Alicja Bachleda-Curuś będzie musiała zadowolić się połową alimentów, które płaci jej Colin Farrell, czyli około 50 tys. zł miesięcznie, a rocznie 600 tys. Może też stracić dom w Los Angeles, gdzie mieszka z synem Henrym. Takie były jej ustalenia z byłym mężem. Wszystko przez jej związek z Marcinem Gortatem.
Gdy Farrell i Bachleda-Curuś rozstawali się, aktor zaproponował Polce ugodę. Według doniesień medialnych aktorka dostała ok. 100 tys. zł miesięcznie alimentów i dom w Los Angeles, który jest wart ponad milion złotych.
Jednak Farrell zastrzegł, że Alicja musi pozostać w USA. Nie może też mieszkać z nowym partnerem w podarowanym domu. Gdyby związała się z kimś nowym, straci połowę alimentów. Gortat i Bachleda-Curuś są już oficjalnie parą, planują też ślub. Wybór Alicji jest więc prosty: woli miłość od pieniędzy. Na małżeństwie z koszykarzem zdecydowanie straci, prawdopodobnie będzie miała rozdzielność majątkową.