
Tomek, Krzysiek i Darek to trójka dorosłych braci. Wszyscy mają już wieloletnie partnerki lub narzeczone. Poza wspólną krwią, mają jeszcze jeden wspólny mianownik: nie tańczą. W klubie nie ma mowy, na weselu jest już lepiej, ale dopiero po sporej ilości alkoholu. Dziewczyny tego nie rozumieją, no bo "jak można nie lubić tańczyć". No właśnie można, ale sporo osób nie chce tego tolerować. To historia z życia wzięta, ale pokazuje szerszą tendencję, która ma głębsze wyjaśnienie.
Może kwestia tkwi w naszych umiejętnościach? Z myślą, że tańczyć każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej, zadzwoniliśmy do kogoś, dla kogo taniec jest chlebem powszedni.
Ale problem może tkwić głębiej. Nowe sytuacje, zwłaszcza publiczne i do tego ze świadomością, że nie jest się w czymś dobrym, bywają stresujące. To dlatego panowie często potrzebują kilku głębszych na odwagę, zanim zacznie im być wszystko jedno.
Problemem też jest to, że faceci nie są uczeni jak sobie radzić w tej nowej sytuacji i tej rzeczywistości. Nie szkoli się mężczyzn ani na okoliczność tańczenia, ani na okoliczność dawania sobie rady w byciu mężczyzną w XXI wieku. Kiedyś on tą Scarlett o'Hara łapał w talii i ją prowadził, a ona nieco mdlejąc, bo była przyduszona gorsetem, ulegała mu i za nim szła. A teraz weź do takiej Scarlett podejdź, jak ona zarządza dużą firmą i nie da się jej za łatwo złapać za talię i poprowadzić.
