Singapurska wyspa Sentosa – tu 12 czerwca dojdzie do spotkania na szczycie Donalda Trumpa i Kim Dzong Una.
Singapurska wyspa Sentosa – tu 12 czerwca dojdzie do spotkania na szczycie Donalda Trumpa i Kim Dzong Una. Fot. Wikipedia/CC BY-SA 4.0
Reklama.
O tym miejscu mówi się, że jest wyspą rozrywki albo zabaw. "Sentosa, the State of Fun" – tak przedstawia ją oficjalna strona internetowa. "Narodowy plac zabaw Singapuru" – piszą o niej Polacy, którzy tu byli.
Hotele, plaże, parki wodne i tematyczne, np. Universal Studios Singapore, kasyno, pola golfowe uznawane za jedne z najlepszych w Azji, jedno z największych na świecie oceanariów, delfinarium, luksusowe sklepy i restauracje – tak to w skrócie wygląda. W sieci już można przeczytać 10 top atrakcji, które Donald Trump i Kim Dzong Un mogliby zobaczyć na wyspie.
"Służy rozrywce, zabawie i relaksowi"
Sentosa ma powierzchnię 500 hektarów, jest jedną z 63 wysp należących do Singapuru, znajduje się dosłownie rzut beretem od niego – jest oddalona zaledwie o kilkaset metrów i można się na nią dostać kolejką. "Wyspa podzielona jest na pięć głównych części. Każda wypchana jest atrakcjami, hotelami, restauracjami i wszystkim tym, co służy szeroko pojętej rozrywce, zabawie i relaksowi. Gdzieniegdzie dorzucona jest jeszcze szczypta edukacji" – opisują w sieci polscy podróżnicy Ola i Andrzej.
Inna rodzina podróżników z Polski pisze na swoim blogu: "Sentosa zdaje się zasypiać wyłącznie na chwilę, łapiąc oddech dopiero późną nocą. Wieczorem wciąż pełna jest turystów korzystających z jej dobrodziejstw".
I właśnie tu, w takiej scenerii, w luksusowym hotelu Capella, 12 maja dojdzie do historycznego spotkania na szczycie przywódców USA i Korei Północnej, Donalda Trumpa i Kim Dzong Una. Nad Sentosą od paru dni krążą śmigłowce, na morzu widać okręty i nie brak opinii, że na wyspie łatwiej zadbać o bezpieczeństwo podczas spotkania takiej rangi.
Mówiono o Pradze lub Warszawie
Ale wyspa ma w sobie coś jeszcze, co akurat tym przywódcom może się spodobać. – Wybór nie jest przypadkowy – zaznacza od razu w rozmowie z naTemat prof. dr hab. Waldemar Jan Dziak, znawca Korei Północnej i Azji w ogóle, autor licznych książek na ten temat. – Jak wiadomo, wcześniej dyskutowano o Wiedniu, Genewie, nawet o Warszawie. Ostatecznie wybrano tę wyspę i bardzo dobrze, bo tam bardzo pachnie wielkim luksusem. A luksus lubi i Donald Trump, i Kim Dzong Un, i bardzo dobrze się w nim odnajdą. Spodoba im się.
Przypomnijmy, w połowie kwietnia pojawiły się spekulacje, że szczyt mógłby się odbyć w którymś z miast w Europie. Jak ustalił amerykański serwis Bloomberg, miało paść na Pragę, Sztokholm lub Warszawę. "Stolica Polski to atrakcyjny punkt, bo Korea Północna ma w Warszawie przestronną ambasadę, natomiast Trump w zeszłym roku miał tu pamiętne, pierwsze publiczne wystąpienie w Europie" – pisaliśmy wówczas w naTemat.
Wybór padł na Singapur. Podobno to Korea Północna naciskała, by spotkanie nie odbyło się w Europie, czy Ameryce. – I to był strzał w dziesiątkę. W Warszawie nie mielibyśmy takiego miejsca. A to, co mówiono o ambasadzie Korei w Warszawie, że jest jedną z największych, to mimo wszystko – nie ten rozmach i nie ta klasa – zauważa prof. Dziak.
"Poczuje się jak u siebie w domu"
Nasz rozmówca przypomina, że Kim Dzong Un mieszka w pałacach, tak jak jego ojciec i dziadek. – Ma tych willi i pałaców mniej więcej kilkanaście, ma własny jacht, podjazdy dla koni, które ponoć uwielbia. To człowiek wychowany w luksusie, potrafiący docenić luksus. On doceni to spotkanie w Singapurze i bardzo dobrze będzie się tam czuł. Uwielbia też bardzo dobra kuchnię – europejską i azjatycką. A gospodarze potrafią się pokazać i trafić w gusta. Jeśli Kim Dzong Un będzie dobrze najedzony i dobrze będzie się czuł na salonach, to będzie bardziej spolegliwy i poczuje się bardziej jak u siebie w domu – mówi.
A w Singapurze, jak zauważa "Wyborcza", cała rodzina Kimów "podobno zawsze lubiła lokować pieniądze i chętnie przyjeżdża tu na leczenie".
Profesor Dziak wspomina też o singapurskim luksusie, który nie każdemu musi się podobać, ale akurat przywódcy Korei Północnej powinien i tu może go znaleźć. Choć hotel Capella, w którym dojdzie do spotkania, zaprojektowany przez znanego architekta Sir Normana Fostera,jest akurat połączeniem starej, kolonialnej, klasyki z nowoczesnością.
– Złociste lampiony, błyszczące marmury, olbrzymie sale. Bizancjum. Są ludzie, którzy to lubią, inni nie. Ale i Trump, i Kim Dzong Un akurat w takim luksusie gustują. Azjatom bardzo się to podoba, bo oni wyrośli z wielkiej biedy. Gdyby pani zobaczyła Singapur 50 lat temu i dziś, to się w głowie nie mieści. To samo dotyczy Korei Północnej – zauważa.
Przyciąga milionerów
Wyspa Sentosa to przykład, jak Singapur podźwignął się z tej biedy. Kiedyś nie miała dobrej reputacji, w dawnej nazwie miała nawet słowo "śmierć". "Wyspa martwych" lub "martwa wyspa" tak ją nazywano – dowiadujemy się ze strony polskich podróżników. W swojej historii wyspa ma epizod piracki, była też fortecą i siedzibą Brytyjskiej Artylerii Królewskiej, a także japońskim obozem dla jeńców wojennych
Peryferie/Magazyn Podróżniczy
O Sentosie

" Przeobrażona zostaje w obóz jeniecki, gdzie przetrzymywani są pojmani żołnierze brytyjscy i australijscy. Okres powojenny zastaje wyspę, jako bazę wojskową i centrum szkoleniowe wojskowych sił brytyjskich. Po uzyskaniu przez Singapur suwerenności, ich miejsce zajmują zbrojne siły singapurskie, które organizują na wyspie szkołę morską i morskie centrum medyczne". Czytaj więcej

Dopiero w latach 70. postanowiono zmienić nazwę na Sentosa, co oznacza "pokój-spokój", pojawiły się plany zagospodarowania wyspy.
Dziś Sentosa przyciąga turystów, ale też stała się popularnym rynkiem nieruchomości dla milionerów. Nie tylko z Singapuru. Od kilku lat mówi się, że to miejsce upodobali sobie również chińscy miliarderzy. W 2010 roku jeden z nich kupił dom na Sentosie za 36 milionów dolarów i stało się to dużym wydarzeniem medialnym.
Jutrzejszy szczyt Trump-Kim zdecydowanie będzie jeszcze większym. Lepszej reklamy wyspa nie mogła sobie wymarzyć.