Sędzia Sądu Najwyższego Józef Iwulski wydał w środę specjalnie oświadczenie, w którym odniósł się do sprawy bycia zastępcą oraz następcą I Prezes Sądu Najwyższego. Wyjaśnił, że nie jest ani jednym, ani drugim.
We wtorek Andrzej Duda odwołał I prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzatę Gersdorf. Wraz z nią w stan spoczynku przechodzi ponad połowa sędziów SN, którzy osiągnęli wiek 65 lat. Na tymczasowego następcę pierwszej prezes prezydent wyznaczył sędziego Józefa Iwulskiego. – Desygnowałam w zastępstwie sędziego Iwulskiego, a sama zamierzam udać się na urlop, który, jak państwo przyznacie, mi się należy – powiedziała później w Sejmie Gersdorf.
Jednak w środę sędzia Józef Iwulski wydał oświadczenie w tej sprawie. Powołał się w nim na art. 14 par. 2 ustawy z dnia 8 grudnia o Sądzie Najwyższym, o którym pisała w swoim piśmie prof. Gersdorf. Przepis brzmi: "W czasie nieobecności Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego zastępuje go wyznaczony przez niego Prezes Sądu Najwyższego, a w przypadku niemożności wyznaczenia – Prezes Sądu Najwyższego najstarszy służbą na stanowisku sędziego".
"W nawiązaniu do treści Zarządzenia nr 42/2018 Pierwszego prezesa Sądu Najwyższego z dnia 3 lipca 2018 roku, w związku z pewnymi nieporozumienia powstającymi na jego tle w przekazie medialnym, pragnę wyjaśnić, że (..) nie jestem więc zastępcą, a tym bardziej następcą Pierwszej Prezes SN a jedynie zastępuję ją w razie, gdy będzie nieobecna (na przykład w czasie zwolnienia lekarskiego, wyjazdu służbowego czy urlopu wypoczynkowego)" – czytamy w oświadczeniu Iwulskiego.
Co ciekawe, sędzia Iwulski także osiągnął wiek 65 lat, ale w przeciwieństwie do Małgorzaty Gersdorf złożył oświadczenie o woli dalszej pracy w SN. Nie powołał się jednak na ustawę, tak jak przewidują nowe przepisy, a na konstytucję, co szybko zostało uznane przez komentatorów za ogromną wpadkę Kancelarii