– Gdy jakiś czas temu ogłoszono, że kadra będzie spała w Arłamowie, to pewnie pół Polski sprawdziło, gdzie to jest. Ale dobrze niech przyjeżdżają, niech odwiedzają Przemyśl i niech dają zarobić – mówi nam pracownik hotelu z Przemyśla, który jest oddalony o 35 kilometrów od Arłamowa, gdzie po raz drugi odbywa się zgrupowanie reprezentacji Polski w piłce nożnej. Wraz z piłkarzami zjechali kibice i turyści. – Nie da się ukryć, że te wizyty siatkarzy i piłkarzy w Arłamowie powodują jakieś zainteresowanie Ustrzykami i dają nam coś niecoś zarobić – dodaje Wiesław, właściciel restauracji i hotelu w Ustrzykach Dolnych.
– To bardzo urokliwe miejsce i znów jestem nim oczarowany – przyznał Adam Nawałka, zjawiając się na zgrupowaniu kadry w Arłamowie. Selekcjoner chwalił murawę, która – jego zdaniem – jest na światowym poziomie. – Takich warunków może nam pewnie pozazdrościć cała Europa – wtrącił Tomasz Iwan, dyrektor reprezentacji. A – zdaniem przesądnego i drobiazgowego selekcjonera Nawałki – miejsce zgrupowania ma wpływ na regenerację i wypoczynek piłkarzy.
W środę, by obejrzeć otwarty trening biało-czerwonych do Arłamowa przyjechał też premier Mateusz Morawiecki. A wraz z nim tłumy kibiców. – Największego najazdu turystów spodziewamy się w piątek i niedzielę. Przewidujemy, że na terenie hotelu pojawi się między 4 a 5 tysięcy osób – szacuje Joanna Dobrzańska, dyrektor sprzedaży i marketingu w Hotel Arłamów.
Nie wszyscy nocować będą w hotelu, który upodobali sobie piłkarze, część zatrzyma się w Ustrzykach Dolnych, Przemyślu i okolicach. – Z rozmów z kwaterodawcami wiem, że oni przy tego typu wydarzeniach, jak wizyty piłkarzy, siatkarzy, mają zarezerwowane noclegi z minimum półrocznym wyprzedzeniem. I faktycznie nawet w samych Ustrzykach Dolnych spotykamy wiele osób z branży dziennikarskiej – zauważa Wojciech Szott, dyrektor Ustrzyckiego Domu Kultury. Potwierdza to Helena, właścicielka pensjonatu w Ustrzykach Dolnych: – U mnie już w marcu rezerwowali miejsca na ten czas. To pewnie też dlatego, że zgrupowanie zbiegło się z długim weekendem.
Małe miasteczko
– Nie da się ukryć, że kadra zrobiła nam niezłą promocję. Ale też trzeba sobie jasno powiedzieć, że właściciele hotelu zabiegali o to skutecznie – podkreśla Wojciech Szott. – Rozmowy z reprezentacją trwały około trzech miesięcy – precyzuje Joanna Dobrzańska, dyrektor sprzedaży i marketingu w Hotel Arłamów.
Po raz pierwszy piłkarze reprezentacji zawitali do bieszczadzkiej wsi w 2016 roku. Później zjawili się tu siatkarze. I w tym roku znów wrócili piłkarze z trenerem Adamem Nawałką na czele.
Wcześniej hotel był obiektem rządowym oznaczonym kryptonimem W-2, zamkniętym dla turystów. Powstał w latach 70-tych XX wieku, jako miejsce wypoczynku i polowań dla rządzącej elity i ich gości. – Hotel Arłamów wcześniej był ośrodkiem rządowym. Tutaj internowano Lecha Wałęsę. W obecnej formie istnieje od przełomu 2013/2014 – precyzuje Dobrzańska. W Arłamowie znajduje się tylko sam hotel, przez wielu nazywany "małym miasteczkiem". – Musieliśmy zbudować na tyle szeroką infrastrukturę, aby spełniła potrzeby każdego z naszych gości. Mamy m.in. kilka restauracji, dwie karczmy, infrastrukturę sportową, w której można wykonywać 24 dyscypliny sportowe. Ponadto, mamy też nasze lotnisko – wylicza Dobrzańska.
Tak wielki obiekt potrzebuje wielu rąk do pracy. – Samo funkcjonowanie ośrodka w Arłamowie to korzyść dla lokalnej społeczności. Nie tylko dla osób prowadzących działalność gospodarczą, czyli bazy kwaterunkowe itp., ale i dla mieszkańców gminy. Sporo osób znalazło zatrudnienie i pracuje w Arłamowie – podkreśla Wojciech Szott. – Jesteśmy największym pracodawcą w tym regionie, zatrudniamy 380 osób – precyzuje Joanna Dobrzańska.
Turyści i inne korzyści
Otwarte treningi reprezentacji Polski w piłce nożnej do Arłamowa przyciągają też licznych turystów. Nie wszyscy zatrzymują się w samym Arłamowie, ale zajmują także hotele, prywatne kwatery w Przemyślu, Ustrzykach Dolnych, Sanoku czy Lesku. Odwiedzają restauracje, bary. – Bardzo dobrze, że mamy ten Arłamów. Daje nam reklamę, z czego też jesteśmy zadowoleni. Coraz więcej ludzi ciągnie w te Bieszczady – mówi nam Helena z Ustrzyk Dolnych. Wspomina, że goście, którzy odwiedzają jej pensjonat, zawsze jadą do Arłamowa. A nuż spotkają kogoś znanego z telewizji.
– Trudno określić, czy tak duża liczba turystów, to kwestia długiego weekendu, czy zgrupowania. Wszyscy pytają o tę kadrę i chcieliby pojechać – słyszę od właściciela restauracji, która znajduje się w Ustrzykach Dolnych.
– Ogólnie w Bieszczadach jest więcej turystów – podkreśla inny przedsiębiorca.
Wiesław ma teraz pełen hotel ludzi: – Widać wzmożony ruch, chociażby dlatego, że mamy długi weekend. Ale ten ośrodek w Arłamowie jest oblegany. Myślę, że tam przewinie się nawet więcej niż 5 tys. osób. Ale nie mają szans obejrzenia treningu, jest on tylko dla wybranych 800 osób – zastrzega. I przyznaje, że Arłamów stał się formą promocji dla całego regionu. – Sam w sobie staje się atrakcją turystyczną, bo nawet jeśli tam się nie śpi, to jedzie się zobaczyć, jak to wygląda. To jednorazowa atrakcja w Bieszczadach. A każde kolejne zgrupowanie, to niewątpliwie ważne wydarzenie dla tego regionu – przyznaje Wiesław.
Ma też małe "ale". – Podczas zgrupowania dwa lata temu, to wszystko było bardziej otwarte dla ludzi. Teraz jest to owiane wielką tajemnicą. I to budzi niesmak. Tak ludzie tutaj mówią. Te helikoptery, no jakby byli to władcy świata, a przecież to piłkarze. Dobrzy, ale piłkarze – zaznacza Wiesław.
Reklama.
Udostępnij: 26
Joanna Dobrzańska
dyrektor sprzedaży i marketingu w Hotel Arłamów
Musimy spełniać wszystkie wymogi i warunki kadry, które nakłada na nas sztab. Głównie chodzi o murawę i jej jakość. Wcześniej też musimy przygotować obiekt, wydzielić strefy dla zgrupowania, czy zapewnić dodatkową ochronę, która dba o to, by goście i kadra mogli spokojnie funkcjonować podczas tego pobytu.