Władze prowincji Chiang Rai (północ Tajlandii) poinformowały w niedzielę o rozpoczęciu akcji ratowniczej. Z jaskini ma zostać wyciągniętych 12 piłkarzy, którzy wraz z trenerem zostali tam uwięzieni 23 czerwca. Od świata odcięły ich ulewne deszcze.
– Wszystkie osoby uwięzione są gotowe do wyjścia – przekazał gubernator prowincji Chiang Rai i szef misji ratunkowej w Tajlandii, Narongsak Osottanakorn. Dodał, że młodzi piłkarze (w wieku od 11 do 16 lat) są bardzo zdeterminowani, a ich "serca są silne".
W niedzielę ruszyli do akcji
Według informacji BBC, poziom wody w jaskini jest najniższy od początku operacji. To pozwoliło służbom działać.
Pierwsi czterej chłopcy zostali już wydobyci z jaskini.
Akcja, w której bierze udział 18 nurków, może potrwać nawet trzy-cztery dni. Wszystko zależy od warunków pogodowych. A te nie są najlepsze – zaczęło intensywnie padać. Wojciech Bojanowski, korespondent "Faktów" TVN, który jest w Tajlandii, zaznaczył, że na miejscu jest 13 ambulansów.
Uwięzieni w jaskini
W sobotę (23 czerwca) 12 piłkarzy i ich trener po rozegranym meczu weszli do jaskini Tham Luang Nang Non w prowincji Chiang Rai na północy Tajlandii. – To była część tajskiego rytuału inicjacyjnego dla chłopców – wyjaśniał Sky News holenderski nurek Ben Reymenants. Zostali odcięci od świata przez ulewne deszcze.
Kompleks jaskiń ciągnie się tam przez kilka kilometrów, przejścia są wąskie, a w porze deszczowej często zalewa je woda. Dopiero w poniedziałek wieczorem 13-osobową grupę odnaleźli brytyjscy nurkowie. Ich losy śledzi cały świat.
Chłopcy komunikowali się z rodzinami za pomocą listów, które przekazywali nurkom. "Nie martwcie się, mamo i tato, minęły dwa tygodnie odkąd mnie nie ma, ale wrócę żeby wam pomóc w sklepie" – napisał jeden z nich, Bew. Trener nastoletnich piłkarzy Ekkapol Chantawong w swoim liście przeprosił rodziców chłopców i podziękował za wsparcie.
Przypomnijmy, że w czwartek w jaskini utonął nurek tajskiej marynarki, który chciał dostarczyć młodym piłkarzom butle z tlenem.