Maja Włoszczowska raczej nie wystartuje podczas Igrzysk. Pierwsze diagnozy nie brzmią dla niej zbyt obiecująco. Jakkolwiek ze zwichnięciem stawu skokowego można byłoby sobie poradzić w trzy tygodnie, tak ze złamaniem kości śródstopia już będzie trudniej. Ale jeśli ktokolwiek wierzy jeszcze w start, to na pewno jest to sama zawodniczka.
Nikt nie kryje dziś smutku z powodu kontuzji Włoszczowskiej. Srebrna medalistka Igrzysk w Pekinie, a w przeszłości także mistrzyni świata była przecież jedną z głównych kandydatek do polskiego złota w Londynie.
Rok temu Maja zajęła drugie miejsce podczas mistrzostw świata, rozgrywanych w Champéry, w Szwajcarii. W tym roku liczyły się dla niej tylko Igrzyska Olimpijskie. W maju pisała nawet na swoim blogu w naTemat, że pochłonięta przygotowaniami, nie zauważa Euro 2012.
Niefortunny upadek, dziś badania
Teraz cała sportowa Polska żyje jej kontuzją, trzymając kciuki za to, żeby szczęśliwie wystartowała w Londynie. Chociaż szanse na jej udział w Igrzyskach są tym mniejsze, im więcej wiadomo o urazie.
Dziś mają być przeprowadzone szczegółowe badania, w tym na pewno rezonans magnetyczny. – Dopiero one pokażą charakter uszkodzenia, do jakiego doszło w więzadłach. Od tego będzie zależało dalsze leczenie, a także to, czy jest jeszcze szansa wyjazdu na igrzyska – mówi sport.pl doktor Robert Pietruszyński, lekarz Polskiego Związku Kolarskiego. – Jeśli więzadła są zerwane, to po herbacie – dodaje Marek Galiński, trener Włoszczowskiej.
Włoszczowska na pewno jeszcze wierzy
Tak, jak wiele jest znaków zapytania przy starcie Mai Włoszczowskiej na Igrzyskach, tak jest jedna pewna sprawa – wiara naszej zawodniczki. Nie pierwszy raz odnosi ona kontuzję, które są przecież jednym z częstych elementów kolarstwa górskiego. Wynikają one głównie ze specyfiki samej dyscypliny, w której jazda na rowerze przeplata się często z biegiem u jego boku. W duchu rywalizacji, gdy na trasie wyścigu jest góra, na którą wjechać nie sposób, trzeba zeskoczyć z roweru i podbiec. Nie trudno wówczas o urazy stawu skokowego.
Pozostaje nam zatem tylko nadzieja na to, że okres powrotu do zdrowia po urazie okaże się krótszy niż czas pozostały do startu wyścigu w Londynie. Jeśli tak by się stało, możemy być prawie pewni, że Maja sięgnie po medal. Przecież ona, jak nikt inny pokazuje prawdziwość powiedzenia "co cię nie zabije, to cię wzmocni". Trzymamy więc kciuki, aby tak było i tym razem.
"W Polsce wszyscy żyją Euro. Przyznam, że kompletnie nie zdaję sobie sprawy z całego zamieszania, przebywając ostatnich kilka tygodni poza granicami kraju. Doskonale natomiast zdaję sobie sprawę z gorączki, jaka panuje w kolarskim świecie, a to za sprawą zbliżających się ku końcowi kwalifikacjom olimpijskim. I przyznam, że nie zazdroszczę selekcjonerom". CZYTAJ WIĘCEJ
Jedną z najgorszych rzeczy jaka może przydarzyć się sportowcowi jest kontuzja bądź choroba. Wyklucza z treningów na dłuższy okres czasu, osłabia organizm, rzutuje na rzetelnie budowaną miesiącami formę. Zdawałoby się, że ciężko znaleźć jakiekolwiek plusy takiej przypadłości. A jednak…
Obserwując samą siebie zauważyłam, że niemal zawsze choroby i kontuzje wychodzą mi na dobre. Wielokrotnie w przygotowaniach do Mistrzostw Świata czy nawet przed samym startem łapie mnie przeziębienie. Z takowym w Livigno zdobyłam srebrny medal w wyścigu elity, a w Nowej Zelandii brąz w wyścigu drużynowym. W ubiegłym roku z przeziębieniem walczyłam połowę zgrupowania przed Mistrzostwami Europy i Świata. Z obu wróciłam z medalami. CZYTAJ WIĘCEJ