
Elita elit sił specjalnych – tak się o nich mówi. Walczyli w każdym większym amerykańskim konflikcie od czasu wojny wietnamskiej, podczas której przeciwnicy z Vietcongu nadali im wiele mówiący przydomek ''Diabły z zielonymi twarzami''. Jak przystało na speców od najtrudniejszych i często tajnych misji bojowych zazwyczaj trzymają się z dala od blasku fleszy, aczkolwiek znaleźli się na ustach całego świata za sprawą epickiej akcji w maju 2011 roku. Komandosi Navy SEAL, choć bez dwóch zdań mają o czym opowiadać, rzadko dzielą się swoimi doświadczeniami.
Bardzo chciałem podejść do testu, zanim zrobi się ze mnie trzystufuntowy mięczak. (...) Zapisałem się na pierwszy dostępny termin. I popełniłem błąd. Poprzedniego dnia zafundowano nam wszelkie możliwe szczepienia i rano obudziłem się cały obolały, w siniakach i z językiem jak kołek. US Navy słynie z profilaktyki, ale skutek był taki, że ledwie zwlokłem się z koi. Stanięcie na własnych nogach wymagało ode mnie sporego wysiłku. Nawet jedno podciągnięcie się na drążku jawiło się jako niewykonalne, o ośmiu mogłem w ogóle zapomnieć. Już umycie zębów było w tym stanie nie lada wyzwaniem. Przejście testu było jak podróż do sąsiedniej galaktyki. Przepłynąć dwadzieścia długości basenu (pięćset jardów), dziesięć minut odpoczynku; czterdzieści dwie pompki; pięćdziesiąt przysiadów, dwie minuty odpoczynku; te straszne osiem podciągnięć, dziesięć minut odpoczynku; przebiec półtorej mili w jedenaście i pół minuty. W wojskowych butach.
Wrota się otworzyły i pojawił się w nich uniesiony kciuk. Uniwersalny sygnał, że to swoi. Gdy weszliśmy, spojrzałem w lewo. Szliśmy tym podjazdem i wtedy do mnie dotarło, że tak, jesteśmy w środku. To jest dom bin Ladena. Świetna sprawa. Pewnie nie przeżyjemy, ale to historyczna chwila i warto ją smakować.(...) Wysadzone drzwi wyskoczyły z framugi. Wchodziłem na górę jeszcze z pięcioma czy sześcioma innymi. Analityk z wywiadu powiedział nam, że kiedy dotrzemy do klatki schodowej, powinniśmy zastać tam Chalida bin Ladena, dwudziestosiedmioletniego syna Osamy. Najpewniej będzie czekał tam uzbrojony jako ostatnia linia obrony. (…) Chalid usłyszał swoje imię i musiał być bardzo zdezorientowany, bo wystawił głowę i spytał: „Co?”. To było jego ostatnie słowo. Prowadzący strzelił mu w twarz. Pocisk wszedł przez podbródek i wyszedł z tyłu głowy. Chalid upadł tam, gdzie stał. Krew spływała z jego głowy i wsiąkała w białe ubranie.
Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Rebis
