Działa w siedzibie Ministerstwa Rolnictwa, zatrudnia byłych działaczy PSL i jest fatalnie oceniana przez NIK. FAPA, czyli fundacja, która ma promować polskie rybołówstwo, zdaniem kontrolerów nie wykonuje podstawowych zadań, a mimo to generuje ogromne koszty.
Fundacja Programów Pomocy dla Rolnictwa to instytucja opłacana w całości z budżetu państwa. W czasie rządów koalicji PO-PSL powinna zajmować się głównie rozwojem rybołówstwa. Zdaniem informatora "Gazety Wyborczej", fundacja jest jednak klasyczną "przechowalnią" dla działaczy PSL, którzy popadli w niełaskę.
Fundację fatalnie ocenia Najwyższa Izba Kontroli. Zdaniem jej urzędników, FAPA nie wykonuje podstawowych zadań, a jej pracownicy dostają pieniądze za nic – nie zrealizowali 11 spośród 26 powierzonych zadań. Ich pensje wynoszą 1,5 mln zł rocznie.
Jak ocenia "GW", minister rolnictwa dowolnie przydzielał w niej etaty. W zarządzie fundacji znaleźli się: Artur Ławniczak, były wiceminister rolnictwa, Magdalena Kosel, która zasiada w radzie nadzorczej Elewarru oraz Krzysztof Gajewski, bliski współpracownik Marka Sawickiego i szef rady nadzorczej Agencji Nieruchomości Rolnych. Dyrekcją FAPA kieruje z kolei Przemysław Litwiniuk, który był szefem gabinetu politycznego Sawickiego.
Ponad 3 mln zł poszło na opłacenie pracowników Ministerstwa Rolnictwa, których praca nie została właściwie udokumentowana, wielu z nich przy realizacji programu praktycznie nic nie robiło.
Informator "Gazety Wyborczej"
To klasyczna przechowalnia. Aż roi się w niej od polityków, którzy popadli w niełaskę. W FAPA schodzą z pierwszej linii frontu, nie rzucają się w oczy, a kasa płynie.