Na okładce najnowszego wydania gazety "Welt am Sonntag" postawiono wyjątkowo mocną jak na współczesne Niemcy tezę. Jeden z najbardziej prestiżowych tytułów stawia tezę, że nasi zachodni sąsiedzi dojrzeli do tego, aby... mieć w swoim arsenale zbrojeniowym bombę atomową.
– Niemcy mogłyby podnieść wydatki obronne natychmiast, zamiast tego płacą miliardy dolarów Rosji, a my je musimy chronić – powiedział w czasie spotkania z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem. Kwestia obrony nie była jedyną, jaką krytykował Trump. Poszło także o umowę gazową Niemiec z Rosją.
W mniemaniu Trumpa Niemcy są "zakładnikami Rosji". Nic więc dziwnego, że powoli pojawia się zmiana myślenie u naszych zachodnich sąsiadów. Fragment tekstu z głównej strony niedzielnego wydania "Welt am Sonntag" jest tego najlepszym przykładem. Już fakt, że z okładki bije po oczach obraz bomby atomowej jest wymowny.
"Potrzebujemy bomby? Tak – mówi politolog Christian Hacke. "Niemcy muszą stać się potęgą atomową. Ponieważ na Stanach, które do tej pory gwarantowały nasze bezpieczeństwo i wolność, nie można już polegać" – czytamy.
Jak powszechnie wiadomo, Niemcy dawno temu osiągnęły pozycję potęgi atomowej na poziomie energetycznym. Jednak nawet, gdy uzyskały pełną samodzielność po ustaniu sankcji za II wojnę światową, nie aspirowały do zbrojenia się w bomby jądrowe. Teraz może to jednak ulec zmianie.
Pojawienie się powyższej tezy w mainstreamowych mediach za Odrą udowadnia, że postawa Donalda Trumpa daje Niemcom sporo do myślenia. Już zresztą podczas szczytu NATO, niemiecka minister obrony narodowej Ursula von der Leyen oznajmiła, że jej kraj jest już praktycznie przyzwyczajony do krytycznych uwag prezydenta USA. Dodała też, że Niemcy poradzą sobie z tym. Być może zamierzają to zrobić w spektakularny sposób.