zdziwionego". Czytaj więcej