Robert Brylewski nie żyje. 57-letni muzyk był legendą polskiego punk rocka
redakcja naTemat
04 czerwca 2018, 01:10·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 04 czerwca 2018, 01:10
O śmierci muzyka powiadomiła strona Kryzys na Facebooku. Brylewski zmarł w niedzielę rano, po kilkutygodniowej śpiączce, spowodowanej ciężkim urazem. "Nasz tata, partner, syn, przyjaciel, dowódca naszych międzygalaktycznych i muzycznych podróży. Prosimy o uszanowanie naszej prywatności w tym trudnym czasie" – napisała rodzina Brylewskiego.
Reklama.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że do znacznego pogorszenia się stanu zdrowia Roberta Brylewskiego przyczyniła się bójka, której padł ofiarą. Brylewski został pobity w styczniu 2018 r. Niedawno muzyk zapadł w śpiączkę.
W 2017 roku trafił do Szpitala Praskiego w Warszawie, w którym przeszedł operację wszczepienia stentu w tętnicy prawej nogi. Opuścił szpital po kilku dniach.
Robert Brylewski był wokalistą, gitarzystą, kompozytorem i autorem tekstów. Wykonywał muzykę punkową i reggae. Grał w zespołach Brygada Kryzys, Kryzys, Armia i Izrael. Był inspiracją dla Muńka Staszczyka, Kazika Staszewskiego czy Krzysztofa Grabaża Grabowskiego.
Na publiczność wielki wpływ wywarły takie utwory jak "To co czujesz. To co wiesz", "Centrala" i wiele innych.
Brygadę Kryzys założył wspólnie z Tomaszem Lipińskim. Pierwszy koncert miał odbyć się w gdańskiej hali Olivia, ale z powodu pobicia jednego z organizatorów przez Lipińskiego i tzw. śmiałego programu artystycznego, do koncertu nie doszło. Ostatecznie Brygada Kryzys zagrała swój premierowy koncert w warszawskim klubie Riviera w 1981 r. Razem z BK wystąpiła Republika.