
To nie rozbuchana przez media "flakka" zamienia ludzi w zombie, ale niebezpieczne, niesprawdzone mieszanki różnych substancji psychoaktywnych. Jeden z łódzkich policjantów powiedział mi, że na rynek wcale nie trafił żaden nowy specyfik, ale dilerzy pozbywają się staroci. Niewykluczone, że nawet obniżają cenę i robią promocje.
Kiedyś dopalacze były sprzedawane w określonej formie np. w opakowaniu z opisem "rozpałka do grilla", specjalną nazwą i zastrzeżeniem, że nie nadaje się do spożycia. Teraz osoby, które rozprowadzają dopalacze, najpierw ściągają hurtowe ilości i sami je porcjują. Kryształki, proszki, tabletki, masy plastyczne pojawiają się w zawiniątkach i nie wiadomo co to dokładnie jest. Nie wykluczamy, że pośrednicy sami je modyfikują, by zwiększyć objętość, a przez to zysk.
Na terenie województwa łódzkiego nie ma żadnego sklepu i punktu stacjonarnego ze sprzedażą dopalaczy - to efekt wojny wypowiedzianej m. in. przez urzędników. Policjanci zdają sobie też sprawę z tego, że funkcjonuje obwoźny handel z zamówieniami na telefon, a dilerzy reklamują się na portalach z ogłoszeniami.
Łódzkie to kolebka dopalaczy - w stolicy województwa otwarto przecież pierwszy sklep (i to przy ulicy Piotrkowskiej!), w Pabianicach prężnie działała fabryka, a całe województwo od początku przoduje w rankingach umieralności z powodu zatruć. Śląskie dotrzymuje mu kroku.
Dopalacze produkowane są głównie w Chinach i potem rozprowadzane na cały świat - to globalny problem. Już kilka miesięcy temu Donald Trump ogłosił w USA walkę z epidemią opioidów. Podobny kryzys przeżywa obecnie nasz kraj.
Zdarzają się odmiany syntetycznych opioidów, które są śmiertelnie groźne w dawce 0.1 mg. To przecież mikroskopijna ilość. Oprócz tego, na rynku zawsze było dużo syntetycznych katynonów. Do tej pory taka substancja była toksyczna, ale nie śmiertelnie. W związku ze zmianami w "branży" i wietrzeniem magazynów, pojawiły się mieszanki katynonów z innymi substancjami, które już mogą zabić.