
W ciągu pół roku władza próbowała wprowadzić cztery regulacje ograniczające nasze prawa obywatelskie. Zdaniem Jacka Żakowskiego, poprzez takie prawa, jakie proponowała np. ACTA, czy dyskutowana właśnie ustawa o zgromadzeniach, Polska coraz bardziej rozbudowuje system represji i nadzoru tak, że zaczyna przypominać ten PRL-owski.
REKLAMA
Ustawa o zgromadzeniach, prawo o stanach nadzwyczajnych, czy nawet prawo telekomunikacyjne – te regulacje, zdaniem Jacka Żakowskiego należą do najbardziej represyjnych w Europie. Jak pisze w "Gazecie Wyborczej" publicysta, miesiąc po miesiącu, małymi kroczkami, władza zmienia ustrój Polski. "Tendencja jest groźna. Bo sprawia, że budowana po 1989 roku polska liberalna demokracja stopniowo zamienia się w represyjną demokrację" – pisze.
Żakowski twierdzi, że nie widzi w tym żadnego spisku, ukrytego celu, czy planu. Ale jego zdaniem to jest jeszcze groźniejsze, bo rządzący nie kierują się żadnym ideologicznym kompasem, celem opartym na hierarchii wartości. "Jest ryzyko, że seria działających wspólnie tego rodzaju praw może istotnie popsuć niezły demokratyczno-liberalny wolnościowy system, który mamy" – uważa publicysta.
W opinii Żakowskiego, rozbudowujemy system represji, choć nie wiszą nad nami zagrożenia, które by to uzasadniały. Dla publicysty to jeszcze groźniejsze. "Obawiam się, że zagrożenie jest dużo poważniejsze. Bo ono siedzi w nas. Blisko ćwierć wieku po obaleniu tamtego systemu zapomnieliśmy, dlaczego trzeba było go obalić" – pisze Żakowski. – "Pamiętamy cenzurę, puste półki i czołgi na ulicach, ale zapomnieliśmy, że były to tylko objawy, a istotę choroby stanowiła arbitralność aroganckiej władzy widzącej w społeczeństwie zagrożenie, a nie mocodawcę, któremu ma służyć".
Cały felieton w "Gazecie Wyborczej"

